środa, 26 lutego 2014

Rozdział 91

Pokonując pieszo kilka kilometrów, most i ostry zakręt rozglądałam się po okolicy. Wyszłam z ciemnego lasu, od razu oślepiły mnie promienie słońca. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do jasnego oświetlenia i mogłam spokojnie wyjść z kryjówki.
- Dawno nie wychodziłam na dwór- pomyślałam słysząc piękny śpiew ptaków- Muszę to nadrobić- na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech
Po kilku minutach w końcu weszłam do miasta.
Powolnym krokiem szłam przed siebie ciekawa tego, gdzie poniosą mnie nogi. Poniosły mnie jednak we właściwym kierunku...
Przechodziłam akurat obok jakiegoś baru, kiedy usłyszałam dobrze znane mi głosy.
Zaciekawiona podeszłam tam, spojrzałam na rozmówców. Kiedy zobaczyłam ich od razu ukryłam się za ścianą. Nie powinnam, ale chciałam wiedzieć, o czym rozmawiają Jack, Maia i Diego.
-Mam nadzieję, że mnie nie widzieli. Miałabym niezłe kłopoty- pomyślałam
Nie zwrócili na mnie chyba najmniejszej uwagi, bo rozmawiali dalej.
Powoli zaczął do mnie docierać sens ich słów.
-He he, łatwo przyszło, łatwo poszło- zaśmiał się Diego- Miałeś świetny plan, Jack. Jak udało ci się na niego wpaść?- spytał chłopaka
-Jaki plan?- nie rozumiałam
-Ten z rozdzieleniem Ally i jej kochasia? Jakoś tak samo wpadło mi do głowy- zaśmiali się
Reszta słów przestała do mnie docierać. Pojedyncza łza, która zwiastowała nadchodzący deszcz spłynęła po moim policzku.
-O Boże... co ja zrobiłam?- zamknęłam oczy i zatopiłam się w fali wspomnień
Nie wiem ile tam stałam, godzinę, może dwie?
Nieważne, w końcu się jednak zorientowałam.
Ocierając łzy ruszyłam przed siebie, nieważne gdzie, byle najdalej stąd
Po kilku minutach znalazłam się w starym parku. Moją uwagę przykuł wysoki blondyn, który szedł chodnikiem. Ukryłam się w krzakach i przyjrzałam mu się uważniej.
-Przecież to Austin!- omal nie krzyknęłam
Wyglądał dość mizernie, chociaż nie, to złe słowo, wyglądał po prostu inaczej niż zwykle. Zawsze wesoły i uśmiechnięty, dziś jednak smutny. Na twarzy miał wymalowane przygnębienie, w jego oczach ujrzałam cierpienie.
-Co ja zrobiłam?- byłam na siebie zła, że byłam taka łatwowierna
Moją uwagę przykuła po chwili inna rzecz.
Twarz blondyna wykrzywił grymas bólu, on sam zgiął się i cicho jęknął.
Odwróciłam wzrok, nie mogłam patrzeć na jego cierpienie.
Gdy chłopak w końcu odszedł pobiegłam czym prędzej do domu, po drodze obmyślając w głowie moje przeprosiny, chociaż nie wiem, czy Austin mi wybaczy.

Witajcie. Dziś w końcu to na co niektórzy z was czekali, czyli Ally odkrywa prawdę. Nie wiem czy wiecie, ale dziś minie równo pół roku od kiedy dla was piszę. Chciałabym wam podziękować za wspólnie spędzony czas z wami, za wasze komentarze i ogólną radość jaką mi dajecie.
Pozdrawiam









niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 90

Następnego dnia:

Oczami Narratora

Tej nocy nasi bohaterowie spali różnie. Ally, jak to bywało ostatnio prawie w ogóle nie zmrużyła oka. Wiadomo jaki był tego powód. W końcu zaczęła do niej docierać myśl, że źle postąpiła.
-Powinnam mu wybaczyć- myślała po kolejnej nieprzespanej nocy- może zrozumie swój błąd i do mnie wróci- myślała naiwnie
Wracając do naszego tematu, blondyn, w przeciwieństwie do dziewczyny spał dobrze, wręcz bardzo dobrze, nie licząc kilku poprzednich dni. Po spotkaniu z Maddie i jej chłopakiem humor poprawił mu się znacznie. Prawie nie myślał o swej ukochanej, którą przecież nadal kochał i nie zamierzał o niej zapomnieć.

Oczami Ally

Zmęczona otworzyłam oczy.
Przetarłam moje podkrążone przez małą ilość snu oczy i spojrzałam przez okno.
Kolejny dzień zapowiadał się pięknie, ale taki nie był. Wstałam leniwie, podeszłam do szafy i wybrałam z niej strój na dzisiejszy dzień. Po zrobieniu tej czynności poszłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie standardowe czynności.
Już gotowa zeszłam na dół, skąd wydobywał się piękny zapach.
-Dzień dobry- przywitał mnie dobrze znany mi rudzielec- Bardzo głodna?- nałożył na mój talerz jeszcze gorącą jajecznicę- Jak się spało?
-W porównaniu z poprzednimi dniami? Nawet nieźle- próbowałam się uśmiechnąć
Więcej nie drążyliśmy tego tematu. Po jakiś trzydziestu minutach doszła do nas Trish, która ma w zwyczaju spać jak najdłużej. Przywitała mnie bladym uśmiechem i zasiadła do smacznego, acz trochę niedbale podanego śniadania.
-Austin nawet ze zwykłą jajecznicą potrafił zdziałać cuda- pomyślałam
- To co dziś zamierzasz robić?- spytała czarnowłosa po chwili
-Sama nie wiem, pewnie zaszyję się w swoim pokoju i będę tam siedzieć do nocy- odparłam
-No co ty, Ally- Dez był wzburzony- Taki piękny dzień, a ty chcesz siedzieć tu sama? Już mi na dwór-powiedział, a jego twarz wykrzywiła się w takim grymasie, że od razu się zaśmiałam.
W końcu w trójkę wyszliśmy z budynku, każdy skierował się w swoją stronę. Ja zwróciłam się do miasta, a Dez i Trish weszli do parku trzymając się za ręce.
-Są ze sobą szczęśliwi- pomyślałam i spojrzałam na nich, po chwili straciłam ich z pola widzenia.
Nie zadręczając się więcej myślami wróciłam do mego celu podróży.

Witajcie. Na samym początku chciałam was przeprosić za to, że tak długo nie było rozdziału, na swoją obronę mam to, że nie miałam zbyt dużo wolnego czasu, brat ma nogę w gipsie i mam dużo nauki. 
Pozdrawiam





niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 89

Po kilku kolejnych porcjach pysznego sernika w końcu miałem dość.
-Będę musiał jutro spalić te kalorie- pomyślałem- Ale było warto- uśmiechnąłem się zadowolony
-Nie sądziłam, że ktoś zdołałby zjeść tego tyle- powiedziała Maddie- Chciałbyś dostać przepis?- spytała
-Oczywiście, ale skąd go wytrzaśniesz?
-Moja koleżanka tutaj pracuje- odparła i pomachała brunetce zza lady- Jest mi winna przysługę- wyjaśniła
-Aha- pokiwałem głową
-Ciekawe co Ally teraz robi?- pomyślałem, a mój smutek powrócił
-To skoczę teraz po ten przepis, a ty się nigdzie nie ruszaj, przystojniaku- wyszła na chwilę
Westchnąłem cicho i po raz kolejny zatopiłem się w serii wspomnień. Nie chciałem tego, ale samo jakoś tak wyszło...
Szybko odtrąciłem te myśli ode mnie, bo w tej chwili blondynka wróciła do mnie.
Podała mi kartkę, na której był przepis na sernik.
-Dzięki- powiedziałem i schowałem ją do kieszeni- Lubię próbować nowe smaki- przyznałem
-Nie ma za co- odparła
Akurat w tej chwili podszedł do nas średniej budowy brunet. Po jego minie widać było, że jest zaskoczony.
-Maddie? A kto to jest?- wskazał na mnie
-To mój... znajomy- odparła - Spokojnie, nic nas nie łączy- podeszła do niego i go przytuliła
Po chwili podszedł do mnie i podał mi dłoń. Uścisnąłem ją.
-John- powiedział- Miło cię poznać...
-Austin Moon i wzajemnie- odparłem
-Zaraz, Austin Moon, tak jak ten piosenkarz z Miami? Moja Maddie za tobą szaleje- uśmiechnął się- Co cię tu sprowadza?
-Wakacje z byłymi przyjaciółmi- przyznałem ponuro
Usiedliśmy w trójkę przy stoliku. Muszę przyznać, że świetnie mi się z nimi gadało. Zleciało nam tak kilka godzin. Kiedy ogarnęło nas znużenie było po trzeciej.
W końcu pożegnałem się z nimi i każdy poszedł w swoją drogę.
W moich myślach nadal brzmiały słowa Maddie: nie codziennie zdarza się miłość taka jak wasza... powinieneś jej przebaczyć...
Co jeśli blondynka ma rację? Cóż, w tej chwili ciężko podjąć mi jakąkolwiek decyzję. Z jednej strony tęsknię za Ally, a z drugiej... sam nie wiem.
Najlepszym wyjściem jest, by to ona wykonała pierwszy krok, potem się zobaczy.
Po kilkunastu minutach w końcu odnalazłem hotel. Wszedłem do mojego pokoju. Zręcznym ruchem przekręciłem kluczyk w pokoju i tak oto zostałem sam na sam z samotnością, która mnie czekała.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było przebranie się i wzięcie szybkiego prysznica.
Następnym krokiem było położenie się na łóżku. Próbowałem usnąć, ale przychodziło mi tu z trudnością.
Jednak po kilku godzinach w końcu osiągnąłem mój cel.



środa, 12 lutego 2014

Rozdział 88

Oczami Ally

Przez ostatni czas w ogóle nie zmrużyłam oka. Myślę tylko o jednej rzeczy, a raczej o jednej osobie. Na samo wspomnienie o nim przed moimi oczami pojawiają się nasze najpiękniejsze chwile spędzone razem. Na każdą myśl o blondynie łzy same spływają mi po policzkach. Na szczęście mam jeszcze Deza i Trish.
Zawsze, gdy widzą mój smutek i przygnębienie próbują mnie pocieszyć. Rzadko jednak im się to udaje.
-Jak on mógł po tym wszystkim zrobić mi taką krzywdę?- często zadaję sobie to pytanie, gdy jestem sama.
Niestety, nie znam odpowiedzi na to pytanie...

Oczami Austina

-Ha ha, dobre- zaśmiałem się- Wiesz, muszę przyznać, że świetnie mi się z tobą gada, Maddie
-Mam podobne odczucia co do ciebie- odparła i uśmiechnęła się
Od kilku godzin siedzieliśmy razem w kawiarni uśmiechnięci od ucha do ucha.
W pewnej chwili z torebki blondynki rozległ się dźwięk dzwoniącej komórki. Dziewczyna przeprosiła mnie uśmiechem i odebrała.
Z lekka rozczarowany spojrzałem w okno i ze zdumieniem stwierdziłem, że już się ściemniło.
-... no dobrze, zaraz wró... nie, nie musisz po mnie iść. No, jeśli tak chcesz- powiedziała i podała numer ulicy na której się znajdowaliśmy- Do zobaczenia- rozłączyła się
-Kto dzwonił?- spytałem
-Mój chłopak- westchnęła
-To ty masz chłopaka?- byłem zdziwiony
-No, tak. Czasami myślę, że jest zbyt opiekuńczy w stosunku do mnie. Ale wiem, że inne dziewczyny mogły by mi go pozazdrościć. A ty kogoś masz?- zwróciła się do mnie
-Miałem- spojrzałem w bok
-Przykro mi, a jeśli mogę wiedzieć, w jaki sposób się rozstaliście?
-Jej niby przyjaciele oszukali ją. wmówili, że ją zdradziłem. A nigdy tego nie zrobiłem!- podniosłem głos- Czułem się wielkim szczęściarzem, gdy została moją dziewczyną. Mieliśmy wiele przygód, lepsze lub gorsze chwile, myślałem, że mogę jej ufać, ale po tym wszystkim... ona mnie zostawiła...- szepnąłem
-To naprawdę smutna historia, ale wiesz co? Myślę, że gdyby ona kiedyś przejrzała na oczy i chciała do ciebie wrócić to powinieneś jej przebaczyć. W końcu nie codziennie zdarza się miłość taka jak wasza- powiedziała i spojrzała mi w oczy- Przemyśl to, co ci powiedziałam
-Dobrze i dziękuję za radę- odparłem- To kiedy przychodzi twój chłopak?
-Za jakieś dziesięć minut, a co?
-Mam jeszcze ochotę na ten pyszny sernik, a ty? Ja stawiam- zaproponowałem
-Z miłą chęcią.

Dostałam nowa nominację, za która bardzo dziękuję:
http://auslly-dziennik.blogspot.com/2013/09/liebster-awards_5250.html

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 87

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- spytał, gdy wszedł do środka
-Dzień dobry- odparłem- Cóż, ja... ma pan coś na uśmierzenie bólu?- spytałem
-A na co?
Podciągnąłem moją koszulkę i w kilku słowach opisałem zaskoczonemu lekarzowi moją przygodę.
-Zgłosiłeś to?- spytał
-Nie zdążyłem, ale w końcu to zrobię- odparłem
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę na różne tematy, w końcu mężczyzna podał mi maść i instrukcję jak jej używać.
Podziękowałem mu i już po chwili go nie było.
Usiadłem na łóżku i ciężko westchnąłem. Spojrzałem na moje lekarstwo i otworzyłem je. Jego zapach nie był zbyt zachęcający, jednak posmarowałem nim mój brzuch oraz klatkę piersiową.
Po wykonaniu tej czynności położyłem się na łóżku.
-I co ja mam teraz ze sobą zrobić?- spytałem sam siebie- Moje życie straciło dalszy sens
Leżałbym tak pewnie do nocy, gdyby nie to, że po dłuższej chwili usłyszałem pukanie. Szybko ubrałem się i poszedłem otworzyć. Stała za nimi miła recepcjonistka.
-Tak, o co chodzi?- spytałem ciekawy powodu jej wizyty
-Przyszłam sprawdzić jak się pan czuje- odparła i weszła do środka
Usiedliśmy na łóżku w ciszy. Po chwili powiedziałem:
-Fizycznie nie za dobrze, psychicznie podobnie
Dziewczyna popatrzyła na mnie i chwilę się we mnie wpatrywała. Poczułem się trochę nieswojo.
-Czy... coś się stało?
-Cóż, muszę stwierdzić, że przypominasz mi pewnego piosenkarza z Miami, Austina Moona
-Bo jestem Austin Moon- tym razem to ja spojrzałem na nią- Ale skąd możesz mnie znać?
-Ludzie wrzucali twoje piosenki do internetu. Jesteś dość popularny. Piszą nawet o tobie w gazetach- odparła i uśmiechnęła się- Masz nawet stronę fanowską
-Wow- byłem zaskoczony- Nie spodziewałem się, że po kilku piosenkach będę taki popularny
-Muszę powiedzieć, że jestem twoją wielką fanką. Ale zmieniając temat: po co przyjechałeś do Los Angeles?
-Przybyłem tu wraz z moimi przyjaciółmi trochę odpocząć. Skończyło się tak, że nie chcą mnie znać, zostałem z lekka poturbowany i najważniejsza osoba w moim życiu przestała mi ufać
-Przykro mi- spuściła głowę, przypomniałem sobie, że nie znam nawet jej imienia
-Jak masz na imię?- spytałem
-Maddie
Dopiero teraz lepiej się jej przyjrzałem. Była dość wysoką blondynką o niebieskich oczach.
-Miło mi cię poznać, Maddie. Dasz się zaprosić na jakieś ciastko?- podszedłem do niej
-Z chęcią- powiedziała
Po chwili wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się na miasto.


środa, 5 lutego 2014

Rozdział 86

Oczami Narratora

Ten nocy żaden z naszych bohaterów nie mógł spać spokojnie. Austinowi dokuczał chłód, za to Ally miała ciągłe poczucie winy i przeczucie, że blondynowi coś się stało. Próbowała jednak tą myśl z siebie wyrzucić.
Tak samo jak każde wspomnienie o Austinie. Przychodziło jej to z trudnością i po chwili dała sobie spokój.
Po długich walkach ze snem w końcu udało jej się zwyciężyć. Austin za to nie mógł zasnąć.
Jaki był tego powód? Było tego wiele: ból, chłód lub tęsknota za bliskimi. Chłopak spojrzał w niebo.
Wpatrywał się tam tak godzinami, w końcu ujrzał spadającą gwiazdę. Po cichu wypowiedział życzenie.
Życzenie, które miało sprawić, że jego najgłębsze pragnienie miało się spełnić. Austin z tą myślą przewrócił się na bok i zamknął oczy. Tej nocy jemu i Ally śnił się ten sam sen.

Oczami Austina

Śpiew ptaków sprawił, że w końcu otworzyłem oczy. Wstałem powoli i rozejrzałem się dookoła.
Dopiero teraz zauważyłem, że tuż obok znajduje się mały staw.
-Ciekawe czemu to miejsce jest opuszczone?- pomyślałem
Zerknąłem na jednego z przelatujących tu ptaków.
Spojrzałem na siebie i stwierdziłem, że powinienem się umyć. Tylko gdzie?
Cóż, do głowy wpadła mi myśl, którą postanowiłem spełnić. Podszedłem do stawu pełnego wody.
Ochlapałem się zimną, orzeźwiającą wodą, która od razu dodała mi sił. Wytarłem się ręcznikiem, przebrałem się w inne inne ubranie i wstałem.
-No, od razu lepiej- uśmiechnąłem się do siebie- Przynajmniej nie będę straszyć zeschniętą krwią na ubraniu i twarzy
Pomimo trochę lepszego humoru nadal bolały mnie rany zadane przez Jacka i Diego.
Wziąłem moją walizkę i ruszyłem do najbliższego, niedrogiego hotelu.
Wszedłem do środka, za ladą stała miło wyglądająca młoda dziewczyna.
Po wypełnieniu formalności otrzymałem klucz do mojego pokoju. Nie pokonałem nawet kilku metrów, gdy jęknąłem i zgiąłem się z bólu.
-Czy nic panu nie jest?- dziewczyna podbiegła do mnie- Wezwać lekarza?
-Tak, dziękuję- odparłem wdzięczny i poszedłem do pokoju
Pokój był dość ładny, dla mnie jak najbardziej wystarczał.
Rozpakowałem się i jakiejś pół godziny później usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je, tak jak się spodziewałem stał za nimi wezwany do mnie lekarz.

