sobota, 29 marca 2014

Rozdział 100, część pierwsza

Chłopak wrócił do mnie,
nic go nie powstrzymało.
ni deszcz, ni burza,
nie otwierałam mu drzwi,
on czekał cierpliwie.
W końcu go wpuściłam,
uśmiechnął się szczerze,
i wręczył mi kwiecie.
Kiwnął głową,
i zostawił mnie samą,
ze swoimi myślami,
i z nim, w mojej głowie.
Nie była zbyt długa, ot taka krótka, która opisuje jakieś wydarzenie. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam. Mój sen trwał tylko kilka godzin, bo zbudził mnie głośny krzyk.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół przestraszona. Obawiałam się najgorszego, niepotrzebnie, to Trish wszczęła alarm. Teraz dziewczyna stała na końcu salonu z patelnią w dłoni, była pełna determinacji.
Za to blondyn stał przy ścianie cały blady i próbował zakryć się kocem, który mu dałam. Zobaczywszy mnie cicho szepnął:
-Ally, zabierz ją ode mnie, ona chyba oszalała
A Dez jakby nigdy nic siedział, a raczej leżał na kanapie i tarzał się ze śmiechu.
Trochę mi zajęło uspokajanie Trish. W końcu kiwnęła głową i uśmiechnęła się.
-Cieszę się, że tu jest, ale powiedz mu żeby się ubrał, dobrze?- spytała i razem z rudzielcem wyszła z salonu
Podeszłam do chłopaka, który nie ukrywał ulgi.
-Nie wiem co ją napadło- przyznał- Spałem na kanapie i wtedy usłyszałem krzyk, zerwałem się z łóżka i zakryłem się tym, co wpadło mi w ręce
-Wiesz, nie co na co dzień znajduje się w takiej sytuacji- powiedziałam- No dobra, ubieraj się, czas na śniadanie, które mam nadzieję przyrządzisz- dodałam- I Austin, Dez i Trish nie widzieli chyba twoich pamiątek po moich byłych znajomych?
Chłopak pokręcił głową i to mnie uspokoiło, nie chciałam wprowadzać dodatkowej paniki wśród przyjaciół.
Rudzielec, jak znam życie pewnie by zemdlał, czarnowłosa narobiłaby zbędnego rabanu.
 Blondyn ubrał się i razem poszliśmy do kuchni, gdzie w dwójkę przyrządziliśmy naleśniki, które wszystkim smakowały. I za tym jedzeniem tęskniłam.
Gdy skończyliśmy myć naczynia Austin oznajmił, że pójdzie po swoje rzeczy, tak też zrobił.
Chłopak wyszedł a reszta kazała mi usiąść na kanapie.
- Jak on tu w ogóle wszedł?- spytała Trish- Myślałam, że byłaś na niego zła- zauważyła
Wyjaśniłam im to zdarzenie śpiewając krótką piosenkę. 
Rudzielec westchnął i szepnął:
-I to jest Austin, jakiego znam, nie boi się deszczu i zrobi dla ukochanej wszystko...
-I co dalej?- spytałam przerywajac mu
-Wiesz Ally, moze zaśpiewaj,, I Think About You''?
-Dlaczego?- zdziwiłam się
-Żebyś ostatecznie mu pokazała, że go kochasz, a poza tym mam ochotę trochę potańczyć- odparł Dez
Zamyśliłam się, ale w końcu się zgodziłam.
Poszłam na górę się przygotować, a moi przyjaciele mieli zatrzymać blondyna, gdyby zjawił się wcześniej.
Gdy wzięłam gitarę do ręki ogarnęły mnie wątpliwości:
-Czy na pewno robię dobrze?

Witajcie. Jest to pierwsza część setnego rozdziału, następny już wkrótce.
(ps,nie spodziewajcie się amorków :))
Pozdrawiam



wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 99

Chłopak zaczął się do mnie zbliżać, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Posłał mi szeroki uśmiech i poszedł do salonu. Teraz to ja się trochę zawiodłam.
Podeszłam do drzwi by je zamknąć na klucz i gdy to zrobiłam poszłam za blondynem.
W pomieszczeniu panował półmrok, dojrzałam jednak, że chłopak był już w swoim standardowym stroju do spania.
Zbliżyłam się do niego, by spytać się go o pewną rzecz, jednak zaniechałam tego, bo zobaczyłam coś co mnie mówiąc delikatnie, przeraziło. Z wrażenia aż zakryłam usta dłonią, po chwili trochę drżącym głosem spytałam:
-Co ci się stało?- chłopak cały tors miał w różnokolorowych sińcach, a jego łuk brwiowy był rozcięty
-Spytaj o to swoich znajomych- odparł i usiadł na kanapie
-Musisz to zgłosić na policję- usiadłam obok niego
-Przecież nikt mi w to nie uwierzy- powiedział i spojrzał na mnie- Nie wiem nawet czy ty mi uwierzyłaś
-Oczywiście, że uwierzyłam- objęłam go ramieniem- I jeśli będziesz chciał, to będę zeznawać przeciwko nim
-Naprawdę?- oczy mu się zaświeciły- Zrobiłabyś to? Dla mnie?
-Oczywiście- rzuciłam- Austin- zmieniłam temat- Czemu tu wróciłeś? I to jeszcze w taką pogodę, nikt o zdrowych zmysłach raczej by tego nie zrobił
-Ally- rzekł- Ja nie jestem normalny- wplótł swoje palce w moje włosy- Jestem szalenie zakochany, a ta ulewa za oknem? Dla mnie to mały deszczyk, jeśli wiem, ze po tym cię zobaczę- powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy, w tej chwili grzmotnęło za oknem tak, że aż podskoczyłam lekko
-Boisz się?- spytał- Ja cię obronię- uśmiechnął się
-Wierzę- odparłam- Późno jest, dobranoc- powiedziałam ziewając
-Dobranoc- chłopak położył się
Podeszłam po drzwi prowadzące do pokoju Trish, dość głośne pochrapywanie dowodziło, że moja przyjaciółka o niczym nie wiedziała. Dez chyba też.
Wzięłam gruby koc z mojego pokoju i zeszłam z nim do salonu.
Podeszłam do śpiącego blondyna i przykryłam go delikatnie tymże kocem.
Pocałowałam go lekko w policzek, a jego twarz przez chwilę rozjaśnił blady uśmiech. 
Chyba o czymś śnił, ciekawe tylko o czym.
Wyszłam z pomieszczenia i rozejrzałam się dookoła. Niewiele zdążyliśmy sprzątnąć z nieudanego przyjęcia, zniknęła tylko scena. Nikt nie miał głowy do porządków.
-Cóż, poradzimy sobie bez niej- pomyślałam
Wróciłam do mojego pokoju.
Usiadłam na skraju łóżka i wzięłam do ręki mój zeszyt oraz długopis.
Do głowy wpadła mi piosenka, a szła tak...


sobota, 22 marca 2014

Rozdział 98

Deszcz nadal padał i nie odpuszczał. Horyzont na chwilę się rozjaśnił, ale w końcu zasłoniły go ciemne chmury. Do moich uszu doszły także głośne pomruki i grzmoty.
-Idzie burza- pomyślałem- Ale żadna zła pogoda, nawet najgorsza mnie nie powstrzyma
Świat chyba się na mnie uwziął, bo z sekundy na sekundę deszcz stawał się coraz gorszy, teraz nie padało tylko lało. Dlatego byłem przemoczony do suchej nitki i marzłem coraz bardziej.
Pewnie sobie pomyślicie, ze powinienem wrócić do ciepłego hotelu, każdy normalny człowiek na pewno by tak zrobił. Ale nie ja. Jestem inny, bo jestem szalenie zakochany i w końcu to zrozumiałem. Chcę jak najszybciej wrócić do mojej ukochanej i nikt mi tego nie zabroni. Jutro na wyjaśnienia może być już za późno.
W połowie drogi spojrzałem na kwiaty, które niosłem w ręce. Nie wyglądały najlepiej. By dalej nie niszczały, schowałem je pod marynarką.
W końcu stanąłem pod drzwiami i energicznie w nie zapukałem. Chciałem już wejść do środka, bo nadal mokłem.
Oczami Ally
Obudził mnie grzmot z chmury burzowej. Spojrzałam przez okno, nadal było ciemno i lało niemiłosiernie.
Przeciągnęłam się i zeszłam na dół. Chciałam już wejść do kuchni po szklankę wody, kiedy usłyszałam pukanie. Na początku pomyślałam, że mi się zdawało, ale hałas nadal nie ustępował.
Podeszłam do drzwi trochę zdziwiona. Spojrzałam przez małe okienko w drzwiach.
-Austin?- powiedziałam do siebie- Co on tu robi?
Nie miałam ochoty go wpuszczać. Ostatnio nie najlepiej mnie potraktował, dlatego odwdzięczę się mu pięknym za nadobne. 
Wróciłam do swojego pokoju i próbowałam zasnąć. Jednak nie mogłam, moje myśli powracały ciągle do niego.
Powtórnie zeszłam na dół i podeszłam do drzwi. Chłopak nadal tam był i wpatrywał się gdzieś. Mókł coraz bardziej.
Zrobiło mi się go żal i zganiłam siebie w myślach, za to co wcześniej pomyślałam.
Otworzyłam drzwi i zaprosiłam zaskoczonego Austina do środka.
-Już myślałem, że mnie nie wpuścisz- powiedział i wyciągnął coś spod mokrej marynarki- To dla ciebie- podał mi kwiaty
Podziękowałam mu uśmiechem i wsadziłam je do wazonu, między nami zapadła niezręczna cisza, którą przerwałam:
-Austin, może zostaniesz na noc?- spytałam, gdy zobaczyłam jego minę, od razu dodałam- Nawet o tym nie myśl
-To może pójdę na kanapę?- zaproponował nieco zawiedziony- Jeśli pozwolisz, to ściągnę z siebie mokre ubranie, nie chcę narobić zbyt dużego bałaganu
-Oczywiście- odparłam i dopiero teraz zobaczyłam jego strój- Dlaczego ubrałeś ten garnitur? Podobno go nie lubisz?
-To prawda, nie przepadam za nim, ale ubrałem go, by pokazać najpiękniejszej istocie na świecie, że nadal mi na niej zależy
-A kimże jest ta szczęściara?- spytałam z lekką ironią w głosie
-Głuptasie- położył dłoń na moim policzku- Oczywiście, że ty- uśmiechnął się, a mnie mocniej zabiło serce



środa, 19 marca 2014

Rozdział 97

Stałem w jakimś pomieszczeniu, zaraz to nie był pokój tylko ciemna uliczka. Taka sama, w której po raz pierwszy ujrzałem moją Ally.
Pamiętam to wydarzenie jakby to było wczoraj: dziewczyna zamyślona idzie przed siebie, nie zauważa bruneta czającego się na nią. Zamaskowany oprawca napada na nią, ja ratuję ją w ostatniej chwili, wtedy też chłopak wbił mi nóż w brzuch. Gdy czekaliśmy na karetkę przyjrzałem się dziewczynie. W jej oczach widziałem troskę. Było mi trochę żal Ally, że musiała patrzeć na mój ból.
Była to pewnego rodzaju retrospekcja.
-Widzisz jak cię kochała?- usłyszałem damski głos, który skądś kojarzyłem- I nadal kocha
-Akurat- prychnąłem- Gdyby tak rzeczywiście było, to uwierzyłaby mnie, a nie tamtym
-A ty nadal o tym? No dobrze- odparła i od razu zmieniłem miejsce pobytu.
Stałem teraz na dębowej podłodze, w restauracji, do której zabrałem Ally na randkę.
-Popatrz tam- tajemniczy głos nadal nie odpuszczał
Posłusznie rozejrzałem się dookoła, mój wzrok spoczął na parze, razem sunęli powoli po scenie wtuleni w siebie i najwyraźniej zakochani. To byłem ja i Ally. Na ten widok coś ukuło mnie w sercu.
-Teraz rozumiesz? Nadal ją kochasz i nigdy nie przestaniesz. Daj jej jeszcze jedną szansę
-A co z naszą kłótnią? Mam po prostu ot tak zapomnieć?- spytałem
-Czyli nic się nie zmieniłeś? Nadal jesteś tak samo uparty, jak twój ojciec, prawda złotku?
Na słowo ,,złotek'' zdębiałem.Przecież tak kiedyś mówiła do mnie...
-Mamo, to naprawdę ty?- byłem wzruszony
-Tak to ja, skarbie. Miło, że jeszcze o mnie pamiętasz.
-Przecież nigdy bym o tobie nie zapomniał. Ani o moim bracie i tacie
-Cieszę się. Proszę, Austinku zapamiętaj sobie, że Ally jest teraz twoją jedyną rodziną. Naprawdę cię kocha. Wróć do niej- powiedziała
-Tak, masz rację. Dziękuję- szepnąłem- Mamo- zwróciłem się bezpośrednio do niej, chociaż jej nie widziałem- Co naprawdę się z wami stało?- spytałem- Nie wierzę w to, że zginęliście w wypadku samochodowym, musi być w tym coś jeszcze
-Musisz wiedzieć, że to wszystko przez twojego ojca, który...- przerwała
-Co dalej? Muszę się dowiedzieć!- krzyknąłem, miałem wrażenie, że zacząłem się od niej oddalać, coraz słabiej słyszałem jej głos

Obudziłem się zlany potem. Zerwałem się z łóżka i rozejrzałem się dookoła.
- Jednak to był tylko sen- westchnąłem- A może nie? Wyglądał tak realistycznie
Postanowiłem posłuchać rady mojej mamy, chociaż nadal zastanawiały mnie jej słowa ,, to wszystko przez twojego ojca'', może to wkrótce się wyjaśni? Spojrzałem przez okno, ściemniło się.
Po chwili wszedłem do łazienki, gdzie wziąłem długi prysznic. Ubrałem się w dość ciasny garnitur, którego nie lubiłem, podobał się natomiast Ally, która sama mi go kupiła.
Biegiem wyszedłem z hotelu i poszedłem w stronę domu, po drodze kupiłem kwiaty i nie zważając na deszcz, który zaczął padać ruszyłem w dalszą drogę.

Witajcie. Zgodnie z waszą prośbą kontynuuję tego bloga, jednak nie zapomnę o tym fantastycznym, na pewno kiedyś go założę.
Pozdrawiam



sobota, 15 marca 2014

Rozdział 96


Stał przed nami blondyn ubrany w czarne buty, czarne spodnie i bluzkę w tym samym kolorze. Czyli kolory niezbyt optymistyczne. Po jego twarzy było widać, że jest zmęczony, chyba od dawna nie spał.
Dez uśmiechnięty od ucha do ucha podszedł do niego żwawym krokiem i podał mu rękę, Czekał aż chłopak odwzajemni jego gest. Austin jednak podszedł do mnie i spytał spokojnym głosem:
-Czy to już wszystko? - rozejrzał się dookoła- Myślicie, że odzyskacie mnie tym?- wskazał na naszą pracę
-Wybaczcie, ale chyba jestem więcej wart, a może myślicie inaczej? - spojrzał na nas
Zaniemówiliśmy, Nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć, spodziewałam się trochę innej reakcji z jego strony.
Słowa, które wypowiedział bardzo mnie zdziwiły i jednocześnie zasmuciły.
-Tak myślałem- szepnął i miał już wyjść, ale wcześniej podszedł do mnie
-Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie, Ally-powiedział- Ale już nie ze mną
Skierował swe kroki w stronę drzwi. Po chwili zniknął za nimi, a ja miałam wrażenie, że zniknął z mojego życia już bezpowrotnie
Dezmond i Trish podeszli do mnie i mocno mnie przytulili.
Pojedyncze łzy zaczęły spływać po moim policzku, po chwili zmieniły się w prawdziwy strumień.
-Cii, Ally-szepnęła dziewczyna- Zobaczysz, wszystko dobrze się skończy- chyba sama nie wierzyła w to co mówiła
Spojrzałam na nich i ujrzałam w ich oczach łzy, które powstrzymywali resztkami sil.
-Chodźcie na dwór-oznajmił Dez poważnym tonem- Muszę się przewietrzyć
-Dobrze- odparłam wycierając słone łzy, wyszliśmy na zewnątrz i wybraliśmy się na krótki spacer.
Kiedy o tym pomyślę, muszę przyznać, że wyglądało to dość dziwnie: trójka przyjaciół idzie przed siebie, ubrani są elegancko, a wszyscy wyglądają tak jakby nie mieli już po co żyć. Tak samo czuł się blondyn.

Oczami Austina
Doszedłem do mojego hotelu, po wejściu do pokoju padłem na łóżko.
-Ciekawe jak się czują?- pomyślałem na głos- Pewnie źle, tak po prostu ich olałem. Zasłużyli sobie na to, niech trochę pocierpią tak jak ja- uśmiechnąłem się, ale zaraz się zganiłem
-Co ja mówię? Przecież to moi przyjaciele, mimo wszystko
Próbowałem wstać, ale od razu upadłem na ziemię, złapałem się za brzuch i prawie krzyknąłem. Ból nasilał się z każdą chwilą.
-Co mi się dzieje?- spytałem sam siebie- Rany powinny się zagoić, zamiast tego bolą jeszcze bardziej
Ostatkiem sił wdrapałem się na łóżku i położyłem się na nim.
Szybko zasnąłem, a moją ostatnią myślą była Ally.
Miałem niezwykły sen, który ostatecznie zmienił moją decyzję.
A może to nie był sen? Sam nie wiem, chyba mam omamy.

Witajcie. Na samym wstępie ma do was pytanie:
powoli zbliżamy się do końca tej historii, oczywiście mam pomysły na ciąg dalszy, ale to od was zależy, czy po zakończeniu tego opowiadania mam go kontynuować, czy mam założyć nowego bloga ( o wampirach i wilkołakach z bohaterami A&A ).
To już zostawiam wam
Pozdrawiam

środa, 12 marca 2014

Rozdział 95

Dobiegłam do niego i w ostatniej chwili zdążyłam złapać jego dłoń. Teraz chłopak wisiał nad przepaścią.
-Ally, puść mnie!- krzyknął i próbował się wyrwać, ale byłam nieugięta- Moje życie straciło sens
-Co ty wygadujesz?!- spytałam
-Nie mam już dla kogo żyć, chcę umrzeć- przestał stawiać opór
-Austin, proszę porozmawiajmy, ale muszę cię wciągnąć- powiedziałam
Blondyn o dziwo kiwnął głową i z niemałym trudem udało mi się go wyciągnąć.
Dopiero gdy stanął przede mną mogłam lepiej mu się przyjrzeć.
Miał bladą twarz, bardzo schudł, a w jego oczach widziałam wielkie cierpienie. Podsumowując: bardzo zmarniał, a to wszystko była moja wina.
-Dlaczego chciałeś to zrobić?- wyrzucałam mu- Dlaczego chciałeś odebrać sobie najcenniejszą rzecz, jaką jest życie?
-Moim największym skarbem byłaś ty, Ally- podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy- Ale cię straciłem, teraz nie mam już nic- spuścił głowę
-To nieprawda, masz mnie, Deza, Trish, poznaliśmy prawdę i bardzo cię przepraszamy- powiedziałam jednym tchem
-To wszystko?- prychnął- Chcesz mego przebaczenia? Czy ty wiesz jak bardzo cierpiałem? Chciałem nawet się zabić! Puste słowa nic teraz nie znaczą, uwierzyłaś swym ,,przyjaciołom'' zamiast mnie, to teraz do nich sobie wracaj- chciał odejść, ale złapałam jego dłoń
-Wiem, że jest ci ciężko, ale proszę cię o jedno, przyjdź jutro do mojego, znaczy do naszego domu, pokażę ci jak mi na tobie należy, dobrze?- czekałam w niepewności
-Dobrze- odparł i poszedł w swoją stronę
Po chwili zniknął w ciemnościach czarnej jak smoła nocy.
Zmęczona wróciłam do domu. Pierwsze co zrobiłam to poszłam na górę, do mojego pokoju, padłam na łóżko i momentalnie zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się rześka i w pełni wypoczęta, co ostatnio mi się nie zdarzało.
Po wykonaniu wszystkich standardowych czynności zeszłam na dół i weszłam do kuchni, gdzie była dwójka moich przyjaciół.
-I jak, znalazłaś go?- spytała od razu Trish
-Kogo?- odparłam zdziwiona
-Nie udawaj, że nie wiesz. To co znalazłaś Austina, czy nie?
-Można tak powiedzieć...- opowiedziałam im co zaszło
Gdy skończyłam, spotkałam ich przerażone spojrzenia
-Jak mogłaś go puścić po tym co próbował zrobić?! Wiesz, że mógł znowu spróbować?
-Ja tam nie wiem, obiecał, że przyjdzie do nas, znam go, on zawsze dotrzymuje danego słowa
-Obyś miała rację- do rozmowy włączył się Dez
Robiło się coraz jaśniej, poszliśmy się przygotować do przyjęcia.
Gdy byłam już u siebie przypomniała mi się długa, czarna suknia, którą kupił mi kiedyś blondyn.
Ubrałam ją, włożyłam na szyję naszyjnik z moim imieniem, który dostałam od niego, kiedy zostaliśmy parą i nałożyłam na twarz lekki makijaż. To dziwne, ile wspomnień jest zawartych w zwykłych przedmiotach.
Gotowa już wróciłam do mych przyjaciół, którzy także się wystroili i razem czekaliśmy na chłopaka.
Nie trwało to długo, wkrótce w drzwiach stanął on...



niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 94

Oczami Austina
Leżałem zmęczony na łóżku. Wpatrywałem się ślepo w sufit, trwałem w tym stanie kilka godzin, może więcej, nie wiem. Bolało mnie praktycznie wszystko: tors, bo maść nie pomagała, ból cały czas się nasilał, serce, bo nadal nie mogłem zapomnieć.
Niewiele jadłem, praktycznie nie spałem. Nie wiedziałem jeszcze ile tak wytrzymam. Maddie co chwilę do mnie dzwoni, ale nie odbieram, nie chcę się jej narzucać, ma swoje życie, niech z niego korzysta.
Ostatnio zaczęły mnie nachodzić myśli samobójcze. Na początku mnie to przerażało, ale jakiś głos we mnie mówił:
- I tak na nic się już nie przydasz, jeśli ciebie zabraknie to nikt nie uroni ani jednej łzy. Skończ to, przynajmniej zakończą się twoje cierpienia
-Co jeśli to prawda?- szepnąłem słabym głosem do siebie- Może powinienem ze sobą skończyć?
Z wielkim trudem wstałem z łóżka i od razu upadłem na ziemię. Byłem zmęczony, wycieńczony i słaby. Słaby bo nie zatrzymałem przy sobie Ally, Deza, Trish.
Słaby, bo pozwoliłem, by dziewczyna zawładnęła mymi myślami, ale z tym koniec.
-Słyszysz?!- zebrałem się w sobie i krzyknąłem- Z tym koniec!
Podniosłem się i pełny determinacji oraz gniewu podszedłem do drzwi.
Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się w stronę starego, zniszczonego mostu, który stał nad głęboką przepaścią. Chyba się domyślacie, co chcę zrobić...

