czwartek, 31 października 2013

Rozdział 42

Z Ally było trochę lepiej, już tak bardzo się nie trzęsła, za to mnie coraz bardziej dokuczał chłód.
Było jeszcze dość jasno, mimo dosyć późnej godziny. Po drodze mijaliśmy wiele osób, wśród nich były dziewczyny, które patrzyły na mnie z jakimś błyskiem w oczach, z pewnym pożądaniem.
-Czemu one się tak na mnie patrzą?-spytałem Ally
-A jak myślisz? Niecodziennie widzą pół nagiego, przystojnego, i dobrze zbudowanego chłopaka?
-Czyżbym wyczuwał w tobie nutkę zazdrości?
-No, może troszkę. Myślisz, że co czuję, kiedy inne dziewczyny patrzą z pożądaniem na mojego ukochanego?
-Nie wiem, ale pamiętaj, że jestem tylko twój, nic tego nie zmieni i nie zwracaj uwagi na inne dziewczyny, bo niejedna próbowała mnie poderwać, ale tylko tobie się udało.- uśmiechnąłem się 
Zawsze czekałem na tą właściwą dziewczynę i przypadek sprawił, że ja spotkałem. 
Jest piękna, mądra, utalentowana, ma też inne zalety, ma także i wady, ale dla mnie jest aniołem.
Mam nadzieję, że nic nie przeszkodzi naszej miłości i szczęściu.
Zanim się obejrzałem staliśmy już przy drzwiach naszego domu. Otworzyłem je i weszliśmy [ oczywiście nie zapomniałem ich potem zamknąć ] do środka. 
Razem z Ally poszliśmy na górę do naszego pokoju, chciałem ubrać jakąś koszulkę, Ally ściągnęła moje rzeczy i przebrała się w cieplejsze.
Zauważyłem, że szatynka jest umęczona dzisiejszym dniem. 
-Ally, co ty na to, żebyśmy oglądnęli jakąś komedię?- zaproponowałem, gdy byliśmy już ubrani
-Świetny pomysł- odpowiedziałam- Tylko później zrobię pranie, dobrze?
-Nie chcę cię wykorzystywać, Ally. 
-Chcę ci się jakoś odwdzięczyć, za to, że pozwoliłeś mi ze sobą zamieszkać, ale powiedz mi, robiłeś już wcześniej pranie?- spytała
-Nie robiłem, zawsze chodziłem do pralni i oni już tam prali moje rzeczy za drobną sumkę pieniędzy- przyznałem się bez bicia
-No to pokażę ci jak to się robi, dobrze?
-Dobrze, ale wpierw pójdziemy do salonu, żebyś odpoczęła.
Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Wcześniej wziąłem koc i zeszliśmy na dół.
Przytuleni usiedliśmy wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Akurat zaczynała się jakaś komedia.
Film był nawet dobry, ale w pewnej chwili zauważyłem, że Ally ogarnia zmęczenie.
Wyłączyłem telewizor i wziąłem Ally na ręce. Po cichutku zaniosłem ją do pokoju i delikatnie położyłem na łóżku.
Mnie także ogarnęło znużenie więc rozebrałem się i ubrałem mój standardowy strój do spania [ czyli jedynie czarne bokserki, bez koszulek, czy spodni, bo tak mi po prostu wygodniej ] i zszedłem do salonu.
Nie mogę zasnąć bez Ally, ale nie chciałem jej niepotrzebnie budzić, jedną noc mogę spędzić sam.
Położyłem się na kanapie i przykryłem dość cienkim kocem.
Próbowałem zasnąć, ale było ciężko. W końcu jednak mi się udało.








wtorek, 29 października 2013

Rozdział 41

Czekaliśmy na Deza, nie chcieliśmy się bawić bez niego, rudzielec wie jak zapewnić nam rozrywkę.
W końcu szedł w naszą stronę. Na jego widok oniemieliśmy. Niósł ze sobą górę jedzenia, co chwila mu coś wypadało.
-Dez, po co ci aż tyle jedzenie?- spytałem zdziwiony.
-To na wypadek gdybyśmy zgłodnieli- odparł
Nadal zdziwieni ruszyliśmy do kolejki,
Ja i Ally usiedliśmy w jednym wagoniku. Dez i jego jedzenie w drugim, a Trish w trzecim.
Ruszyliśmy dość szybko i jeszcze szybciej jechaliśmy. Połowa jedzenia rudzielca poleciała na różne strony świata, Dez zadowolony zbytnio nie był.
Ja natomiast ucieszyłem się z adrenaliny. Ostatnio trochę się zaniedbałem. Mało się ruszałem po moim wypadku, jednak zamierzam to odrobić i jak dawniej codziennie rano chodzić poćwiczyć lub pobiegać.
Spojrzałem na Ally, która cały czas się do mnie tuliła. Była blada jak ściana. Po za tym bardzo się trzęsła, mimo, że było naprawdę ciepło.
-Alluś, co się dzieje? Źle się czujesz?- spytałem, gdy już zeszliśmy z kolejki
-Nie, Austiś, no może troszkę. Ale to nic takiego naprawdę.
-Naprawdę nic ci nie jest?- nie byłem zbyt przekonany
-Naprawdę. Chodź dalej, przyjaciele na nas czekają- podeszła i przytuliła mnie.
Objąłem ją w talii i ruszyliśmy do diabelskiego młyna.
Dez i Tish, już na nas czekali. Standardowo usiadłem razem z Ally.
Trish i Dez początkowo nie chcieli usiąść obok siebie. Ale nie mieli innego wyboru.
Po chwili widziałem, że świetnie się dogadują.
-Może coś z tego będzie.- pomyślałem.
Za to z Ally rozmowa nam się nie kleiła. Było widać, ze z szatynką jest coraz gorzej. Ściemniało się, co oznaczało coraz niższą temperaturę. Może jeszcze bardzo zimno nie było, ale Ally tak się trzęsła, że myślałem, ze zaraz mi stąd odleci, Byliśmy na górze diabelskiego młyna, kiedy maszyna się zatrzymała.
Okazało się, że mieli jakąś awarię i zejdziemy stad za jakieś 10 minut.
Z moją Ally było naprawdę źle. Dziś była ubrana w bluzkę z krótkim rękawem i krótką spódnicę.
Ja natomiast ubrałem się w krótkie spodnie, koszulkę i na wszelki wypadek skórzaną kurtkę, moją ulubioną.
Ściągnąłem z siebie moja koszulkę i kurtkę i założyłem je na Ally.
-Lepiej Ally?-spytałem troskliwie
-O wiele lepiej, dziękuję. A tobie zimno nie będzie?- spytała widząc, mój nagi, umięśniony tors
-Nie, skąd-skłamałem, bo mnie także dokuczał chłód
W końcu zeszliśmy na dół. Czekali na nas przyjaciele.
-Austin, czemu jesteś pół nagi, kiedy jest dość zimno?-spytali niemal jednocześnie
-Ally było zimno to oddałem jej trochę mojego ubrania.
W milczeniu wracaliśmy do domu. Podziękowaliśmy Dezowi i Trish za świetną zabawę.
W dwójkę ruszyliśmy do domu.





niedziela, 27 października 2013

Rozdział 40

Oczami Austina

Promienie słońca leniwie wdzierały się do pokoju.
Powoli otworzyłem oczy i popatrzyłem na leżącą obok mnie szatynkę, która leżała przytulona do mojego boku i ręką obejmowała mój brzuch. Ally była naprawdę piękna, a ja czułem się wspaniale, że mam taką dziewczynę przy mnie.
Ally otworzyła swe piękne oczy i popatrzyła na mnie uśmiechnięta. Odwzajemniłem uśmiech.
Było nam bardzo przyjemnie. Nie chcieliśmy jeszcze wstawać. Była dopiero 7.
Leżeliśmy przytuleni do siebie do około 10, kiedy rozległ się dzwonek od drzwi.
-Austin, ja pójdę-powiedziała brunetka
-Nie, ja pójdę, lepiej się ubierz, Ally- odpowiedziałem i tak jak byłem ubrany, czyli w samych bokserkach zszedłem na dół.
Otworzyłem drzwi. Byli za nimi Dez i Trish. Chcieli coś powiedzieć, ale zamilkli i mrugnęli do siebie porozumiewawczo.
Zrozumiałem o co im chodzi. Większą część twarzy, mój brzuch oraz klatka piersiowa miałem umazane szminką Ally. Gdyby nigdy nic, powiedziałem;
-Cześć wam. Co tam?
-Chcieliśmy spędzić z wami więcej czasu, ale chyba wam nie przeszkadzamy?-spytali nieufnie
-Nie, no co wy.-odpowiedziałem i w tej chwili doszła do nas Ally.
Umówiliśmy się, że pójdziemy na miasto. Przyjaciele mają po nas przyjść tak za godzinę.
Wróciłem na górę się ubrać. Wziąłem orzeźwiający prysznic. Ally zrobiła podobnie.
Nie mieliśmy nic ciekawego do roboty, toteż usiedliśmy na kanapie i przytuleni oglądaliśmy jakąś komedię.
Po 11 rozległ się dzwonek. To byli nasi przyjaciele.
Ruszyliśmy do miasta. Dość szybko doszliśmy.
Wpierw weszliśmy do jakiejś małej knajpki coś zjeść. nikt z nas nie jadł dziś śniadania. Ja i Ally zamówiliśmy po sałatce. Dez i Trish wzięli sobie frytki. Trochę zdziwieni popatrzyli na nas, ale nic nie powiedzieli.
W końcu każdy z nas mógł zjeść swoje danie.
Dez chciał się napić, ale nie mógł otworzyć butelki.
-Głupia butelka. Kto ją zamykał?!-spytał oburzony
-Daj, ja otworzę-powiedziałem
-Na pewno nie dasz rady, ale okej- dał mi swój napój.
A ja z łatwością go otworzyłem i podałem oniemiałemu rudzielcowi.
Zjedliśmy, zapłaciliśmy i wyszliśmy z knajpki. Uzgodniliśmy, że pójdziemy do wesołego miasteczka, które jest niedaleko. Toteż dość szybko doszliśmy. Dez wniebowzięty od razu kupił i zjadł watę cukrową a my kontynuowaliśmy zabawę w wesołym miasteczku. 

Witajcie. Rozdział byłby dłuższy, ale jadę dziś do Rzeszowa i nie wyrobiłabym się. Dziś rozdział trochę wiejący nudą, ale pamiętajcie, niedługo się rozwinie. Dzisiejszy rozdział to rozdział już 40 i 10000 wyświetleń. 
 Bardzo dziękuję!

sobota, 26 października 2013

Rozdział 39

Szliśmy w milczeniu, kiedy nagle zaczął padać deszcz. Było mi naprawdę zimno. Austin to zauważył. bo bez słowa ściągnął z siebie marynarkę i założył ją na mnie.
-Nie będzie ci zimno?-spytałam
-Nie, no co ty.-odpowiedziałam, ale widziałam, że jednak trochę drży.
Było dość ciemno, toteż niewiele widzieliśmy. Deszcz nam też nie pomagał. Przechodziliśmy obok domu Trish. Podeszliśmy i zapukaliśmy. Otworzyła nam chyba jej mama.
-Dzień dobry. Nie za późno na odwiedziny? A ty pewnie jesteś Ally. Miło mi cię poznać-powiedziała- Zapraszam. Trish jest na górze wraz z Dezem.
Gdy usłyszałam, że jest z Dezem troszkę się zdziwiłam. Jednak poszliśmy na górę. Już chciałam wejść, ale usłyszałam chyba śmiech. Zdziwiona jeszcze bardziej, zapukałam. Otworzył nam rudowłosy.
-O cześć wam. Nieźle przemokliście, co? Wchodźcie.
W środku była Trish. Bardzo uśmiechnięta Trish. To wszystko było bardzo podejrzane. Ja i Austin chcieliśmy spytać się, czy pojechaliby z nami do Los Angeles. Blondyn wziął na siebie Deza, ja czarnowłosą. Chłopcy wyszli z pokoju.
-No co tam u ciebie słychać?-spytała
-Wszystko po staremu. Oprócz tego, że mam najwspanialszego chłopaka na świecie-powiedziałam
-No, opowiadaj jaki jest.
-Czekaj, chciałam się ciebie o coś spytać. Austin o to samo pyta się Deza. Czy pojechałabyś z nami do Los Angeles?- spytałam
-Czekaj, zaraz wrócę.-powiedziała
Wyszła, a za drzwiami usłyszałam krzyk radości. Po chwili wróciła.
-Mogę jechać.-oznajmiła poważnie
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po chwili wrócili chłopcy.
-Załatwione, a u was?-spytał blondyn
-Wszyscy jadą.
Posiedzieliśmy parę minut i wyszliśmy, bo przestało padać. Wracaliśmy trzymając się za ręce. Wstąpiliśmy jeszcze do moich rodziców. Dali nam zgodę na wyjazd. Powiedzieli też żebyśmy byli grzeczni i że Austin ma mnie pilnować, ech...
Szybko doszliśmy do naszego domu.
Gdy już weszliśmy i zamknęliśmy dom blondyn zapytał:
-Ally na co masz ochotę? Może na naleśniki?
A ja pamiętając naszą randkę odpowiedziałam:
-Na ciebie.
Poszliśmy na górę. Austin wziął mnie na ręce i położył na łóżku.
Delikatnie zaczął mnie całować po szyi, ściągnęłam z niego bluzkę i spodnie. On ściągnął ze mnie sukienkę. Kiedy jednak chciał rozpiąć mi biustonosz powiedziałam.
-Proszę Austin, jeszcze nie teraz.
-Więc na razie gra wstępna, robi się-powiedział uśmiechnięty.
Zostaliśmy w samej bieliźnie. Całowaliśmy się, z każdą chwilą coraz namiętniej i mocniej. On gładził powoli moje plecy, przeszedł mnie dreszcz. W subtelny sposób odwrócił się, teraz ja byłam na dole.
Zaczął muskać ustami moje odkryte części ciała. Powoli położył się na mnie, coraz bardziej na mnie napierając, co było nawet przyjemne. Po chwili jednak blondyn leżał na plecach. Położyłam się na nim i przytuliłam.
-Chciałabym się codziennie obok ciebie budzić Austin.-powiedziałam dość cicho.
-Ja także, Ally. Nikogo bardziej od ciebie nie pragnę. Jesteś najlepszą rzeczą, która mogła mi się przytrafić, ale żeby była jasność. To była tylko gra wstępna, prawda?
-Oczywiście-odparłam
-Cieszę się, bo to była tylko część tego co cię ze mną czeka i tego nie unikniesz-powiedział z chytrym uśmieszkiem.
Zmęczona dzisiejszymi wrażeniami położyłam się obok blondyna.
Przykrył nas i wtuleni w siebie zasnęliśmy.






czwartek, 24 października 2013

Rozdział 38

Oczami Ally

Byłam taka szczęśliwa! W końcu nasza pierwsza oficjalna randka.
 Miała się wcześniej odbyć, przeszkodziła nam w tym jednak moja babcia...
Chciałam ubrać się na dzisiejszą randkę naprawdę szałowo.
I tak zamierzałam zrobić.
Austin poszedł się ubrać, zrobiłam podobnie. Poszukałam nową, czerwoną, dość długą sukienkę i czarne szpilki. Ubrałam się i starannie umalowałam,
W końcu skończyłam. Efekt był naprawdę wspaniały. Sukienka z niezbyt głębokim dekoltem idealnie na mnie leżała. Szpilki były naprawdę ładne i dodawały mi trochę centymetrów, jednak i tak byłam niższa od blondyna.
Zadowolona z efektu zeszłam na dół. Stał tam blondyn ubrany w garnitur, który dodatkowo eksponował jego mięśnie i muskularną sylwetkę. Trzymał róże. Naprawdę piękne. Na mój widok chłopak oniemiał.
-Wow, Ally. Wyglądasz pięknie. Przy tobie najpiękniejsza róża to zwykły chwast.-powiedział i wręczył mi kwiaty. Włożyłam je do wazonu z wodą.
-Ty też wyglądasz niczego sobie, przystojniaczku.-przejechałam powoli ręką po jego umięśnionej klatce piersiowej- To gdzie idziemy?
-Do eleganckiej restauracji.
Wyszliśmy z domu. Szliśmy trzymając się za ręce. Między nami trwała cisza. Taka przyjemna cisza.
Pogoda była wspaniała. W oddali jednak się chmurzyło. Nie przeszkadzało mi to rozkoszować się ciepłem i blaskiem słońca.Wspaniale szumiał wiatr, ptaki śpiewały. Po prostu raj.
Rozmarzyłam się. Musiałam jednak wrócić do rzeczywistości, ponieważ już doszliśmy.
Restauracja była dość dużym budynkiem. Troszkę onieśmielona weszłam tam wraz z Austinem. Przy wejściu stał niski mężczyzna. Podeszliśmy do niego. On popatrzył do swojej dużej księgi i wpuścił nas bez zbędnych pytań. Poszedł za nami i pokazał nam nasz stolik. Wkrótce jednak musiał nas opuścić.
-Myślałam, że do takich miejsc trzeba mieć rezerwację Austin.-powiedziałam
-Mas rację. Rezerwowałem tu stolik wczoraj. Inni muszą być tu zapisani nawet kilka miesięcy wcześniej.
-Więc jak ci się to udało?
-Ludzie pamiętają moje skromne czyny, byli tak uprzejmi, że szybko nas zarezerwowali.
Naszą dyskusję przerwał kelner, który zaproponował danie dnia. Brzmiało naprawdę dziwnie, ale poprosiliśmy o kartę dań. Gdy popatrzyłam na ceny zdębiałam. Było tu naprawdę drogo. Blondyn jednak niewzruszony zamówił swoje danie i wodę. Poszłam w jego ślady.
Dość szybko je otrzymaliśmy. Równie szybko zniknęły z talerzy. Były naprawdę pyszne.
Zapragnęłam stąd wyjść. Nie dlatego, że mi się tu nie podobało. Po prostu nie lubię tłumów.
Jednak usłyszeliśmy muzykę. Austin zaprosił mnie do tańca. Nie potrafiłam mu odmówić.
Ostatnio blondyn trochę mnie podszkolił w tańcu. Zaczęliśmy tańczyć w rytm jakiejś spokojnej melodii, gdy usłyszeliśmy, że ktoś wszedł na scenę z informacją.
-Witam państwa. Zapewne mieliście nadzieję, że dziś specjalnie dla was zaśpiewa pewien muzyk. Niestety, dziś nie wystąpi. Bardzo was przepraszamy.
Popatrzyłam na przygnębionych ludzi. Austin najwyraźniej zauważył smutek gości, bo wszedł na scenę i szepnął coś na ucho tamtemu mężczyźnie.
-Proszę państwa. Ten oto człowiek zgodził się dla państwa zaśpiewać. W takim razie zapraszam i już nie przeszkadzam.
Austin wziął od niego mikrofon i puścił do mnie oko. Uśmiechnęłam się do niego. Zaczęła lecieć muzyka, a on zaczął śpiewać jedną z moich piosenek. Była to piosenka ''A Billion Hits''. Zaśpiewał ją naprawdę dobrze. Gdy skończył rozległy się gromkie brawa. Dołączyłam się do nich. Po chwili blondyn zszedł do mnie.
-Zatańczysz?-spytał
-Oczywiście.-odparłam
Tańczyliśmy w rytm dość szybkiej piosenki. Szybko się skończyła i zamiast niej była wolna melodia.
Przytuliłam się do niego, a on do mnie. Razem powoli sunęliśmy po parkiecie. Gdy skończyła się muzyka.popatrzyłam Austinowi głęboko w oczy. Jego oczy były piękne. Wszytko przestało się liczyć. Istnieliśmy tylko my. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Jednak w porę się opanowałam. Połozylam palce na jego ustach i szepnęłam.
-Nie tutaj.
Poszliśmy szybko zapłacić. Oczarowani wyszliśmy z budynku.

Witajcie. Rozdział dziś trochę dłuższy z okazji tego, że w niedzielę gdzieś jadę i nie wiem czy wyrobię się z dłuższym rozdziałem. Dodałam dziś dwie nowe strony na blogu. Bohaterowie i kontakt. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Cieszy mnie również to, że przybywa czytelników.
Pozdrawiam.
  
 

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 37

Oczami Austina

Powoli dochodziliśmy do domu. Nie śpieszyło się nam. No bo, co mamy robić, gdy mamy aż 4 miesiące wakacji? Nigdy nie spodziewałem się czegoś takiego, ale zastanawia mnie jedno:
Kto podpalił naszą szkołę?
Zadręczałem się myślami, Ally chyba to zauważyła.
-Austin, nad czym tak rozmyślasz?-spytała
-Nad szkołą wolnym czasem i tym co będziemy robić.
-Wiesz, zanim się przeprowadziłam do Miami mieszkałam w Los Angeles. Nie sprzedaliśmy poprzedniego domu, więc jeśli chciałbyś to wraz z Dezem i Trish moglibyśmy tam na trochę wyjechać i odpocząć. Przy okazji poznałbyś moich poprzednich znajomych.
-Serio?-ucieszyłem się-Zawsze chciałem zobaczyć miasto aniołów i Hollywood.
-Cieszę się. Spytajmy się najpierw Deza i Trish, więc się aż tak nie ekscytuj.-przystopowała mnie
Szczęśliwy ruszyłem z Ally dalej. Pojechać do Los Angeles? To naprawdę niesamowite!
Musiałem w końcu jednak zejść na ziemię, bo już doszliśmy.
Weszliśmy na górę i poszliśmy do naszego pokoju.
 Ściągnąłem moją bluzkę, Ally zaczęła zdejmować ze mnie opatrunek. Dość szybko skończyła.
Za mną znajdowało się lustro. Przejrzałem swoje plecy i w pewnej chwili ujrzałem coś co przykuło moją uwagę. To była chyba blizna, ale nie jestem pewien...
-Coś się stało?-spytała w pewnej chwili Ally
-Tak. Co ja mam na plecach? To chyba blizna-powiedziałem
-To prawda. Po twoim wypadku w tym płonącym budynku musiałeś przejść małą operację, bo jeden z odłamków znajdował się w twoim ciele. I po tym masz tą dość dużą bliznę.
-Super-powiedziałem sarkastycznie-Ale nie chcesz ode mnie odejść lub coś podobnego?-spytałem smutny-Blizny szpecą, a ja mam aż trzy.
-No coś ty, głuptasie.Oczywiście, że nie. Jak coś takiego mogło przyjść ci do głowy? Blizny może i niektórych szpecą, ale u ciebie sprawiają, że jesteś jeszcze bardziej przystojny.
Przytuliłem ją i pocałowałem w usta. W pewnej chwili przypomniało mi się, że miałem ją zabrać na randkę.
-Ally, pozwolisz, że zaproszę cię na randkę?
-Jasne, że tak. Nie musisz się nawet pytać. Gdziekolwiek z tobą pójdę, wiem, że przy tobie jestem bezpieczna.


Witajcie. Parę osób ostatnio pisało mi, ze rozdziały mogłyby być trochę dłuższe. Wiem o tym i obiecuję, że postaram się, by rozdziały w dni wolne były trochę dłuższe. Niestety, ale na tygodniu mam mało czasu.
Pozdrawiam.
Ps. W moim opisie dodaję mój e-mail. Jeśli ktoś miałby do mnie pytania lub prośby to zapraszam do pisania.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 36

Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic.
Gdy zimny, orzeźwiający strumień wody spływał po moim ciele mogłam się uspokoić i spokojnie pomyśleć.
-Co Austin zawinił temu brunetowi?-pomyślałam-Przecież nikomu nie szkodzi, za to chętnie innym pomaga.
Rozmyślałam tak dalej i w pewnej chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Ally, wszystko w porządku?-spytał znajomy głos
-Tak, a czemu pytasz?-odpowiedziałam
-Siedzisz tam naprawdę długo, już zaczynałem się powoli martwić.
-Nic mi nie jest, Austin. Ale tak w ogóle, ile już tu jestem?
-Jakieś półtora godziny.
-O kurczę, zaraz wyjdę.
Szybko się wytarłam i ubrana wyszłam.
-Zamyśliłaś się w łazience?-spytał mój chłopak
-Tak, to co robimy?
-Może chodźmy na spacer?
Wyszliśmy z domu [ nie zapomnieliśmy go teraz zamknąć].
Kierowaliśmy się do parku, gdy usłyszeliśmy jakieś krzyki.
Pobiegliśmy tam najszybciej jak umieliśmy. Okazało się, że starsza pani wołała o pomoc, bo jej kot utknął na drzewie. Nie miałam ochoty wdrapywać się na drzewo, ale blondyn, zanim się obejrzałam był już na drzewie i trzymał kota. Zszedł z drzewa i oddał zwierzę właścicielce.
Pożegnaliśmy się z nią i ruszyliśmy dalej. Jednak po chwili coś mi się przypomniało.
-Austin, chodź na chwilę ze mną do szpitala-powiedziałam
-Co się stało, źle się poczułaś?-spytał troskliwie
-Nie, chodzi o to, że chciałam się zapytać lekarza, czy potrzebny ci ten opatrunek, bo widzę, że bardzo ci przeszkadza.
-No dobrze, chodź.
Szybko doszliśmy. Gdy weszliśmy, lekarze zrobili na nas wielkie oczy.
-Nie dziwię się im-pomyślałam
Pamiętałam poprzednią wizytę blondyna tutaj, lekarze zachwyceni nie byli. teraz też nie.
Podeszliśmy do lekarza, który bardzo dobrze nas zna. Na nasz widok, zlał się potem, ale w porę się opanował.
-W czymś pomóc?-spytał
-Tak, chcielibyśmy wiedzieć, czy Austin może już zdjąć bandaż.
-Zapraszam do gabinetu.
Weszliśmy za nim. On obejrzał chłopaka i był bardzo zdziwiony, że chłopak tak szybko wyzdrowiał.
Według niego, blondyn mógł już zdjąć opatrunek. Szybko wyszliśmy ze szpitala i kierowaliśmy się ku domu.

Witajcie. 
Dziś o 18.00 jest kolejna akcja #R5ComeToPoland na Twitterze o 18.00
Na pewno damy radę! Pozdrawiam. 

sobota, 19 października 2013

Rozdział 35

Oczami Austina

Było po 2, gdy obudziły mnie hałasy z dołu.
-Dziwne-pomyślałem
Chciałem pójść i to sprawdzić, ale nie chciałem obudzić Ally, która była do mnie przytulona.
-Ally-cicho szepnąłem i odsunąłem kosmyk włosów z jej twarzy.
Po chwili patrzyły na mnie jej oczy.
-Co się dzieje, Austin?-spytała zaspanym głosem
-Słyszę coś na dole, pójdę to sprawdzić.
-Może lepiej jeśli ja pójdę.
Nie słuchałem jej i powoli szedłem po schodach, po chwili obok mnie stała moja Ally.
Ujrzeliśmy, że ktoś krząta się po kuchni wyraźnie czegoś szukając.
Drzwi od pola były otwarte, jako, że byłem w samych bokserkach sprawiło, że po chwili lekko drżałem z zimna. Ally to zauważyła bo od tyłu lekko mnie przytuliła.
Po chwili powoli kierowałem się ku włamywaczowi, Ally została za drzwiami i wszystkiemu bacznie się przyglądała. Szedłem dość cicho, jednak tamten niższy ode mnie brunet odwrócił się i mnie zobaczył. Po chwili ruszył na mnie z nożem w ręku.
-Nie tym razem-pomyślałem
Szybkim ruchem wytrąciłem mu narzędzie, zaczęliśmy się bić. Byłem od niego silniejszy, więc bylem na wygranej pozycji.
Przerażona Ally przyglądała się temu. Chciała mi pomóc, jednak krzyknąłem by została tam gdzie stoi.
Po chwili brunet leżał na ziemi. Chciałem go przytrzymać, jednak gdy się ku niemu pochylam on wyciągnął gaz i prysnął mi nim w twarz. Poczułem ból, oprawca wykorzystał okazję i uciekł.
Nic nie widziałem i już po chwili wpadłem na ścianę.

Oczami Ally
Tamten chłopak prysnął mojemu Austinowi chyba gazem pieprzowym, bo blondyn nic nie widział, dlatego po chwili wpadł na ścianę. Pomogłam mu wstać. W kuchni przemyłam mu twarz tłustym mlekiem. Przyłożyłam mu do twarzy także lód w worku. Po chwili chłopak już widział.
-Dzięki Ally. Skąd wiedziałaś jak mi pomóc?-spytał
-Kiedyś mama mówiła co robić w takich przypadkach. Jakimś cudem to zapamiętałam-uśmiechnęłam się, ale już po chwili spoważniałam-Czego ten brunet od ciebie chce?
-Nie wiem. Najwyraźniej czegoś tu szukał, ale policja nie potrafi go odnaleźć-zacisnął pięści ze złości.
Podeszłam i przytuliłam go.
-Grunt, że tobie nic nie jest.
Poszliśmy na górę w celu przebrania się. Z wrażeń raczej już byśmy nie zasnęli, ale teraz nie zapomnieliśmy zamknąć drzwi.


Witajcie. Rozdział już 35. Dość szybko to minęło.
Dzisiejsza przygoda naszych bohaterów była spowodowana tym, ze nie zamknęli drzwi. Wczoraj mój wychowawca opowiedział nam ciekawą historię wziętą z jego życia. Pewnego dnia on i jego rodzina wybrali się na wesele, w domu został syn, który miał pilnować domu i zamknąć drzwi. Zamknął je, ale klucz został, zgadnijcie gdzie? 
W drzwiach! Gdy wrócili mieli do niego pretensje.
-No co chcecie? Przecież zamknąłem drzwi-powiedział
-A gdzie klucz?
-O kurde...




czwartek, 17 października 2013

Rozdział 34

Dość szybko wyszliśmy z domu, nie chciałam doznać większego wstydu od strony taty. Cały czas mówił o tym, że Austin jest idealnym kandydatem na zięcia, co mnie z lekka denerwowało. Muszę z nim się później rozmówić.
Tymczasem w trójkę szliśmy, a raczej w dwójkę. Ja z babcią we dwie szłyśmy i gadałyśmy jak najęte, za to blondyn szedł za nami w dość wolnym tempie. 
-I gdzie się poznaliście?-spytała w pewnej chwili moja babcia
-Kto?
-Ty i Austin
-W dość niezwykły sposób, babciu. Pewnego dnia weszłam do ciemnej uliczki, bo tylko przez nią można było przejść do biblioteki. W pewnej chwili ktoś mnie zaatakował, ale wtedy zjawił się Austin i mnie uratował, sam przy tym trafił do szpitala.
-Taka miłość nie zjawia się już dość często, ale ciebie spotkało naprawdę wielkie szczęście... 
-O czym tak dyskutujecie?-w pewnej chwili spytał blondyn
-Opowiadałam babci o sytuacji gdzie się poznaliśmy, a ona mówiła jakie wielkie szczęście mnie spotkało-powiedziałam i lekko go przytuliłam, a on odwzajemnił. Mama mojej mamy w tej chwili puściła do mnie oczko.
-Co już się nie smucisz, że idziesz do sklepu?-spytałam go i puściłam
-I tak nie ucieknę, spróbuję w tym znaleźć trochę radości.
W końcu doszliśmy. Skierowaliśmy się do sklepu z odzieżą. Dziś była wyprzedaż, jednak było niewiele osób.
Blondyn także chciał coś sobie kupić, więc wszyscy ruszyliśmy do ubrań. 
Austin już po paru minutach był gotowy do wyjścia, jednak my dopiero zaczynałyśmy.
Dość szybko się jednak uporałyśmy i już po chwili wszyscy wracaliśmy do domu. 
Odprowadziliśmy moją babcię i sami ruszyliśmy do naszego lokum.
-To był zwariowany dzień, prawda?-spytałam gdy już byliśmy w środku.
-Ten dzień się jeszcze nie skończył.-powiedział i pocałował mnie lekko w czoło.
-Może i nie, ale pamiętaj miałeś być grzeczny, aż skończę 18 lat.-pogroziłam mu palcem
-Tak? Ale z tego co pamiętam to ty wtedy zaczęłaś.
-No dobra, nie drocz się już ze mną, robi się już późno.
Zjedliśmy coś na szybko. W podobnym tempie przebraliśmy się.
Przytuleni do siebie dość szybko zasnęliśmy. 
Jednak zapomnieliśmy zamknąć dom...






wtorek, 15 października 2013

Rozdział 33

-Co było w tym liście?-spytałam
-Zgadnij.
-No nie wiem. Zaproszenie od samego prezydenta dla dwóch osób?
-Eee nie... Coś dużo lepszego. Piszą, że w związku z moimi bohaterskimi czynami urząd będzie mi dawać dość dużą sumę pieniędzy co miesiąc. Będę musiał tylko po nie przychodzić.
-Wow. Czyli nie będziesz już musiał pracować. Będziesz mógł się byczyć całe dnie, a pieniądze będą prawie same przychodzić.
-Ta, trochę to dziwne, ale mi pasuje. W kopercie jest też trochę pieniędzy. Co ty na to żebym cię dziś wziął na naszą pierwszą randkę do eleganckiej restauracji?
-Z miłą chęcią Austin, dziękuję. A tak w ogóle to ile będziesz pieniędzy dostawać z urzędu?
-Wystarczy na wygodne życie.
Wyszliśmy z domu, bo na siedzenie w domu było zbyt gorąco. Skierowaliśmy się do Sonic Booma, bo dawno nie widziałam się z moją rodziną.
Weszliśmy i mój tata akurat kłócił się z jakimś klientem, ale gdy tylko nas zobaczył od razu do nas podszedł.
Mama z babcią także do nas przyszły.
-Ally, jak my cię dawno nie widzieliśmy-powiedziała mama
-No, Austin. Widzę, że nie opuszczasz Ally nawet na krok. Jesteś jej pierwszym chłopakiem i nasza córunia
wpadła po uszy.
-Tato, proszę!
-Ally, a co ty na to żebyś trochę czasu spędziła ze swoją babcię, odpoczniesz trochę od Austina.-powiedziałam mama
-Dobrze. Babciu gdzie pójdziemy?-zwróciłam się do babci
-Może poszłybyśmy na małe zakupy? Tylko przydałby się nam ktoś kto niósłby nasze bagaże.
-Austin.-popatrzyłam na mojego blondynka
-Proszę, tylko nie to.
-Nie martw się, wszystkiego nie będziesz sam nieść. Złamane żebra dają ci trochę swobody.
-Zaraz co?-spytali zdziwieni rodzice
Opowiedzieliśmy im historię z płonącym domem, z wypadkiem blondyna i całą resztą. Cały czas z niedowierzaniem patrzyli na blondyna.
-Mówiłem że to idealny kandydat na naszego zięcia.
We trójkę szybko wyszliśmy ze sklepu.

Witajcie. Kolejny rozdział i kolejne dni mijają. 
Zauważyłam, że nie mam w ogóle ostatnio komentarzy co mnie smuci.
Pamiętajcie komentarz-wena i lepsze rozdzialy. Nie opuszczajcie mnie.
Pozdrawiam.



Uwaga #R5family!

W środę (16.10) o godzinie 18.00 na twitterze odbędzie się akacja #R5ComeToPoland. Musimy się sprężać, bo 23 października mają być wybrane państwa do trasy koncertowej w przyszłym roku, a my MUSIMY być wśród nich! Proszę, zachęcacie innych do tego spamu, podawajcie dalej, piszcie o tej akcji na tt albo blogach, SPAMUJCIE. Akcja musi się udać, to jest nasza szansa! Do dzieła! Liczę na was #R5family!
Pozdrawiam Klaudia

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 32

Wraz z Austinem staliśmy w lesie, obok jakiegoś starego domku. Zbliżali się do nas jacyś trzej mężczyźni, jeden z nich trzymał nóż. Blondyn ukrył mnie za sobą, w tej samej chwili dwaj mężczyźni siłą zabrali go ode mnie. Chciałam pobiec do chłopaka, ale nie mogłam, bo jeden z oprawców mnie trzymał i nie pozwalał się wyrwać. Ujrzałam też, że tamci straszliwie kopią i biją blondyna, na końcu wbili mu nóż, gdy upadł nadal go kopali po głowie i całym ciele. Udało mi się wyrwać i pobiec do niego. Nie żył...

Obudziłam się z krzykiem i łzami. Popatrzyłam na Austina i z ulgą stwierdziłam, że to był tylko sen.
Obudziłam jednak brązowookiego, który popatrzył na mnie i wytarł łzę z mego policzka. 
Przytulił mnie do swojej obandażowanej klatki i powiedział.
-Cii... To był tylko zły sen, jestem przy tobie.
-Obiecaj, że zawsze będziesz.
-Obiecuję.-powiedział
Poszliśmy z powrotem spać, jednak nie mogłam usnąć. Przewracałam się z boku na bok. 
-Śpisz?-spytał chłopak
-Nie mogę.
-Poczekaj, zaraz wrócę.
Powoli wstał i wyszedł. Po chwili przyszedł z gitarą.
-Zaśpiewam coś, dobrze? Może dzięki temu szybciej zaśniesz.-powiedział
Grał na gitarze i zaśpiewał ''Heart beat'' w wersji akustycznej. 
Gdy skończył usiadł obok mnie.
-Lepiej?-spytał
-Lepiej-odpowiedziałam i wtuliłam się w niego
Szybko zasnęliśmy.
Wstaliśmy około 9.00. Blondyn popatrzył na mnie.
-Jak się spało?
-Bardzo dobrze.
Poszliśmy się szybko ubrać.
Zeszliśmy na dół, akurat usłyszałam dzwonek. Poszłam otworzyć, za nimi stał listonosz, który wręczył mi list dla Austina. Podałam go mu by przeczytał. Gdy skończył na jego twarzy zagościł uśmiech. 

 

sobota, 12 października 2013

Rozdział 31

-I co powiesz Austiś, co?-spytałam z chytrym uśmieszkiem
-Trochę mi mokro, ale przyjemnie. Przyłączysz się?
-Nie dziękuj...-szybko złapał mnie za nogę i już po chwili pływałam obok niego
-No chodź się przebrać Ally, Robi się coraz chłodniej, nie chcę żebyś się znów rozchorowała.
Szybko wyszliśmy z basenu i w tym samym tempie poszliśmy na górę do naszego pokoju się przebrać.
Dość szybko się przebrałam, ale zauważyłam, że bandaż i opatrunek blondyna nie nadają się już do użycia.
-Czekaj Austin, pójdę po bandaże. Zaraz wrócę.
Byłam mu to winna, ale zasłużył sobie na wylądowanie w basenie.
Szybko znalazłam potrzebne rzeczy i wróciłam do chłopaka.
Założyłam mu nowy opatrunek i chłopak mógł się przebrać. Było jeszcze dość wcześnie, toteż wyszliśmy z domu uprzednio go zamykając.
Chciałam pójść do Trish ją odwiedzić, ale Austin mi przypomniał, że dziewczyna jest chora. Nie chciałam jej przeszkadzać.
Weszliśmy do centrum handlowego. Chłopak miał nietęgą minę.
-Ally tylko nie mów, że idziemy na zakupy-powiedział
-Idziemy, idziemy.
-Tylko nie to!
-Wchodzisz do palących się budynków, a boisz się zakupów.
-Nie zakupów, tylko noszenia wielu toreb z zakupami.
-No dobra już, chodź.
Weszliśmy do sklepu, lecz chłopak miał taką minę jakby szedł na ścięcie.
Porobiłam małe zakupy, ale i tak wyszło z tego pięć toreb.
Chłopak wziął je wszystkie, ale ja odebrałam mu dwie, bo jednak blondyn musiał się oszczędzać. Złamane  żebra w końcu go bolą.
Szybko doszliśmy. Zjedliśmy po dwie kanapki. Poszłam wziąć szybki prysznic.
Czekałam na blondyna, który także poszedł się umyć. Gdy wyszedł poszliśmy do pokoju. Dość długo nie mogliśmy zasnąć. W końcu jednak nam się udało.

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 30

W końcu puściłam blondyna z mych objęć. Ten uśmiechnął się, ja także. Popatrzyliśmy na siebie.
-All co dziś robimy?-spytał
-Chciałam dziś oglądać pewien film. Chciałbyś ze mną go oglądnąć?
-O czym jest?
-Film o miłości dwojga ludzi.-powiedziałam
-To raczej mnie nie zainteresuje.
-No nie bądź taki. To chociaż ze mną posiedź.
-Jestem dosyć zmęczony. Ale, no dobrze-powiedział widząc moją zawiedzioną minę.
Usiedliśmy na kanapie i włączyłam telewizor. Film akurat się zaczynał. Nie minęło 20 minut, a blondyn już spał.
-No cóż-pomyślałam-Mówił, że jest zmęczony. Przynajmniej jest przy mnie.
Film zbliżał się do końca, ale ja miałam cała twarz mokrą. Z łez. Szlochałam dość cicho. Film był naprawdę wzruszający.
W pewnej chwili chłopak powoli wstał, popatrzył na mnie i mnie przytulił.
-Wybacz, że płaczę, ale to z tego filmu. Wiedziałam, że tak będzie. Skąd wiedziałeś jak zareagować w takiej sytuacji, Austin?
-Moja mama, gdy żyła, także często płakała na takich filmach. Mój tata na początku ją uspokajał, ale potem to ja przejąłem tę rolę.-powiedział smutno
-Musieli być wspaniałymi ludźmi, skoro wychowali takiego mężczyznę jak ty.-powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się- Ratujesz ludzkie życie, jesteś troskliwy, życzliwy, przystojny, wysportowany, umięśniony, świetnie tańczysz, świetnie śpiewasz, gotujesz tak, że na samo wspomnienie twoich dań cieknie mi ślinka, potrafisz rozśmieszać-wymieniała bym tak dalej, ale chłopak zamknął mi usta pocałunkiem.
-I tak się podsumowałeś Austinie Moniko Moon.-uśmiechnęłam się
-A ty Allyson Dawson jesteś naprawdę piękna, mądra, utalentowana, pięknie śpiewasz, troszczysz się o innych-wymieniałby chyba tak dalej, ale ja także zamknęłam mu usta pocałunkiem.
-No, i tak się podsumowałaś Ally-powiedział
-Ty po prostu uwielbiasz się ze mną droczyć.-powiedziałam
-Tak.
-To ja ci coś pokażę.
Zaczęłam go gonić. Jakimś cudem niczego nie zniszczyliśmy.
 W końcu byliśmy w ogródku. Blondyn stanął przy skraju basenu, a ja zbliżałam się do niego dość szybko i zanim się obejrzał był już w basenie.

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 29

-Cześć Dez. Co tu robisz?-spytałam- A tak w ogóle to gdzie jest Trish?
-Trish jest chora, ale nie po to tu przyszedłem. Chcę wam coś powiedzieć.
-Co takiego, stary? Nie trzymaj nas w niepewności-powiedział blondyn- Masz taką dziwną minę. Coś się stało?
-Żebyś wiedział. Mamy wakacje dłuższe o jakieś 2 miesiące. Ktoś podpalił szkołę, trzeba ją teraz odbudować i doprowadzić do dobrego stanu.
-Co?! To super!-krzyknęłam
-Ally, tylko mi tu nie zemdlij-uśmiechnął się chytrze blondyn.
- Ponieważ?
-Musiałbym cię reanimować.
-To źle?
-Może tak, może...-nie dokończył bo rzuciłam w niego poduszką
-To ja was zostawię samych-powiedział Dezmond i wyszedł.
W tym samym czasie ja ścigałam blondyna, który ze względu zdrowotnych nie mógł zbyt szybo uciekać i już po chwili go dogoniłam. Rzuciłam w niego poduszką, on się wywrócił.
Ujrzałam to trochę zbyt późno, bo gdy on się wywrócił, ja leżałam tuż obok.
Uśmiechając się do siebie leżeliśmy tak przez dłuższy czas, nikt z nas nie za bardzo wiedzieliśmy co mamy robić.

Oczami Austina
Leżałem tak obok Ally, nie wiedząc co mam dalej robić. W pewnej chwili zobaczyłem, że brunetka zbliża się powoli do mnie. Nie protestowałem.
Pocałowała mnie lekko, z każdą chwilą coraz mocniej i zdecydowaniej, Odwzajemniłem.
Jednak kiedy zaczęła ściągać ze mnie bluzkę, zaprotestowałem.
-Ally, na pewno chcesz zrobić coś co potem będziesz żałować?-spytałem
-Masz rację, przepraszam.
-Poczekajmy do twojej osiemnastki, a potem zobaczymy, dobrze?
-Dobrze-podeszła i powoli mnie przytuliła.

Oczami Ally
Sama nie wiem co we mnie wstąpiło, jakoś tak...
Zresztą nieważne, grunt, że Austin wykazał się zdrowym rozsądkiem i za to go kocham.

Witajcie. Dziś taka mała odskocznia od fabuły.
Chyba każdy chciałby mieć dłuższe wakacje, prawda?
A tak w ogóle zmieniłam wygląd strony, napiszcie czy wam się podoba.
Pozdrawiam Klaudia.




niedziela, 6 października 2013

Rozdział 28

Uśmiechnięta od ucha do ucha podeszłam do blondyna. On, gdy tylko mnie zobaczył także się uśmiechnął.
Zmęczony lekarz podszedł do mnie.
-Cieszę się, że panią widzę. Austin w ogóle nas nie słucha, nawet ochroniarze nie dali rady. Pomogłaby nam pani?
-Z chęcią.-odparłam
W tej chwili Austin powoli do mnie podszedł i przytulił.
-Brakowało mi ciebie-powiedział
-Mi ciebie też. To dla tego nie leżysz, tylko chodzisz i denerwujesz lekarzy?
-Zgadłaś. Jak widzisz raczej już tu nie zostanę.
Podeszliśmy razem do lekarza, a ten pozwolił nam już wyjść. Mówił to najwyraźniej z wielką ulgą. Zastrzegł tylko, że trzeba będzie zmieniać bandaże chłopakowi co parę dni.
Blondyn wziął swoje bagaże i ruszyliśmy do domu.
W końcu doszliśmy. Weszliśmy do budynku, chłopak poszedł zanieść swe rzeczy na górę.
Ja w tym czasie poszłam do kuchni przygotować małą niespodziankę.
Po chwili skończyłam. Zapach naleśników roznosił się po całym domu. Dlatego po chwili chłopak już był obok mnie.
-Co tak ładnie pachnie? Niech zgadnę. Naleśniki, tak?
-Zgadłeś mój Romeo. Jemy?
-Oczywiście, moja księżniczko.
Zasiedliśmy do posiłku. Po chwili skończyliśmy także zmywać.
W pewnej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Stał w nich Dez, który jakoś tak dziwnie się uśmiechał. To co powiedział prawie zwaliło nas z nóg.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 27

Obudziłam się, gdy było jeszcze ciemno. Nie mogłam spać. Okazało się, że od Austina mam jedną nieprzeczytaną wiadomość.
-Nie mogę spać, a ty? Bez ciebie naprawdę mi źle, Austin.
Była dopiero 3.00. Leniwie wstałam, bo o dalszy spaniu nie było mowy. Poszłam się przebrać i ruszyłam do łazienki.
Po skończonych czynnościach zeszłam na dół. Zjadłam coś na szybko. Nie miałam ochoty dziś nic robić bez blondyna. To dziwne, ale bez niego czuję pustkę. Wyszłam z domu, uprzednio go zamykając i poszłam do szpitala. Zadzwoniłam do Trish, ale nie odbierała. Dez podobnie. Pewnie jeszcze śpią. Ruszyłam w dalszą drogę

Oczami Austina
W szpitalu naprawdę mi się nudzi. Złamane żebra bolą, ale jeszcze bardzie samotność. Bez Ally.
Chciałbym już wyjść, choćbym  leżał 2 miesiące w łóżku.
Chciałbym być blisko Ally.
Wyjdę dziś, choćby nie wiem co!
Szybko się spakowałem i przebrałem. W międzyczasie przyszła pielęgniarka, która kazała mi się położyć.
Nie słuchając jej wyszedłem z pokoju. Szybko do pielęgniarki dołączyli inni lekarze, i tak jak ona kazali mi się położyć. Doszli nawet ochroniarze, ale kiedy tylko mnie zobaczyli, od razu się wycofali. Chodziłem w koło i czekałem na Ally. Czułem, że przyjdzie.

Oczami Ally
Dochodziłam już do szpitala. Weszłam i kierowałam się do blondyna.
Gdy byłam już w poczekalni zobaczyłam niezwykły widok. Brązowooki chodził po całej poczekalni z walizkami i po cichu syczał z bólu, a za nim lekarze i pielęgniarki.

Wiem w takim momencie. Dziś rozdział krótki bo jakoś dziś weny nie mam. Ale nie martwcie się w następnym będzie więcej się dziać. Next już jutro. 
Pozdrawiam.




czwartek, 3 października 2013

Rozdział 26

... Dezmond.
-Cześć wam-powiedział jakby nigdy nic
-Dez? Skąd wiedziałeś gdzie jesteśmy?-spytałam
-Z telewizji, w wiadomościach mówią o Austinie-odpowiedział i włączył telewizor, który stał w pokoju.
Akurat jakaś kobieta mówiła o tym wypadku i blondynie.
-...chłopak uratował małe dziecko, które zostało w palącym się budynku. Jako jedyny ruszył je ratować, narażając przy tym swoje życie. Z tego co wiemy bohater przebywa teraz w szpitalu. Straż powiedziała, że ten budynek został przez kogoś podpalony. Z dokumentów znajdujących się w rękach urzędników wynika, że ten chłopak, dzisiejszy bohater uratował już wcześniej kilka osób. W pożarze nikt nie zginął, jednak...-Dez wyłączył telewizor.
-Austin czy to prawda? Już wcześniej ratowałeś inne osoby?-spytałam nie dowierzając
-Tak, to prawda. Nie chciałem się chwalić. Chciałem być cichym, skromnym bohaterem, a nie takim co to na tym zarabia i jest sławny.
-Ta, twój plan raczej nie wypalił. Teraz wszyscy o tobie wiedzą-dodał rudzielec
-No dobra. Koniec tego gadania, pomóżcie mi wstać-powiedział blondyn
-Ty chyba nie mówisz poważnie? Jak ty chcesz iść, kiedy przy samym podnoszeniu się syczysz z bólu.
-To co mam robić? Przecież ja tu spędzę masę czasu, zanim się do końca wykuruję. Nie rób mi tego Ally.
-Dobra, porozmawiam z lekarzem, ale nie rób sobie nadziei-dodałam
Podeszłam do doktora stojącego nieopodal. Zapytałam się go, czy nie mógłby wypisać blondyna wcześniej. Odpowiedział, że owszem mógłby wyjść już za kilka dni, ale i tak musiałby dużo odpoczywać w domu. Zebra długo jeszcze się nie wykurują, tym bardziej jedno z żeber co przebiło skórę.
Poszłam powiedzieć wiadomość blondynowi. Posiedziałam jeszcze chwilę i razem z Dezem wyszliśmy ze szpitala. Chłopak odprowadził mnie. Weszłam na górę. Przebrałam się. Zasnęłam dość późno, bo bez blondyna źle mi się śpi. W końcu jednak mi się to udało.


wtorek, 1 października 2013

Rozdział 25

 Oczami Ally
Zadzwoniłam po karetkę. Usłyszałam jakiś hałas. Był to mój chłopak, który zemdlał. Nie oddychał. Zaczęłam więc reanimację. Karetka przyjechała po paru minutach, ale dla mnie to była wieczność. Powiedzieli, że chłopak był przez dłuższy czas niedotleniony, dlatego zemdlał i że ma kilka złamanych żeber. Jedno z nich przebiło skórę. Widząc moje przerażenie uspokoili mnie i pozwolili mi ze sobą jechać.
Stanęłam koło blondyna i złapałam jego dłoń. Po chwili poczułam, że ją ściska. Popatrzył na mnie i szepnął:
-Ally...- nie dokończył bo ponownie stracił przytomność.
W końcu dojechaliśmy. Zabrali chłopaka na krótką operację, bo okazało się, że ma w ciele jakieś ciało obce. Powiedzieli, że operacja na pewno się uda, ale przestrzegli, że Austin będzie miał dużą bliznę na plecach po cięciu. Chłopak ma już dwie blizny: jedną na brzuchu po nożu, a drugą na prawym boku po kuli.
-Tyle dla mnie wycierpiał. Jest bohaterem.-pomyślałam- Mam najwspanialszego chłopaka na świecie.
Chciałam zadzwonić po moich przyjaciół i rodziców, ale przypomniałam sobie, że oni pewnie już śpią.
Czekałam w niepewności około godzinę i w końcu przyszedł lekarz.
-I jak doktorze?-spytałam
-Tak, operacja się udała. Pacjent leży obecnie w sali nr 5. Powinien się niedługo obudzić, jeśli pani chce to może do niego wejść.
Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać.
Weszłam do sali. Na łóżku leżał mój chłopak, najwyraźniej jeszcze spał. Jego brzuch był obandażowany. Podeszłam cicho i usiadłam na krześle. Po chwili otworzył oczy i popatrzył na mnie. Próbował się podnieść, ale od razu syknął cicho z bólu.
-Austin, leż. Powinieneś odpoczywać.-powiedziałam
-Ally? Gdzie jestem i czemu mam zabandażowany cały brzuch i plecy?
-Jesteś w szpitalu. Masz połamane żebra, jedno przebiło ci skórę. Lepiej nie wstawaj, mój bohaterze.
Austin uśmiechnął się do mnie.
W pewnej chwili do sali wszedł...

Witajcie. Kolejny rozdział. Już ponad 5300 wejść! Bardzo dziękuję. Na bloga dodałam także CM Music Player, który puszcza niektóre z piosenek Rossa Lyncha, czyli Austina.
Pozdrawiam.