wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 107

Oczami Austina
Otworzyłem oczy, podniosłem się lekko i spojrzałem na swoje ciało.
-No proszę- pomyślałem- Miłość leczy rany szybciej niż czas
Wszystko ładnie się zagoiło i po niemiłym spotkaniu z Diegiem nie pozostał żaden ślad.
Wstałem z łóżka i zamierzałem wyjść z pokoju, ale ktoś mi to oczywiście uniemożliwił.
Ten ,,ktoś'' gwałtownie złapał mnie za rękę,  przez co wylądowałem na mojej ukochanej. Oparłem się na rękach, żeby jej zbytnio nie przygnieść.
-Gdzieś się wybierasz?- spytała uśmiechnięta Ally
-Teraz już nie- odparłem
Dziewczyna położyła dłonie na moich plecach, a ja schyliłem się kilka centymetrów i złożyłem na jej ustach pocałunek na dzień dobry. Nie zamierzała mnie puścić, ale ja lekko oderwałem się od niej i rzekłem:
-Zabawy zostawmy na później, pamiętaj o Jessie, naszej córeczce- zaśmiałem się- Nie sądziłem, że tak szybko zostanę ojcem
-Pasujesz do tej roli w sam raz-  szatynka wstała i poszła do łazienki
Po jakiś trzydziestu minutach (nie rozumiem czemu dziewczyny zawsze długo tam siedzą) w końcu wyszła gotowa. Po niej zaś wszedłem ja. Wykonanie wszystkich standardowych czynności zajęło mi raptem mniej niż dwadzieścia minut. Razem zszedliśmy na dół. Zegar wskazywał szóstą.
-Myślisz o tym samym co ja?- spytałem Ally
-Pewnie- odparła i już nas nie było
Jak się domyślacie, poszliśmy pobiegać. Chłodne, ale orzeźwiające powietrze było tym czego potrzebowałem. Szum liści i cichy śpiew ptaków towarzyszyły nam przez cały ten czas.
Ukradkiem spojrzałem na Ally, chyba kondycja jej dziś nie dopisywała, bo mówiąc najprościej, wlekła się za mną głośno dysząc.
-Chyba ktoś tu dawno nie ćwiczył- pokręciłem głową z dezaprobatą- Muszę się znów za ciebie porządnie zabrać, moja droga- zażartowałem
-Nie każdy jest tak wysportowany jak ty, mój drogi- zaczęła mnie przedrzeźniać
-Jutro pójdziemy na siłownię, wtedy zobaczysz co znaczy prawdziwy wysiłek
Chwilkę dokuczaliśmy sobie nawzajem, chwilę to znaczy około godzinę.
Wróciliśmy do domu zmęczeni, ale zadowoleni. Ally padła na kanapę i wyjąkała:
-Nie każ mi tego powtarzać
Spojrzałem na nią uśmiechnięty i poszedłem do kuchni, by przyrządzić śniadanie.
Zapach jajecznicy i bekonu skutecznie przyciągnął do mnie moje dwie księżniczki.
Zajadaliśmy się jedzeniem, kiedy za oknem mignęła mi jakaś postać.
-Pewnie mi się zdawało- pomyślałem
Dziewczyny odwdzięczyły mi się zmywając naczynia, ja w tym czasie wziąłem zimny prysznic, by zmyć z siebie resztę potu.
-Austin, idziesz?- krzyknęła do mnie Ally po kilku minutach
Szybko wytarłem moje mokre ciało i ubrawszy się zszedłem do salonu. Jessie i jej siostra siedziały na kanapie i rozmawiały o czymś. Przeskoczyłem przez oparcie i wylądowałem pomiędzy nimi.
Objąłem Ally i szepnąłem cicho do małej:
-Później oddam ci mamę- mrugnąłem do niej, a ona kiwnęła głową
Wymieniliśmy między sobą  może po kilka zdań na temat wolnego czasu, kiedy doszedł nas dzwonek od drzwi.
-Kochanie, otworzysz?- spytała przymilnym głosem szatynka
-Jasne- mruknąłem i niechętnie otworzyłem drzwi









sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 106

Po kilkunastu minutach weszliśmy do dużego i w miarę zadbanego cmentarza.
Szliśmy przed siebie, a przynajmniej staraliśmy się, bo musieliśmy przeciskać się między ciasno stojącymi grobami. Wiatr delikatnie poruszał wyschniętymi gałązkami wysokich drzew, które niczym jacyś żołnierze stały niewzruszone. Po kilku minutach błądzenia w końcu odnaleźliśmy właściwy grób.
Był bardzo zaniedbany, kurz był wszędzie widoczny, a dodatkowo był porośnięty jakąś rośliną, która zasłaniała wszelkie litery na nim umieszczone.
-Naprawdę mi wstyd- przyznał Austin ze spuszczoną głową
Usiedliśmy na ławce, bo chłopak nie czuł się najlepiej.
-Nie wiesz jak mi trudno z tym- zaczął rozmowę- Wtedy, gdy to się stało, ja... chciałem ze sobą skończyć. Byłem wtedy małym szczeniakiem, który nie znał się na tym. Znaleźli mnie i szybko odratowali- powiedział
Spojrzałam na niego, naprawdę nigdy nie myślałam, że ten na co dzień wesoły i uśmiechnięty chłopak chciał sobie odebrać życie.
-Nie jestem jakimś świętoszkiem, ale wiem, że są tam w górze i patrzą na nas- podniósł swą głowę ku górze- Po prostu czuję to- uśmiechnął się lekko
Siedzieliśmy w milczeniu do chwili kiedy miałam dość.
-Dosyć użalania się nad sobą, mój drogi- rzekłam do niego wstając- Wypłacz się, wykrzycz to całemu światu, ale wyrzuć w końcu z siebie ten żal, nie można dusić w sobie tylu emocji, bo to źle robi
-Dzięki, Ally, tego mi było trzeba- przyznał- To było jak wylanie na moją głowę dużego kubła zimnej wody, to bierzemy się za sprzątanie?- spytał wskazując na rodzinny grób
-Jasne- odparłam
Zakasaliśmy rękawy, miłe panie łaskawie użyczyły nam swej szczotki oraz innych narzędzi do sprzątania i wzięliśmy się do roboty.
Wyczyściliśmy go z kurzu i wydarliśmy całą roślinę. Zadowolona z naszej pracy usiadłam na ławkę i spojrzałam na mojego blondaska. Stał przed grobem z oniemiałą miną. Zdziwiłam się bardzo, czyżby nie cieszył się, że przysłużyliśmy się jego rodzinie czyszcząc ich miejsce spoczynku?
-No co jest Austin?- zapytałam go stojąc przy nim
-A... Al... Ally, spójrz- wykrztusił i wskazał na wygrawerowane napisy
Zaczęłam je czytać, Riker Moon urodzony w... zmarł w..., Mimi Moon urodzona w... zmarła w...
-Wszystko się zgadza- powiedziałam zdziwiona jego zachowaniem
-Nie wszystko- odparł- Widzisz? Są tutaj pochowani mój brat i mama, ale gdzie jest ojciec?
-Może nie umieścili jeszcze jego statystyk?- próbowałam to wyjaśnić
-Po tylu latach?- prychnął- Może on żyje?
-Austin, nie przesadzaj, gdyby żył, wiedziałbyś o tym
-Może i tak- westchnął- Coś czuję, że to niedługo się wyjaśni
Przyjęłam to z przymrużeniem oka, bo musieliśmy wracać do domu. Po drodze kupiłam kilka książek dla Jessie.
Weszliśmy do środka w mieszanych humorach, ja byłam zmęczona, blondyn natomiast był przygnębiony, naprawdę nigdy go nie zrozumiem. Myślałam, że na wiadomość, że jego tata żyje, jakaś mała iskierka nadziei zaświeci się w jego oczach. Ale niczego takiego nie dojrzałam.
Pożegnaliśmy Deza oraz Trish i ułożyliśmy Jessie spać. Schowałam prezent dla mojej siostry głęboko w szafie. Gdy poczułam znużenie i byłam gotowa do snu położyłam głowę na miękkiej poduszce i przymknęłam oczy. Śpiew ptaków ucichł, za to przyświecał nam księżyc. Austin wszedł do pokoju i wsunął się pod kołdrę. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego.
Gdybym wiedziała co nas wkrótce czeka, to nigdy, ale przenigdy bym go nie puściła. A początek naszej udręki miał się rozpocząć już następnego dnia.

To już oficjalne. Czwarty sezon Austin I Ally jednak powstanie!
Bardzo się cieszę, a wy?












czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 105

Austin nieśmiało wszedł do salonu, w ręku trzymał duży bukiet kwiatów i pluszowego lwa.
Z jego twarzy wyczytałam, że jest mu bardzo wstyd, tak mi się przynajmniej wydawało.
-Ally, Jessie- zaczął i wyciągnął rękę w stronę dziewczynki, ta jednak od razu się skuliła
Chłopak spojrzał lekko w bok i kontynuował:
-Wiem, że pewnie jesteście na mnie złe, ja podobnie jak wy jestem na siebie wkurzony, bo zawsze tego dnia... w ten jedyny dzień w roku coś we mnie wstępuje. Nie potrafię tego jasno określić, ale dziś jest mi naprawdę ciężko. I przepraszam- wydukał
W tej jednej chwili przeszła mi cała złość na niego, moja siostra chyba wszystko zrozumiała, bo podbiegła do niego i mocno go przytuliła. Podeszłam do niego, a on spytał zaskoczony:
-Już się na mnie nie gniewacie?
-Coś ty, głuptasie!- dotknęłam palcem jego nosa- Czemu miałabym? Owszem, wcześniej nas lekko przestraszyłeś, ale to jeszcze nie powód, żeby wyrzucać cię za drzwi- zażartowałam
-Całe szczęście- odetchnął i wręczył nam prezenty, Jessie szczęśliwa z tego, że powiększyła się jej kolekcja zabawek pobiegła na górę
-A zmieniając temat- powiedziałam- Co się stało?- spojrzałam na niego, a on nagle posmutniał
-Dzisiaj jest piąta rocznica śmierci mojej rodziny- szepnął
W jednej chwili zrobiło mi się nagle głupio, ale zaraz oprzytomniałam.
-Gdzie są pochowani?- sama się zdziwiłam, kiedy zadałam to pytanie
-Niedaleko, bo w...- tu wymienił nazwę pobliskiej ulicy, znałam ją-... czemu pytasz?
-Bo mam świetny pomysł!- prawie krzyknęłam
Blondyn spojrzał na mnie wyczekująco.
-Widzę, że bardzo za nimi tęsknisz- stwierdziłam- Ale zanim ci go zdradzę to powiedz mi, tylko szczerze, czy byłeś chociaż raz ich odwiedzić?
Austin podrapał się po głowie i rzekł:
-Wstyd mi się do tego przyznać, ale nie. Nadal mi ciężko z tym brzemieniem. Byłem tylko raz, na ich pogrzebie- westchnął
-Właśnie, dlatego nie ma na co czekać- powiedziałam i zaczęłam się ubierać
-Co robisz?- spytał
-Musisz się z tym w końcu zmierzyć
Wzięłam telefon z blatu i zadzwoniłam do Deza. Po chwili usłyszałam przytłumiony śmiech, pewnie był razem z Trish, więc miałam ułatwione zadanie.
W kilku słowach opisałam rudzielcowi sytuację. Chłopak obiecał, że oboje zajmą się moją siostrą.
-Jessie, przyjdą do ciebie wujek i ciocia- oznajmiłam dziewczynce
-Zbieramy się- zwróciłam się do blondyna
-Naprawdę muszę?- spytał błagalnym głosem
-Walczysz z rzezimieszkami i ratujesz ludzi z płonących budynków, a boisz się cmentarza? No chodź już!
-No dobrze- zgodził się potulnie i przywdział skórzaną kurtkę
Poczekaliśmy na wujostwo naszej córki i wyszliśmy we dwójkę z domu.
Ruszyliśmy na pobliski cmentarz, spojrzałam na chłopaka i przytuliłam go.
-No, rozchmurz się, smutasku, idziesz na spotkanie z rodziną




wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 104

Promienie słońca nieśmiało wdzierały się do pokoju. Otworzyłam swe zaspane oczy i przeciągnęłam się.
Wyskoczyłam z łóżka, wtedy zdziwiona zauważyłam że Austin nadal śpi. Zawsze budził się przede mną, a teraz to ja wstałam pierwsza.
-Kochanie- szepnęłam delikatnie szturchając go za ramię
Odpowiedziało mi niezadowolone mruknięcie.
Ponawiałam próby, jednak efekt był taki sam. W końcu zrezygnowana przebrałam się, poszłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie standardowe czynności.
Zeszłam na dół, Jessie siedziała na krześle i przeglądała jakąś książkę.
-Blondyn miał rację- pomyślałam
Usiadłam obok niej.
-Na co masz ochotę?-spytałam siostrę
-Na kanapkę!- wykrzyknęła odrywając się od lektury
Przyrządziłam jej śniadanie, a dziewczynka wzięła się za jedzenie, wtedy też usłyszałam głośne kroki na schodach.
-Dzień dobry- przywitałam chłopaka
Nie odpowiedział, natomiast usiadł naprzeciwko mnie ze złą miną.
-Oho, ktoś tu ma zły dzień- mruknęłam- Wstałeś dziś lewą nogą?
I znów ponura cisza. Z lekka się zdenerwowałam, ale nadal nie odpuszczałam:
-Co byś zjadł? Może omlet?- jego odpowiedź mnie zaskoczyła
-Nie!- krzyknął- Nie jestem głodny! Dajcie mi wszyscy święty spokój!- warknął, porwał swoją ulubioną kurtkę i wyszedł, tak po prostu.
Nadal siedziałam zszokowana, Austin nigdy, ale to przenigdy nie podniósł na mnie głosu. Nie wiem dlaczego się gniewa, przecież nie miał powodu. Może to przez wczoraj? Chyba nie, chociaż sama nie wiem.
Próbowałam usprawiedliwić go, ale w moim sercu nadal był niepokój.
Po kilku minutach w końcu się ocknęłam i rozejrzałam się dookoła.
W kącie siedziała roztrzęsiona Jessie. Podeszłam do niej, na jej policzkach błyszczały łzy.
-Ciii- przytuliłam ją do siebie- Już dobrze- szepnęłam
-Co się stało tacie, dlaczego jest zły, to moja wina, tak?- spojrzała na mnie
-Nie, to nie twoja wina- odparłam łagodnym głosem- Tacie za chwilę pewnie przejdzie i znowu będzie dobrze
-Mam przynajmniej taką nadzieję- westchnęłam
Nadal nie rozumiałam co się mu stało. Wczoraj jeszcze idealny ojciec, wręcz wzór. Dziś za to coś w niego wstąpiło. Ostatnie o co bym go podejrzewała, to to, że się tak zachowa.
Po dłuższej chwili udało mi się uspokoić moją siostrę i poszłyśmy do salonu.
Oglądałyśmy telewizję, akurat leciała jakaś dobra komedia.
Włączyłam ją i tak minęły nam jakieś dwie godziny, na śmianiu się i płakaniu, także ze śmiechu.
Jednak co dobre kiedyś się kończy.
Usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka.
Jessie wtuliła się we mnie mocno, a mnie stanęło serce

Witajcie, jako, że cały ten tydzień mam wolny dodaję ten rozdział wcześniej.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 103

Ogród zmienił się nie do poznania: wcześniej wydawał się pusty, teraz znajdowały się tam przeróżne rzeczy.
Zobaczyłam dwie huśtawki, wielką piaskownicę, drabinki, zjeżdżalnię, karuzelę i mały drewniany domek.
-Jak ty to zrobiłeś?- wyszeptałam zaskoczona pozytywnie- I to w cztery godziny?
-Ma się ten talent, co?- objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie
Zaśmiałam się cicho i lekko musnęłam jego usta. Jemu to chyba nie wystarczyło, bo pocałował mnie mocniej, co oczywiście odwzajemniłam.
W końcu niechętnie odpuściliśmy i weszliśmy do środka.
Poszliśmy po Jessie, która owszem, zdziwiła się trochę na nasz widok, ale nie protestowała. Miała do tego prawo, dopiero ją odebraliśmy, znów ją oddaliśmy, a teraz znowu porywamy do domu.
Weszliśmy do środka, pierwsze co przykuło uwagę mojej siostry był oczywiście ogród.
Pobiegła do niego, a my za nią. Jej reakcja była następująca: najpierw stanęła jak wryta, następnie zaczęła piszczeć wniebogłosy, później podbiegła do nas i zaczęła nam dziękować.
-Podziękuj swojemu tacie, on to wszystko wykombinował- powiedziałam do ucieszonej dziewczynki, a ona zrobiła dokładnie to co jej powiedziałam
Chłopak szturchnął mnie porozumiewawczo w ramię.
-No, idź Jessie, pobaw się ze swoją mamą- uśmiechnął się- Ona to jeszcze duże dziecko- roześmiał się
-Ej!- krzyknęłam udając, że się złoszczę i jak to ja, chciałam go wrzucić do wody, ale wzrok mojej ,,córki" mi to uniemożliwił
Jessie pociągnęła mnie w stronę placu zabaw, po drodze obrzuciłam Austina piorunującym wzrokiem.
-Miłej zabawy!- usłyszałam jeszcze, zanim zniknął w domu
Czekało przede mną kilka godzin zabaw z moją siostrą.
Wypróbowalyśmy kilka urządzeń chłopaka, ze zdziwieniem stwierdziłam, że były zadziwiająco wytrzymałe.
Po kilku godzinach zjeżdżania, huśtania się i udawania księżniczek zaczęło padać.
Przyjęłam to ze stoickim spokojem, ale Jessie była niezadowolona.
-Chodź mała- powiedziałam do niej- Znajdziemy twojego tatusia, a mamusia go ukarze- uśmiechnęłam się szczerze
-A za co?- zdziwiła się
-Zobaczysz- odparłam
Szukałyśmy chłopaka przez dobre kilka minut, kiedy usłyszałyśmy hałasy z kuchni.
-Tam jest!- krzyknęłam niemal triumfalnie
Pobiegłyśmy do źródła hałasu, zobaczyłam tam coś co sprawiło, że przeszła mi cała złość.
Przed nami stał biały Austin, pewnie wysypał na siebie mąkę.
-I tym razem bez mojej pomocy- pomyślałam
Roześmialyśmy się głośno, co jego też rozśmieszyło.
-No co? Ducha nie widziałyście?- spytał- To kto je naleśniki?
-Ja!- krzyknęłyśmy obie nadal się śmiejąc
Kolacja minęła nam w wesołej atmosferze. Jednak po niej nadeszła pora spania.
Wspólnie ułożyliśmy Jessie do łóżka. Następnie przyszła nasza kolej.
Blondyn wziął prysznic, a ja czekając na niego pomyślałam o dzisiejszym dniu. O tym szalonym dniu pełnym wrażeń, a uśmiech nie schodził z mej twarzy.
W końcu mój chłopak wrócił, rozebrawszy się położył się obok mnie. Położyłam głowę na jego torsie, a on objął mnie ramieniem. Wciągnęłam powietrze nosem, zapach jego wody kolońskiej sprawił, że natychmiast zasnęłam.




środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 102

Gdy skończyłam mówić chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jessie ma urodziny? I to jutro?!- prawie krzyknął
-Kompletnie o tym zapomniałam- przyznałam- Pewnie kupię jej jakąś zabawkę, to załatwi całą sprawę
-Ona nie chce zabawki- powiedział
-Och, skąd to wiesz, znawco?- spytałam z lekko ironią w głosie
-Takie rzeczy się po prostu wie- mrugnął do mnie- Ona wolałaby jakaś książkę
Jego słowa bardzo mnie zdziwiły, skąd on takie rzeczy wie? Jessie już potrafi czytać?
Tylu jeszcze rzeczy nie wiem o mojej siostrze.
Ujrzałam po chwili, że Austin bije się z myślami.
-O czym myślisz?- położyłam głowę na jego ramieniu
-Wiesz- zaczął- wpadł mi do go głowy pomysł, pewnie pomyślisz, że to głupie, ale- spojrzał na mnie i dokończył- zbuduję dla niej plac zabaw
Gdy to usłyszałam pomyślałam, że chłopak przesadza. Po co on chce to zrobić? Ale zaraz przypomniało mi się, że Jessie to moja siostra, w dodatku zabraliśmy ją z domu dziecka, dlatego przyda jej się trochę zabawy.
-Słodki jesteś- przytuliłam blondyna- Pomóc ci w tym?
-Poradzę sobie- odparł- Znalazłem w warsztacie mojego- przerwał i szybko dodał- taty trochę materiałów, coś z nich wykombinuję. Możesz ją podrzucić do twoich rodziców?
Zgodziłam się i zabrałam małą do ,,dziadków", zawsze gdy mówię tak o nich, to zbiera mi się na śmiech, że tak szybko dorobili się wnuczki.
Mama się trochę zezłościła, że oddałam jej siostrę, ale złagodniała, gdy wyjaśniłam jej sprawę.
Wróciwszy do domu rozejrzałam się dookoła. Mojego budowlańca nie było w domu, za to hałasy dobiegające z ogrodu wskazywały mi drogę.
Spojrzałam ukradkiem na pracę chłopaka. Pracował w pocie czoła i już było widać pierwsze efekty jego pracy.
-Ally, wiem, że tam jesteś, nie musisz się ukrywać- powiedział odwrócony do mnie plecami
-Skąd wiedziałeś, że jestem tutaj?- spytałam, gdy byłam już obok niego
-Mój instynkt mi to powiedział- odparł krótko- I jak ci się podoba?
-Hm, jak na razie niewiele tu jest- rzekłam- A co zamierzasz tu postawić?- byłam ciekawa
-To niespodzianka, powinienem wyrobić się z tym w kilka godzin
Zostawiłam go samego, bo jak mówi mój tata:
,,Męska robota, męska rzecz", dlatego nie przeszkadzałam mu.
Próbowałam się czymś zająć w tym czasie, ale nie miałam na nic ochoty, kręciłam się bezczynnie po domu,
-Nawet wytrzymać chwili bez niego nie mogę- pomyślałam
Popatrzyłam na chłopaka, szybko się z tym uwijał.
Miałam dla niego trochę, chociaż co ja mówię, byłam pełna podziwu za to, że aż tak bardzo zaangażował się w swoją rolę. Ja bym chyba tak nie potrafiła.
Przecież ja mam coś czego on nie miał przez kilka długich lat, mianowicie rodzinę. Jak on mógł tyle wytrzymać? Ja nie wyobrażam sobie bez mojej rodziny dnia, a co dopiero pięć lat.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Austina. Spojrzałam na zegar, minęły prawie cztery godziny.
-Ally, chodź tu!- krzyczał
Wyszłam na zewnątrz, a efekt jego pracy mnie powalił.










niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 101

Jakiś hałas sprawił, że wyrwałem się z mojego snu.
-Lądujemy- pomyślałem i delikatnie zbudziłem śpiącą Ally
Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Wracamy do domu- szepnąłem jej do ucha
-O czym tak rozmawiacie, gołąbeczki?- spytał Dez, który razem z Trish siedział za nami
-O niczym- speszyłem się nie wiedząc dlaczego
Nasi przyjaciele spojrzeli na siebie porozumiewawczo i parsknęli śmiechem.
Oczami Ally
Wysiedliśmy z samolotu, wzięliśmy nasze bagaże i każdy poszedł do siebie.
Ja wraz z Austinem udaliśmy się po Jessie, moją siostrę, której zostaliśmy rodzicami. Teraz czterolatka była u swoich ,,dziadków"
Zapukałam do drzwi. Czekaliśmy i czekaliśmy, ale nikt nie otwierał. Spojrzałam na blondyna, on na mnie.
Złapał za klamkę i wparował do środka, a ja za nim.
Spodziewałam się, no nie wiem, krwawej masakry, mojej rodziny jako zakładników lub czegoś podobnego. Tak wiem, za dużo horrorów...
Moja mama z Jessie siedziały na kanapie i przeglądały jakąś książkę. Babcia i tata o czymś rozmawiali śmiejąc się przy tym głośno, a na patelni smażyły się naleśniki.
-O, już wróciliście?- spytali nas
-Tak, dlaczego nikt nam nie otwierał?- odparłam
-Pewnie nie słyszeliśmy- powiedziała mama i rozejrzała się wkoło- Przepraszam za bałagan, mamy tu wiele zabawy z...- nie dokończyła, bo blondyn podbiegł do dziewczynki
-Jessie!- krzyknął szczęśliwy i porwał ją na ręce
-W kimś się zbudził ukryty instynkt tacierzyński- rzekł mój tata, który przyglądał się temu z zaciekawieniem
Moja siostra wdrapała się na plecy chłopaka, który biegał po pokoju, oboje krzyczeli przy tym i śmiali się serdecznie, a mnie na ten widok urosło serce.
-No to my będziemy się już zbierać- złapałam brązowookiego za rękę i zaczęłam ciągnąć moją kochaną dwójkę do wyjścia
Moja mama chciała nas zatrzymać, ale wyjaśniłam jej, że chcę spędzić więcej czasu z nimi. Kiwnęła głową i odprowadziła nas do wyjścia.
Pożegnaliśmy się z nią i poszliśmy w końcu do domu. Już po chwili weszliśmy do środka, Jessie pobiegła do siebie, a my zaczęliśmy się rozpakowywać.
-Tęskniłem za nią- zaczął Austin spoglądając w górę
-Za kim?- nie rozumiałam
-Za Jessie- odparł i spojrzal na mnie
-Rozumiem, kiedy ją zobaczyłeś to dlaczego tak zareagowałeś?- spytałam ciekawa
-Czuję, że ona traktuje mnie jak swojego ojca, ja natomiast jestem za nią odpowiedzialny
Popatrzył na mnie i kontynuował:
-Kiedy zostałem sam, czułem w sercu wielką pustkę, którą wypełniał ból. Nie chcę, by ona czuła to samo co ja wtedy
-Jesteś jej prawdziwym tatą, Austin, a ja jej mamą, nigdy o tym nie zapominajmy, dobrze? A teraz omówmy inną kwestię związaną z moją siostrą- powiedziałam
Skończyliśmy się rozpakowywać i usiedliśmy na kanapie.






wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 100, część czwarta

-A ty tu czego?- warknąłem nieźle wkurzony wytrzepując z siebie resztę mąki
-Spodziewałem się innego przyjęcia- odparł Diego
-Niby jakiego?- prychnąłem- Po tym co mi zrobiłeś powinienem wezwać policję- powiedziałem, a wtedy coś błysnęło w jego ręku, chyba nóż
Przełknąłem ślinę. Bałem się nie tyle bólu, jaki mógłby mi zadać, ale tego, że mógłby zrobić coś mojej Ally.
-Czego chcesz?- spytałem trochę już spokojniej
-Tak już lepiej- odparł i wszedł do środka
-Austin, kto to pukał...- przerwała, gdy zobaczyła naszego gościa
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale Diego jej przerwał:
-No dobrze, skoro jesteście już wszyscy możemy omówić pewną rzecz. Zjawiłem się sam, by nie zbudzać zbyt dużych podejrzeń. Mam dla was propozycję: wy nie powiadamiacie policji i od czasu do czasu przekazujecie nam trochę pieniędzy, a my dajemy wam spokój
-A jeśli jednak tego nie zrobimy to co?- nie byłem przekonany
-Jestem na to przygotowany- rzekł i wyciągnął coś zza kurtki, przyłożył mi do czoła, jak się przekonałem naładowany pistolet, dlatego dalej nie chciałem już dyskutować- Więc jak będzie, Ally?- zwrócił się do niej
-Zrobię co zechcesz, tylko nie rób mu krzywdy!- krzyknęła, wtedy chłopak schował broń, a ja odetchnąłem z ulgą
-Więc jak?
-No dobrze- szepnęła Ally
Chciałem coś powiedzieć, ale dziewczyna machnęła ręką zrezygnowana. Jednak jej oczy zdawały się mówić: proszę, zrób coś.
Diego kiwnął głową, wstał z kanapy i skierował sie do wyjścia.
Poszliśmy za nim, bo go odprowadzić, jednak błaganie w oczach Ally zmusiło mnie do działania.
Szybkim krokiem doskoczyłem do chłopaka i mocno przycisnąłem go do ściany. Broń palna wypadła mu z dłoni.
-Puść mnie, bo pożałujesz- wysyczał przez zaciśnięte zęby
-Nadal jesteś taki hardy?- zaśmiałem się- Ally, dzwoń po policję!- krzyknąłem
Niepotrzebnie. bo w tej chwili usłyszałem wycie syren.
Mundurowi weszli do środka i skuli naszego niechcianego gościa.
Jeden z policjantów podszedł do nas i pogratulował mi odwagi.
-Nie martwcie się, odnajdziemy resztę tej grupki- obiecał- Długo ich nie zobaczycie, bo wszyscy powędrują za kratki na kilka lat
Odetchnęliśmy z ulgą, wtedy też zobaczyłem Deza i Trish.
-Co tu robicie?- spytałem- Mieliście przecież wrócić za godzinę
-No tak- przytaknął rudzielec- Ale przyszliśmy wcześniej z powodu, ehkem ciekawości, wtedy ujrzałem, że ktoś siłą wtargnął do domu, długo nie czekając zadzwoniłem po pomoc
-Dzięki Dez- poklepałem go po plecach
Pogadaliśmy jeszcze chwilę o jakiejś rzeczy, kiedy zadzwoniła komórka Ally.
Dziewczyna przeprosiła nas uśmiechem i poszła odebrać.
 Po około dziesięciu minutach wróciła do nas. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Dzwonili moi rodzice z informacją, że dziś za kilka godzin mamy samolot do Miami. Z góry opłacony
Spuściliśmy głowę, nie chcieliśmy jeszcze wracać, ale musieliśmy.
Trzy godziny później spakowaliśmy się i z ciężkim sercem opuściłem ten budynek. Rozejrzałem się po tej okolicy pewnie po raz ostatni.
Pojechaliśmy na lotnisko i wsiedliśmy równo o osiemnastej do samolotu.
Usiadłem obok Ally i westchnąłem cicho, kiedy dobiegł mnie dźwięk przychodzącej wiadomości na telefon.
Przeczytałem ją, a brzmiała tak:
Witaj Austin.
Wiemy o tym, że wracasz do Miami. Nie pytaj się skąd to wiemy, ale wiedz, że będziemy tęsknić.
Przez te kilka dni, które spędziłam z tobą, czyli moim idolem zrozumiałam, czym jest prawdziwa miłość. Powodzenia w życiu, mam nadzieję, że jeszcze nas odwiedzisz.
Maddie
Przeczytawszy ją uśmiechnąłem się. Samolot już wystartował, a to oznaczało, że już wkrótce wrócę do domu.
Moja mała Ally chyba zasnęła, bo wtuliła się we mnie i położyła głowę na moim ramieniu.
Wtedy też zrozumiałem, że mój prawdziwy dom jest tam, gdzie moi przyjaciele i ukochana osoba.

Witajcie. W końcu dobrnęliśmy do końca setnego rozdziału. Ale to jeszcze nie koniec z tym blogiem. Następny rozdział już wkrótce.
Pozdrawiam




sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 100, część trzecia

Otworzyłem oczy i spojrzałem przed siebie. Przeciągnąłem się i spróbowałem wstać, nie było łatwo ale się udało. Może dlatego, że leżałem na twardych i zimnych schodach?
Uśmiechnąłem się do siebie i rozejrzałem dookoła. Ally spała na kanapie, Trish chrapała cicho na krześle, a Dez, no cóż, on jakby nigdy nic leżał na stole z zamkniętymi oczami.
Próbowałem przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru, ale nic pomocnego nie przychodziło mi do głowy. Choćby dlatego, że potwornie bolała mnie głowa. Wziąłem lek przeciwbólowy i westchnąłem cicho. Wokół było istne pobojowisko, a raczej żaden z moich przyjaciół nie kwapił się do pomocy.
Udało mi się doprowadzić dom do względnego porządku i wtedy usłyszałem kroki za sobą.
Odwróciłem się, to oczywiście była Ally. Przywitała mnie kiwnięciem głowy i spojrzała na mnie.
-Co się wczoraj wydarzyło?- spytała
-Nie wiem- odparłem- Głowa mi pęka i nic nie pamiętam z poprzedniego wieczoru
-Dziwne- stwierdziła- Widzę przed oczami pojedyncze obrazy z wczoraj, myślałam, że będziesz pamiętać więcej- widząc moją zaciekawioną minę kontynuowała- Pamiętam, że wczoraj tańczyłam z tobą, Dez i Trish przyglądali się nam z uśmiechem, później coś się chyba stało i tyle. 
-Hm- mruknąłem- No nic, pomyślimy o tym później, teraz chodź do kuchni, trzeba obudzić tych śpiochów- wskazałem głową miejsce skąd wydobywało się dość głośne chrapanie
-Jasne- powiedziała i poszła za mną
Razem zaczęliśmy przyrządzać ( na prośbę dziewczyny ) naleśniki, a te momenty, kiedy ,,przypadkowo" się o siebie ocieraliśmy przypomniały nam nasze chwile bliskości. Mrugnąłem do niej porozumiewawczo, by podała mi mąkę. Oczywiście, gdy ją wyciągała musiała ją na mnie wysypać.
-Ally!- krzyknąłem- Jestem cały biały!- gdy ujrzałem minę dziewczyny, szybko dodałem- Dawno na mnie niczego nie wysypałaś 
-Racja, ale chyba powinnam to z ciebie zmyć- powiedziała z uśmiechem
Gdy szła do mnie, potknęła się ( nie wiem czy przypadkiem czy specjalnie ) i upadła na mnie.
 Teraz znajdowaliśmy się niebezpiecznie blisko siebie.
-Przepraszam, panie Moon- rzekła nad wyraz poważnie
-Nic się nie stało, pani Dawson- odparłem
Spojrzeliśmy sobie w oczy i nasze usta prawie się stykły.
Prawie, bo ktoś oczywiście musiał nam przeszkodzić.
-No, co ja tu widzę?- spytał Dez- Ducha i niezdarną dziewczynę
-Ile wy...?- powiedzieliśmy jednocześnie zaskoczeni
-Dość długo- włączyła się Trish
-To my może zjemy coś na mieście, a wy odnówcie starą miłość- stwierdził rudzielec i razem z czarnowłosą wyszli z domu
-Czyli zostaliśmy sami- powiedziałem do Ally- Teraz ci się odwdzięczę
Zostawiłem niedokończone śniadanie i zacząłem ją gonić po całym domu, dziewczyna uciekała przede mną piszcząc głośno
Naszą zabawę przerwał dzwonek od drzwi.
Z niechęcią otworzyłem je, domyślałem się kto za nimi będzie.
-Dez, przecież mówiłeś, że...- w tym miejscu przerwałem, bo ten kogo zobaczyłem na pewno nie był moim rudowłosym przyjacielem, tylko kimś o wiele gorszym
Przeczuwałem kłopoty...

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 100, część druga

Potrząsnęłam głową i wyrzuciłam z siebie te myśli.
Przecież na Austinie nigdy wcześniej się nie zawiodłam, za on na mnie tak. Teraz w stu procentach wiem,  że go kocham i wiem, że zrobię dla niego wszystko, tak jak on dla mnie.
Skończyłam brzdąkać na gitarze, kiedy usłyszałam wołanie:
-Ally, dłużej nie zdołamy go tam trzymać, pośpiesz się!
Pobiegłam na dól z instrumentem w dłoni, który miałam nadzieję mi pomoże.
Oczami Austina
-No wpuśćcie mnie w końcu! - krzyknąłem nie wiem który już raz
Czemu mnie nie wpuszczają, znowu zrobiłem coś źle? Sam nie wiem.
Dobijałem się dalej trochę już zmęczony, kiedy ujrzałem, że drzwi przede mną się otwierają.
-W końcu- szepnąłem i wparowałem do środka z walizką
Dez i Trish stali przede mną, ale gdzie jest Ally?
-Gdzie jest Ally?- powtórzyłem pytanie, tym razem na głos 
-Zaraz się dowiesz- odparł rudzielec i w tej chwili moje wątpliwości zostały rozwiane
Usłyszałem piękny głos, który należał chyba do anioła, tym aniołem była moja ukochana.
Dziewczyna powoli schodziła ze schodów a jej ust wydobywały się kolejne słowa. Słowa mojej piosenki.
-Gdzie ona ją znalazła?- pomyślałem uśmiechnięty- Sprytna lisica
Czułem, że Ally śpiewa tylko dla mnie, w tamtej chwili stałem się niewolnikiem jej głosu. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie... 
Jednak nie trwała. Anioł, gdy skończył śpiewać podszedł do mnie i spytał:
-I jak wyszło?- spojrzała na mnie wyczekującą
Pomyślałem chwilę i położyłem dłoń dziewczyny w miejscu gdzie biło me serce i zanuciłem cicho:
Ono bije tylko dla ciebie.
Bo tylko ty masz do niego klucz, 
znasz hasło do kłódki tej, 
a hasłem tym miłość jest
-Och, nie wytrzymam dłużej- westchnęła i zarzuciła ręce na moją szyję
Uśmiechnąłem się w duchu.
-Tylko na to czekałem- przyciągnąłem ją do siebie i lekko podniosłem do góry
Ally wpiła się w moje usta i zatonęliśmy w romantycznym pocałunku.
Całowaliśmy się tak aż do utraty tchu. Nie wiem ile to trwało, na pewno dosyć długo. W końcu jednak musieliśmy się od siebie oderwać, co uczyniliśmy z małym rozczarowaniem. Gdy to zrobiliśmy do moich uszu doszły brawa.
-No, ile można czekać?- zawołał Dez
-Ależ romantycznie- powiedziała Trish- Czemu ty taki nie jesteś?!- szturchnęła rudzielca w bok
Parsknęliśmy śmiechem i między nami zapadła niezręczna cisza. Spojrzałem w bok i dopiero teraz zrozumiałem, że ściemniło się.
-Wow, ile się całowaliśmy?- pomyślałem
-No to co, rozkręcamy imprezkę?- zapytał chłopak Trish
-Jasne, stary!- odparłem i włączyłem muzykę
Przyjęcie dopiero się zaczęło
-Zatańczysz?- spytałem wyciągajac ku Ally rękę
-Z przyjemnością- odparła i pozwoliła się prowadzić

Witajcie, i jak się podoba? Część trzecia już wkrótce.
Ps. Zaczęłam pisać wiersze, których próbki macie w części pierwszej i drugiej setnego rozdziału.
Pozdrawiam