poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 132, część pierwsza

Oczami Ally
-Nie wierzgaj tak!- krzyknął mój oprawca, w odpowiedzi ugryzłam go w rękę, ojciec Austina oderwał się ode mnie, a ja próbowałam od niego uciec
Próbowałam, bo zaraz mnie dogonił i mocniej przycisnął do siebie. Przystawił mi lufę pistoletu do czoła i zadowolony z siebie zarechotał.
-Czyli wszystko układa się jak trzeba- uśmiechnął się obleśnie- Mój ,,ukochany" synuś przyjdzie tutaj z zamiarem uratowania ciebie, ale będzie musiał uratować najpierw siebie- pomachał ząbkowanym nożem
-Czemu to robisz?- próbowałam poluźnić jego uchwyt- Czemu nie jesteś normalnym ojcem?
-Niech pomyślę- mruknął- Może dlatego, że bycie nienormalnym ojcem bardziej mi się opłaca, mała? A w międzyczasie zabijemy czas- wplótł palce w moje włosy i przysunął swoje usta do moich, poczułam od niego smród alkoholu i chyba narkotyków. Odpychałam go jak najdalej od siebie, ale był silniejszy. Powalił mnie na ziemię i stanął nade mną z triumfem wypisanym na twarzy.
-Pomocy!- krzyczałam, ale napastnik wcisnął mi do ust jakąś szmatę i pochylił się, by... no wiecie.
I pewnie by mu się to udało, gdyby nie mój wybawiciel, Austin!
-Zostaw ją, bydlaku!- powiedział gniewnie zbliżając się do nas
Jego ojciec szybko podniósł mnie z ziemi i przyłożył mi do szyi wcześniej wspomniany dziesięciocentymetrowy nóż.
-Chyba coś powiedziałem?!- twarz blondyna wykrzywiła się w gniewnym grymasie- Puść ją!
-Masz?- odparł krótko jego ojciec
-Mam- mruknął już spokojnie brązowooki wyciągając z kieszeni... diament! Najprawdziwszy diament i to taki, który do najmniejszych nie należał
-Podaj mi go- dodał oprawca mocniej przykładając mi nóż do szyi, po krótkiej chwili poczułam, że spłynęła z niej stróżka krwi, Austin potulnie wykonał jego rozkaz.
-Nareszcie!- krzyknął jego ojciec puszczając mnie
Chłopak podbiegł do mnie i mocno przytulił, wytarł krew z mojej szyi i pocałował mnie czule w usta.
-Dzięki, że przyszedłeś- powiedziałam słabym głosem
-Przecież coś ci obiecałem, prawda?- uśmiechnął się
- Jakie to słodkie- nasz porywacz wzdrygnął się- Zaraz chyba zwymiotuję...
-Możemy już iść?- spytał go mój bohater przerywając mu
-Nie tak szybko. Przez was, młokosy, szuka mnie wszędzie policja, a za mną są wywieszone listy gończe. Chyba jesteście mi coś winni i nie wyjdziecie stąd żywi, chyba, że...- zamyślił się
-Chyba, że co?- powiedzieliśmy razem
-Chyba, że odniosę pewnego rodzaju satysfakcję, najlepszym sposobem byłoby zabicie któregoś z was, ale na to chyba się nie zgodzicie... więc może krótka walka? Albo jak na to mówicie... sparing?- powiedział drapiąc się po głowie
-A mamy jakiś inny wybór?- zapytał Austin, w odpowiedzi jego ojciec pokręcił głową
Spojrzałam smutnie na Austina, żal mi go było, bo w końcu miał takiego ojca. I chyba mój humor podziałał na pogodę, bo zaczęło jeszcze bardziej lać. Mój ukochany ściągnął z siebie kurtkę i przykrył mnie nią troskliwie.
-To kto staje ze mną w szranki?- nasze milczenie przerwał Mike
-Ja!- blondyn wstał i zaczął iść w stronę swojego ojca
-Nie rób tego!- krzyknęłam w rozpaczy
-Nie mamy innego wyboru!- odkrzyknął i podszedł do swojego ojca, a ten zrobił coś, czego chyba nikt się nie spodziewał...





3 komentarze: