sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 61

Oczami Austina

Siedząc na kanapie rozmyślałem trochę. Z moich myśli wyrwał mnie głos Ally:
-Austin, słuchasz mnie?- spytała
-Eee... nie, przepraszam. Zamyśliłem się.- odparłem zgodnie z prawdą
-Zauważyłam. Z jakiej okazji te prezenty?
-Wiesz, chciałem pocieszyć Jessie, a poza tym od czasu do czasu chyba mogę sprawić prezent mojej dziewczynie.- szepnąłem i lekko musnąłem jej usta
Po chwili szatynka mocniej mnie pocałowała, jednak nie pozwolono nam zbyt długo się sobą cieszyć.
-Fuj!- krzyknęła Jessie, gdy zobaczyła co robimy
No tak, dla małej dziewczynki to może być niezrozumiałe.
-No co?- spytałem małą- Ciebie to też czeka, gdy będziesz mieć chłopaka.- puściłem do niej oko, Ally się uśmiechnęła
-Na pewno nie!- odparła Jessie- No, może na razie.
Oglądając jakiś film Ally tuliła się do mnie, mnie to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Jednak Jessie chyba się zaciekawiła, bo co chwila spoglądała na nas i na lecący film.
Nie wiedziałem o co jej chodzi, jednak po chwili zrozumiałem czemu ciągle na nas spogląda.
Dziewczyny oglądały jakiś film romantyczny.
-No to się wkopałem.- pomyślałem
Nie miałem jak wydostać się z objęć Ally. Nie miałem najmniejszej ochoty oglądać jakiegoś romansidła, ale nie miałem wyboru.
W pewnej chwili coś mi się przypomniało.
-No tak! Pojutrze Ally ma urodziny a ja nie mam dla niej prezentu!- pomyślałem
Ściemniało się, powoli wydostałem się z objęć szatynki. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej moją ulubioną skórzaną kurtkę.
Spojrzałem na nią. Pamiętałem, że gdy Ally została pogryziona przez psa przykryłem ją właśnie tą kurtką. Była wtedy na niej zeschnięta krew, najwyraźniej dziewczyna ją wyczyściła i wyprała. Teraz była czysta.
Ubrałem ją i poszedłem do salonu.
-Gdzie wychodzisz?- spytała Ally
-Idę się przewietrzyć.- odparłem
-Chciałabym z tobą iść, ale na ten film czekałam dość długo i...- przerwałem jej
-Rozumiem, wy tu sobie oglądajcie, ja niedługo wrócę.
Kierowałem się ku wyjściu, po kryjomu wziąłem dość dużą sumę moich pieniędzy.
Zbierałem na auto, jednak to może poczekać. Osiemnaście lat obchodzi się tylko raz. A poza tym wiem co kupię szatynce na urodziny. Powinno jej się spodobać.
Z tymi myślami wyszedłem z domu i kierowałem się do najbliższego centrum handlowego.

Witajcie. Nasza kochana Laura Marano wczoraj obchodziła 18 urodziny. Z tej okazji chciałabym jej życzyć wszystkiego najlepszego i samych sukcesów. Dziewczyna urodziła się 29 listopada 1995 roku. Pamiętajmy także,że równy miesiąc po niej urodziny ma Ross. 

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 60

Zmęczeni rozmową z moimi rodzicami usiedliśmy na kanapie.
-To jak chcesz przygotować się na jutrzejszy sparing?- spytałam blondyna
-A muszę się przygotowywać?- chłopak był zdziwiony
-Mój tata zawsze się chwali jaki to on jest silny i w ogóle. Według mnie to tylko czcze pochwały, ale chcę żebyś pokazał mojemu tacie jak bardzo się myli.- odparłam
-Nie martw się, spróbuję.- puścił do mnie oko
-O czym rozmawiacie?- spytała w pewnej chwili Jessie
-Twój tata chciał jutro poćwiczyć z Austinem, pójdziemy jutro popatrzeć, dobrze?
-Dobrze- odparła- Austin, czy mógłbyś jutro roznieść w drobny mak tatę?- spytała
-Dlaczego?- spytał zdziwiony brązowooki
-Bo chcę się zemścić za moją krzywdę, chcę się odpłacić za mój ból, który czułam w domu dziecka- powiedziała ze łzami w oczach
Gdy zobaczyłam, że płacze mocno ją przytuliłam.
Austin, gdy ujrzał zapłakaną dziewczynkę wziął trochę pieniędzy i wyszedł.
Zdziwiłam się jego zachowaniem, ale byłam zbyt zajęta pocieszaniem mojej siostry, żeby za nim ruszyć.
Po pary minutach łkanie dziewczyny ustało.
-Bardzo się cieszę, że mam prawdziwy dom i nie obchodzi mnie to, że nie jesteście moimi rodzicami, ja was tak właśnie traktuję.- wyszeptała
Gdy to usłyszałam wzruszyłam się, wiedziałam, że Jessie nie zaufa już moim rodzicom,  przynajmniej na razie.
Nadal tuląc moją siostrę usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
W pewnej chwili poczułam, że ktoś zasłonił mi oczy.
-Puk, puk.- usłyszałam ciepły, łagodny i dobrze znany mi głos
-Kto tam?- spytałam uśmiechnięta
-Zgadnij.- chłopak wziął swoje dłonie z moich oczu
Zobaczyłam uśmiechniętą Jessie. Trochę mnie to zdziwiło, ale zaraz zrozumiałam dlaczego się uśmiecha.
Austin kupił wielkiego misia i trochę cukierków, jednak nadal coś ukrywał za plecami.
-Proszę, to dla jednej księżniczki.- podał mojej siostrze pluszaka trochę większego od niej oraz paczkę ze smakołykami- A to dla drugiej księżniczki- powiedział i wyciągnął zza pleców wielki bukiet róż.
-Są piękne.- wyszeptałam
Chłopak również się uśmiechnął, zręcznym ruchem przeskoczył przez oparcie kanapy i wylądował między mną, a Jessie.

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 59

... rodzice.
-Tak?- spytałam oschle, nadal byłam na nich zła, z wiadomo jakiego powodu
-Chcemy zobaczyć twoją siostrę, możemy?
-Sama nie wiem, teraz to my jesteśmy jej prawnymi rodzicami, opiekunami.- odparłam
-''My'', czyli kto?- nadal nie rozumieli
-Ja i Austin.
-Co, ale jak to? Nie chcemy, by naszą córkę wychowywał jakiś obcy mężczyzna!- krzyknęli
-Jaki obcy? Przecież go znacie! Uratował mnie kilka razy, przecież wiecie jaki jest, prawda? Austin traktuje Jessie jak własną córkę! Jak możecie mówić, że jest obcy!- krzyknęłam, a z mojego oka popłynęła pojedyncza łza
Ciężar wszystkich trosk mnie przytłaczał, nie mogłam tego długo wytrzymać. Na szczęście miałam kogoś, kto zawsze potrafił mnie rozśmieszyć, pocieszyć. Był to mój ukochany, Austin.
Gdy tylko zobaczył moją łzę od razu mnie do siebie przytulił. Jessie nie pozostała bierna i dołączyła do nas.
Powstał grupowy uścisk.
Gdy trochę się uspokoiłam blondyn mnie puścił i podszedł pewnym krokiem to moich rodziców.
-Przykro mi, że mnie tak państwo osądzacie. Może i dla państwa jestem obcym człowiekiem, ale proszę wiedzieć, że troszczę się o państwa córki najlepiej jak potrafię. Jeśli państwo tego nie widzicie, trudno.-powiedział blondyn
Moich rodziców najwyraźniej zaskoczyła odpowiedź brązowookiego. Przez chwilę stali w milczeniu, aż odparli:
-Wybacz, Austin. Źle cię oceniliśmy, po prostu jesteśmy zdenerwowani ostatnimi zdarzeniami.
-Ally, kim oni są?- spytała w pewnej chwili cicho Jessie, jednak wszyscy ją usłyszeli
-To są twoi prawdziwi rodzice, moi zresztą też- powiedziałam
Spodziewałam się, że czym prędzej do nich pobiegnie, jednak tak się nie stało.
Najwyraźniej mała nadal miała do nich żal. ja także.
-Słuchaj, Ally, jeśli kiedyś będzie potrzebna ci pomoc, zrobimy co w naszej mocy. Wiem, że popełniliśmy wielki błąd, chcemy go naprawić, czy pozwolicie nam?- spytała mama
-Oczywiście, że tak!- przytuliłam ich
-No, bardzo się cieszę.- powiedział tata- Austin, mogę zaprosić cię na nasz umówiony sparing?
-Dziękuję. Może być jutro?- spytał blondyn
-Oczywiście, zapraszam wszystkich.- odparł tata
-Niestety, my musimy już iść, widzimy się jutro o 12, dobrze?- powiedziała mama
-Dobrze, do jutra- powiedzieliśmy, moi rodzice wyszli
 Odetchnęłam z ulgą. Nie myślałam, że tak szybko dojdzie do konfrontacji, ale poszło lepiej niż myślałam.