Witajcie. To już dziś R5 dadzą koncert w Polsce, w której przebywają od kilku dni. 











niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 85

-Odczep się- powiedziałem wściekły- Jeszcze macie czelność pokazywać mi się na oczy!?- krzyknąłem
-Nasz chytry plan się udał, masz to na co zasłużyłeś- odparł triumfalnie Jack
-Ale co ja wam takiego zrobiłem?- spytałem nadal zły
-Przez ciebie straciliśmy naszego kozła ofiarnego, na którym zbijaliśmy grubą kasę- powiedział Diego- Ludzie, jak można być tak tępym jak ona? Wierzyła w każde nasze słowo, każdy nasz uczynek, choćbyśmy nie wiem nawet jak ją oszukiwali, to ona nadal by nam wierzyła- zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała
Nie wytrzymałem tego i z największą satysfakcją uderzyłem go w twarz. On tego się nie spodziewał i już po chwili leżał na ziemi.
-Nikt nie ma prawa tak mówić o mojej Ally. Nawet wy! Wiele razem przeszliśmy, mieliśmy lepsze i gorsze chwile, ale jeszcze nikt nie wystawił naszych relacji na próbę. I wiecie co? Po tym wszystkim ja... nie przestałem jej kochać, nawet po tym co nam zaserwowaliście- dodałem
Tamci zaczęli się śmiać. Diego nie pozostał mi długo dłużny, szybkim krokiem podszedł do mnie i mocnym ruchem pchnął mnie na ścianę.
Poczułem mocny ból w plecach, ale to był dopiero początek naszej walki.
Najstarszy chłopak z tej paczki, który na dodatek miał wymalowaną złość na twarzy wraz z Jackiem podbiegli do mnie, na dodatek uśmiechali się szyderczo.
Jeden z nich mnie przytrzymywał, a drugi kopał i bił, najczęściej w brzuch.
Próbowałem się im wyrwać, ale nie mogłem. W pewnej chwili nie wytrzymałem i splunąłem krwią na koszulkę Diego, co jeszcze bardziej ich sprowokowało. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej obolały i słaby, krew z rozciętego łuku brwiowego zalewała mi oczy.
W końcu po kilkunastu minutach dali mi spokój. Osunąłem się na ziemię, a oni się ulotnili.
Z wielkim trudem podniosłem się i usiadłem na ziemi. Wziąłem do ręki kawałek rozbitego lustra, które leżało na ziemi i spojrzałem na swoje odbicie. Nie wyglądałem najlepiej. Byłem cały we krwi. Podwinąłem koszulkę, cały brzuch i klatkę piersiową miałem w sińcach różnego koloru.
-Dlaczego to zawsze ja muszę obrywać od takich szumowin? W sumie lepiej ja niż inni.- próbowałem się uśmiechnąć, ale zaraz moją twarz wykrzywił grymas bólu
-Nie mogę tu zostać- postanowiłem i ruszyłem przed siebie, muszę przyznać, że nie przyszło mi to łatwo, ale nie poddawałem się
Po kilku minutach znalazłem się w opuszczonym parku. Nie mogłem już iść dalej, dlatego usiadłem na ławce.
Byłem przybity wcześniejszą sytuacją. Przyjaciele nie stanęli w mojej obronie, woleli uwierzyć ludziom, których ledwo znali.
-Nie są godni zaufania, jakim ich darzyłem- pomyślałem
Ale najbardziej zabolało mnie jak Ally zareagowała na tą moją ,,zdradę''.
Powinna mi uwierzyć, a zamiast tego wbiła mi nóż w plecy.
Z tą myślą zasnąłem na ławce.

Witajcie. Rozdział jaki jest taki jest. Niestety, ale będziecie musieli jeszcze trochę wytrzymać bez Auslly. Ale nie dołujcie się, to nie będzie trwać wiecznie.
Pozdrawiam