Oczami Ally

-I jak?- spytała Trish
-Nie odbiera- odparłam- Mam złe przeczucia co do tego
-Wydaje ci się- powiedział Dez- Może wyszedł na chwilę się przewietrzyć, albo pobiegać i zostawił telefon? To w jego stylu
-To prawda, Ally, nie martw się tym. Wierzę, że Austin wybaczy nam nasze głupstwo
-Chyba macie rację, niepotrzebnie się zadręczam złymi myślami- westchnęłam
Reszta poszła do salonu się odprężyć, ale ja nie mogłam, nadal męczyło mnie to, że stało lub stanie się coś złego
-Wiecie co- oznajmiłam przyjaciołom- Wyjdę chwilę na zewnątrz, ogarnę myśli- powiedziałam i wyszłam
Wybiegłam z domu i ruszyłam przed siebie, miałam przeczucie, które mówiło mi bym poszła na stary, zamknięty most, tam też się udałam. Instynkt mnie nie zawiódł, na moście zobaczyłam blondyna, który nerwowo spoglądał na boki.
-Austin!- krzyknęłam- Nie rób tego!- zaczęłam do niego iść
-Ally, ja...- szepnął, nie skończył, bo pękły pod nim spróchniałe deski i chłopak zaczął spadać w dół
-Nie!- krzyknęłam



środa, 5 marca 2014

Rozdział 93

Wparowałam do pokoju Trish bez pukania i zaczęłam nią lekko potrząsać. Niewiele to pomogło. Z każdą chwilą potrząsałam nią coraz bardziej. Znowu nic, usłyszałam tylko trochę głośniejsze chrapanie
wydobywające się z jej gardła. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam po Deza, by pomógł mi ją zbudzić, zanim wykonam kolejny, drastyczny krok, mianowicie oblanie dziewczyny wodą.
Kilka minut później:
-Wow- szepnął- nie wiedziałem, że ktoś potrafi tak głośno chrapać-przyznał
-A jednak. To co teraz zrobimy?
-A po co chcesz ją zbudzić? I dlaczego wyrwałaś mnie z mojego słodkiego snu?- spytał próbując zdobyć się na trochę udawanej złości, jednak gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy od razu wybuchnęłam gromkim śmiechem.
Po chwili rudzielec dołączył do mnie.
Zanim zrozumieliśmy co zrobiliśmy, Trish już wpatrywała się w nas zdziwiona.
Gdy przetarła swe oczy, pomyślałam, że się na mnie zaraz rzuci. Tak przynajmniej mówiła jej mimika twarzy.
-Dobra Ally, mów co masz powiedzieć, bo moje okna na ,,świat same się zamykają''- zaczął Dez
Wyjaśniłam im powoli mój pomysł, na to by Austin nam przebaczył.
Skończywszy, czekałam na ich reakcje.
-Świetny plan, tak więc od jutra zaczynamy operację ,,Śpiew Anioła''- powiedział Dez
-A ty znowu z tymi operacjami?- westchnęłam
-W sumie ładna nazwa- odparła Trish- Tak więc, do jutra moi mili, bo brak snu szkodzi prawdziwej urodzie. Dobranoc- przewróciła się na drugi bok
W takim razie rozeszliśmy się do pokoi. Położyłam się na łóżku i dziwnym trafem szybko zasnęłam.
Następnego dnia:
Promienie słońca powoli wdzierały się do pokoju.
W miarę wypoczęta wyskoczyłam z łóżka i udałam się do łazienki. Gotowa zeszłam na dół, do kuchni, gdzie czekali już na mnie przyjaciele. W ciszy zjedliśmy śniadanie zrobione tym razem przez Trish i wzięliśmy się porządnie do roboty.
Zaczęliśmy ozdabiać pomieszczenia mojego domu i przygotowywać prowizoryczną scenę z całym sprzętem.
-Ally, powtórzysz jeszcze raz nasz plan?- spytał Dez
-No dobrze- odparłam- Najpierw urządzamy małe przyjęcie, później dzwonimy po Austina, następnie śpiewam piosenkę i razem prosimy go o wybaczenie, jasne?
-Jak słońce- uśmiechnął się
Uwinęliśmy się z tym w dwie godziny, ale było warto. Efekt był zadowalający. Spojrzałam na resztę. Trish trochę zła odganiała Deza od przekąsek.
Zostawiłam ich samych i wybrałam numer blondyna.
Ponawiałam próby kilkukrotnie, jednak nic to nie dawało.
Chłopak nie odbierał, miałam złe przeczucia.






niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 92

Biegłam przed siebie najszybciej jak mogłam. Dodatkowo, jak na złość zaczął padać deszcz.
Po przebiegnięciu kilku kilometrów, co chwilę mi zajęło w końcu dobiegłam do domu.
Zdyszana, mokra i bardzo zmęczona wpadłam do środka.
O mały włos nie zderzyłam się z Dezem i Trish.
-Hej, hej spokojnie Ally, co się stało?- spytała dziewczyna
Próbowałam wydobyć z siebie jakieś słowa, ale nie mogłam, głos utknął mi w gardle.
Przyjaciele cierpliwie czekali aż odzyskam zdolność mówienia, co trwało kilka minut. Już gotowa na to opowiedziałam im całą prawdę o moich znajomych, nie pomijając fragmentu o blondynie.
Po wszystkim spojrzałam na ich twarze, w ich oczach widziałam poczucie winy.
-Jak mogliśmy mu nie uwierzyć?!- Trish była na siebie wściekła- Daliśmy wiarę tym kłamcom
-Powinienem stanąć w obronie mojego kumpla- rudzielec spuścił głowę- zamiast tego patrzyłem jak odchodzi
-Ja jestem najbardziej winna- z mego oka popłynęła pojedyncza łza- Co teraz?- spytałam moich przyjaciół
-Sam nie wiem- odparł Dez- Zastanowimy się jutro- spojrzał w okno- Ściemniło się, najwyższa pora pójść spać
-Dobranoc- powiedzieli i oboje poszli do swoich pokoi
-Dobranoc- odparłam cicho i podobnie tak jak oni poszłam na górę
Szybkim krokiem weszłam do łazienki, wzięłam długi, orzeźwiający prysznic i wskoczyłam do mojego dużego, ciepłego łóżka.
Nie mogłam jednak zasnąć, przewracałam się z boku na bok.
Po godzinie zmaganie się ze snem w końcu odpuściłam, wstałam i usiadłam na skraju łóżka.
Odsunęłam kosmyk moich włosów z twarzy i wzięłam do ręki mój zeszyt, którego nie wolno nikomu oprócz mnie dotykać i coś do pisania. Chciałam napisać piosenkę, która odzwierciedlałaby moje uczucia, ale nic mi akurat nie przychodziło do głowy. Odłożyłam trzymane przeze mnie rzeczy i wstałam, by pójść do kuchni po szklankę wody. Już otwierałam drzwi, jednak odruchowo spojrzałam na łóżko, moją uwagę przykuło coś co leżało pod nim. Podeszłam i podniosłam, jak się okazało pomiętą kartkę.
Zaczęłam się wczytywać w napisane na niej słowa. Słowa, które napisał Austin, rozpoznałam jego pismo.
Była to piosenka zatytułowana ,,I Think About You''.
Jej tekst bił na głowę piosenki mojego autorstwa, bo opisywał uczucia blondyna. Uczucia, które czuł chyba do mnie. A ja to wszystko zmarnowałam.
Zrezygnowana usiadłam na łóżku i pozwoliłam, by powracająca fala wspomnień ogarnęła ponownie moje myśli.
Nie na długo, bo zaraz do mojej głowy wpadł ciekawy pomysł, który zamierzałam wykorzystać. Nadal trzymając kartkę z tekstem piosenki chłopaka pobiegłam do moich przyjaciół, by obwieścić im wieści.  

Dostałam kolejną nominację, za którą jestem bardzo wdzięczna
 http://auslly-dziennik.blogspot.com/2013/09/liebster-awards_5250.html