Witajcie. Pamiętacie zapewne, że dziś miałam zadecydować co do losów mojego opowiadania, prawda?
Nie miałam zbyt wielkich problemów z podjęciem decyzji, pomogły mi w tym wasze komentarze. Nie usuwam bloga ani go nie zawieszam.
Napiszcie czy to dobra decyzja.
Pozdrawiam

poniedziałek, 25 listopada 2013

R5 w Polsce na 100%

To już pewne: R5 przyjadą do Polski.
Koncert odbędzie się 5 lutego w Warszawie, w klubie Proxima.
Proszę, zanim padniecie na zawał serca musicie wiedzieć, że bilety na koncert w Warszawie będzie można kupić już jutro przez stronę:
http://r5rockstheworld.com/#/explore?country=PL
Niestety nie zobaczycie mnie na koncercie. Mieszkam na Podkarpaciu, więc do Warszawy mam dość daleko.
Gdyby koncert odbył się w wakacje lub w dniu wolnym to mogłabym pojechać na ich występ, ale niestety koncert będzie 5 lutego w środę.
Życzę wam miłej zabawy i pozdrawiam tych, którzy podobnie jak ja nie pojadą na ich koncert. :{

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 58

Słońce leniwie wdzierało się przez okno do pokoju.
Otworzyłam powoli swoje zaspane oczy i powoli się podniosłam.
Rozejrzałam się dookoła. Jessie smacznie spała, jednak po chwil wpatrywała się we mnie swoimi brązowymi ślepkami. Wstałyśmy po chwili.
 Bardzo się zdziwiłam, bo druga połówka łóżka była pusta.
Zawsze spaliśmy tak, że ja byłam po prawej stronie łóżka, a blondyn po lewej. Tej nocy między nami była jeszcze Jessie, ale gdzie się podział Austin?
Podeszłam do okna, by odsunąć zasłony. Gdy wykonałam tą czynność spojrzałam w stronę łóżka, wtedy zagadka się rozwiązała.
Chłopak spał na podłodze.
Moja siostra także to zauważyła, po chwili obie się śmiałyśmy.
Nasz śmiech był tak głośny, że po paru sekundach Austin wpatrywał się w nas zdziwiony.
Wstał powoli.
-Co ja robiłem na podłodze?- spytał zdziwiony
-Tej nocy spała z nami Jessie. Niestety dla ciebie nie starczyło już miejsca- odparłam uśmiechnięta
-Mam nadzieję, że już tego nie powtórzymy. To była najgorsza noc w moim życiu. A czemu twoja siostra zajęła moje miejsce?
-Bała się sama spać.
-Ty za to wyglądasz na wypoczętą. Miałaś pewnie jakiś sen?- spytał
-Tak, miałam cudowny sen. A mianowicie, widziałam nas za kilka lat. Szliśmy do Kościoła. Za nami był duży tłum ludzi. Miałam na sobie piękną, białą suknię i welon, a ty elegancki garnitur. Po chwili byliśmy w Kościele i składaliśmy przysięgę małżeńską. Już mieliśmy powiedzieć ''tak'', ale ktoś przerwał mój sen- popatrzyłam się na Jessie
-Hm, już ja się o to postaram żeby ten sen się spełnił- blondyn mruknął mi do ucha
Jessie popatrzyła na nas zdziwiona, ale nie odezwała się.
Dziewczynka poszła do swojego pokoju, tymczasem przebrałam się i poszłam do łazienki w celu odświeżenia się. Austin zrobił podobnie.
Po chwili dołączyła do nas Jessie.
-To kiedy urządzamy mój pokój?- spytała jakby nigdy nic
-Co, ale... Kto ci powiedział?- spytałam- Austin...- popatrzyłam na chłopaka
-Na mnie nie patrz. Nic jej nie powiedziałem- bronił się
-Nikt mi nic nie powiedział. Sama podsłuchałam.- odparła
-Chyba już wiem po kim to ma.- blondyn puścił do mnie oko
-Ha ha, bardzo śmieszne. Ale z tego co pamiętam to ty chciałeś podsłuchać moich rodziców. Ja byłam przeciwna.
-Oj tam, oj tam. Ale widzisz, że dzięki temu Jessie jest dziś z nami.
-W sumie rac...- nie dokończyłam bo usłyszałam dzwonek
Podeszliśmy w trójkę do wejścia trochę zdziwieni. Otworzyłam drzwi.
A za nimi stali...

Witajcie. Rozdział nijaki, ale i tak go dodałam.
Dziękuję za wasze komentarze, ale proszę dajcie mi czas do wtorku, dobrze? Muszę to sobie wszystko jeszcze raz dobrze przemyśleć.




Disney wydaje drugą płytę z Austin i Ally. Płyta nazywa się ''Turn It Up!''
Macie tu fragmenty piosenek. Większość z nich nie pojawia się w ogóle w serialu, ale i tak są świetne.


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 57

Jessie została na dole, nadal śmiała się z nas.
Nie zważając na jej śmiech poszliśmy na górę przebrać się w suche rzeczy.
Przebrani zeszliśmy na dół.
Moja siostra siedziała na kanapie i oglądała komedię, którą włączył Austin.
Na nasz widok uśmiechnęła się. Po chwili w trójkę siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy dość niezłą komedię. Siedziałam w środku, po chwili wtuliłam się w blondyna, ten objął mnie ramieniem i gładził moje włosy.
Gdy film się skończył usłyszałam ciche sapanie. Jessie zmęczona dniem pełnym wrażeń zasnęła.
Austin popatrzył na mnie, wziął małą na ręce i zaniósł na górę.
-Gdzie ją zaniosłeś?- spytałam cicho, gdy już wrócił
-Do pokoju gościnnego. Popatrzyłem na tamto pomieszczenie i wydało mi się takie puste.  Czy chciałabyś żebym ten pokój trochę dla niej urządzić?- spytał
-Oczywiście, że tak!- krzyknęłam i go przytuliłam- Widzę, że wczuwasz się w rolę ojca.
-Staram się, a ty, Ally? Chyba też wczuwasz się w rolę mamy i wychodzi ci to świetnie. Ale pamiętaj, że jesteśmy tylko jej przybranymi rodzicami, jeśli można to tak nazwać. Ale kiedyś...- rozmarzył się- chciałbym mieć dzieci, najlepiej z tobą, Ally.- powiedział uśmiechnięty
-Skąd pomysł, że chcę je mieć akurat z tobą?- spytałam żartobliwie
-A nie?
-Jasne, że chcę. Tylko się z tobą droczę. Jesteś najlepszym kandydatem na ojca i męża- puściłam do niego oko
-Dzięki, tak właśnie myślałem. Idziemy na górę? Robi się późno.
Poszliśmy do naszego pokoju, szybko przebraliśmy się. Przytuleni położyliśmy się spać.

Śniło mi się coś fajnego, dobrego. A mianowicie, widziałam siebie i Austina za parę lat.
Ubrana byłam w piękną, białą suknię, która idealnie na mnie leżała i welon na głowie.
Blondyn natomiast miał na sobie elegancki garnitur, który dodatkowo eksponował jego muskularną sylwetkę. Szliśmy w stronę Kościoła. Za nami szedł tłum ludzi, widziałam tam Deza, Trish, moich rodziców, babcię, Jessie.
Weszliśmy do budynku trzymając się za ręce. Nasi znajomi usiedli w ławkach, my natomiast udaliśmy się do księdza. Z rozmarzeniem parzyliśmy sobie w oczy. Już mieliśmy powiedzieć sobie ''tak'', gdy w pewnej chwili poczułam... szturchnięcie.
Otworzyłam swoje zaspane oczy, podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Austin spał, więc kto przerwał mój cudowny sen?
Popatrzyłam w drugą stronę, stała tam Jessie, trzymała jakiegoś misia.
-Nie mogę zasnąć.- wyszeptała- Mogę dziś spać z wami? Samej się boję
-Dobrze, chodź tu.- odparłam
Wdrapała się na nasze łóżko i położyła się obok mnie. W trójkę ledwo się mieściliśmy.
Mam nadzieję, że żadne z nas nie spadnie z łóżka.
Pełna myśli szybko zasnęłam.

Witajcie. Rozdział trochę nijaki, ale to u mnie ostatnio norma.
Mam wrażenie, że nikt nie czyta tego opowiadania. Myślałam nawet nad zakończeniem tego opowiadania, chociaż sama nie wiem, mam mętlik w głowie. Zresztą zobaczymy.
Pozdrawiam


Ps. Słuchaliście piosenkę R5 '' Forget About You''  w wersji akustycznej? Jest naprawdę świetna, 

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 56

Posłusznie usiadłyśmy na krzesłach przy stole.
Blondyn w tym czasie podał nam naleśniki z dżemem wiśniowym.
Widziałam, że Jessie troszkę się waha.
-Jessie, czemu nie jesz? spytałam
-Jeszcze nigdy nie jadłam naleśników i nie za bardzo lubię próbować nowych rzeczy- odparła zgodnie z prawdą
-Ale naleśniki będą na pewno ci smakować. Zwłaszcza te zrobione przez Austina.
-Prawda.- powiedział blondyn z pełnymi ustami
-No dobrze- Jessie niechętnie spróbowała
Po paru minutach ujrzałam u niej pusty talerz.
-Mhm, pyszne.- powiedziała z buzią w dżemie
-Cieszę się- odparłam- Austin to urodzony kucharz, na pewno jego inne dania będą ci smakować.
-To fajnie, Ally, co teraz porobimy?- spytał najedzony blondyn
-Może pooglądamy telewizję?- zaproponowałam
Po wysprzątaniu kuchni i umyciu naczyń udaliśmy się do salonu.
Blondyn poszukał jakiś film, a w tym czasie Jessie usiadła na kanapie, a ja obok niej.
Chłopak włączył telewizor i dołączył do nas. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem.
Jessie patrzyła na nas z uśmiechem.
-Austin, co to za film?- spytałam po chwili
-To jakaś komedia, film z czasów moich rodziców. Ale następnym razem włączę horror, nie martw się- odparł z małym uśmieszkiem na twarzy
-Ha ha, bardzo śmieszne- powiedziałam i uderzyłam go poduszką, wzięłam taki zamach, że blondyn wylądował na podłodze
-Z takim uderzeniem to powinnaś grać w bejsbol.- odpowiedział blondyn
Zaczęłam go gonić po całym domu, chłopak był ode mnie szybszy, na dodatek moja siostra pomagała mi dopaść Austina. Nie udawało się nam to to chwili gdy zagoniłyśmy go do ogrodu.
Jessie pilnowała drzwi od domu, blondyn miał zamkniętą drogę ucieczki.
-I co teraz, kochanie?- spytałam z dużym uśmieszkiem na twarzy
-Eee... wpuścicie mnie do domu i zapomnimy i wszystkim?
-Nie ma takiej opcji- odparłam
Pogoniłam go aż na skraj basenu. Chłopak patrzył na mnie bezradnie, w pewnej chwili stracił równowagę, próbowałam go uratować przed wpadnięciem do wody, ale nie udało się. Po chwili razem z nim pływałam w basenie.
-I widzisz? Zawsze tak się kończy, kiedy mnie gonisz.- powiedział gdy wyszliśmy z wody
-Nie moja wina, że masz taki cięty język.- odparłam
-Wiem i przepraszam. Nie powinienem tak mówić.
Doszliśmy do wejścia, moja siostra gdy nas zobaczyła śmiała się tak, że była cała czerwona.
W trójkę weszliśmy do środka.


środa, 20 listopada 2013

R5 Come to Poland

Wiecie, że organizowaliśmy wiele akcji po to, by R5 nas zauważyli i przyjechali do Polski
                                                  I chyba się nam to udało...


Może tego tu nie widać, ale Warszawa jest na drugim miejscu. 
                                      A to oznacza, że pewnie do nas przyjadą.
Tylko proszę, nie padnijcie na zawał serca z tego powodu. Ale jedno jest pewne:
                          Nasze marzenie niedługo się spełni...

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 55

Tak byliśmy zajęci patrzeniem na radość mojej siostry, że nie zauważyliśmy, że stoimy przed drzwiami domu.
Weszliśmy do środka, a po chwili Jessie wyleciała jak torpeda.
Biegała po całym domu, nie mogła się nacieszyć. Aż serce rosło gdy się na nią popatrzyło.
A najlepsze było to, że nazywała mnie swoją mamą, a Austina swoim tatą.
-Jaki ten dom wielki!- krzyknęła z zachwytem dziewczynka- Naprawdę będę tu mieszkać?
-Naprawdę, chodź pokażemy ci resztę domu.- powiedziałam
Pokazywanie całego budynku zajęło nam około 20 minut. Ale radość Jessie sięgnęła zenitu kiedy pokazaliśmy jej ogród. Spodobało jej się to, że było w nim pełno drzew, krzewów i basen.
Na dodatek Austin powiedział, że zbuduje dla małej piaskownicę, a może coś jeszcze.
Weszliśmy z powrotem do domu, Austin w pewnej chwili wziął moją siostrę na ręce i wysoko ją podrzucił, szybko ją jednak złapał, powtórzył to kilka razy. Jej śmiech rozniósł się po całym domu.
Ale w pewnej chwili spoważniałam.
Austin to zauważył, bo spytał:
-Co się dzieje, Alluś?
-Myślę jak powiedzieć Jessie, że nie jesteśmy jej prawdziwymi rodzicami. Powinna wiedzieć.
-Też tak myślę.- odparł blondyn
Podeszłam do dziewczynki, kucnęłam przy niej.
-Mamusiu, czy coś się stało?- spytała zaniepokojona
Mnie aż serce ścisnęło, gdy powiedziała do mnie ''mamusiu'', ale musiałam wyznać jej prawdę.
-Jessie, ja... nie jestem twoją prawdziwą mamusią.- to zdanie ledwo przeszło mi przez gardło
Ona popatrzyła na mnie zdziwiona, po chwili zobaczyłam w jej oczach łzy.
-Ale... ale nie wrócę do domu dziecka, prawda?- spytała
-Nie, nie wrócisz.- powiedział Austin- A teraz przywitaj się ze swoją siostrą.- popatrzył na mnie
-Naprawdę mam siostrę?!- mała krzyknęła i przytuliła mnie
-Naprawdę i pamiętaj, że nigdy cię nie opuszczę.
-A kim ty jesteś?- spytała w pewnej chwili Austina
-Jestem chłopakiem twojej siostry, Ally, a może nawet twoim przyszłym szwagrem- odparł i uśmiechnął się do mnie chytrze
Za coś takiego najpewniej uderzyłabym go poduszką, ale nie teraz.
Blondyn wziął małą na ręce i zaniósł ją do kuchni. Poszłam za nimi.
-To na co miałyby ochotę dwie księżniczki?- spytał
-Na naleśniki- odparłam
-Naleśniki? A co to?- spytała zdziwiona Jessie
-To najlepsza rzecz na świecie- powiedziałam
Austin przygotowywał jedzenia, a ja w tym czasie wyszłam z siostrą na spacer.
Gdy wróciliśmy po domu roznosił się cudowny zapach.
-Zapraszam do stołu- uśmiechnął się Austin

Witajcie. Jak ten czas szybko leci, nieprawdaż?
Ale tak z innej beczki. Czy moglibyście czasami pisać więcej komentarzy? To bardzo motywuje, oczywiście rozumiem, że w tygodniu jest trudno, ale chociaż w soboty, niedziele, dobrze?
Zachęcam także do dołączania do obserwatorów, wiąże się z tym trochę zalet. Przemyślcie to, oczywiście jeśli będziecie chętni. Next już w czwartek.
Pozdrawiam


niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 54

Po pół godzinie staliśmy przed drzwiami domu dziecka. Austin popatrzył na mnie.
-Na pewno chcesz to zrobić?- spytał
-Muszę, zawiodłam się na moich rodzicach, chcę naprawić ich błąd- powiedziałam i pewnie otworzyłam drzwi
Gdy byliśmy w środku podeszła do nas kobieta.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- spytała miło
-Czy w tym domu dziecka mieszka Jessie Dawson?- spytałam
-Tak, czy coś się stało?
-Czy mogłabym ją zobaczyć? To moja siostra.- powiedziałam
Kobieta bez słowa wyszła. Austin popatrzył na mnie, a ja na niego.
Po chwili pani wróciła z dzieckiem. Na widok dziewczynki oniemiałam.
Wyglądała prawie jak ja. Gdyby nie różnica wieku i jej wzrost można by powiedzieć, że jesteśmy takie same.
-Ally, co zamierzasz teraz zrobić?- spytał w pewnej chwili blondyn
-Sama nie wiem, ale nie możemy jej tu zostawić, prawda?- odparłam- A co ty na to żebyśmy ją... adoptowali?
-Nie wiem, poprę każdy twój wybór, ale do wychowania dziecka najlepiej by byli oboje rodzice. Gdzie znajdziesz przybranego ojca?
-Stoi tuż obok mnie, oczywiście jeśli chce.- powiedziałam
-Zgoda- odparł i mnie przytulił
Poszliśmy podpisać dokumenty.
-Zgadza się pani być jej prawnym opiekunem, tak?- spytała
-Tak, ja i mój chłopak- powiedziałam
Szybko skończyliśmy. Kobieta zawołała Jessie.
Ta szybko przybiegła.
-Jessie, to są twoi nowi...- nie dokończyła, bo moja siostra szybko do nas przybiegła
-Mama, tata!- krzyknęła radośnie i przytuliła się do nas.
Ten widok każdego rozczulił. Zabraliśmy rzeczy dziewczynki i wyszliśmy.
Jessie nie mogła się nacieszyć. Cały czas mówiła, ale nie słuchałam jej tylko rozmyślałam.
-Nad czym myślisz?- blondyn wyrwał mnie z zamyślenia
-Nad wszystkim. Zostaliśmy opiekunami mojej siostry, tak jakby jej rodzicami, ale co będzie dalej? Nie wiem czy sami sobie poradzimy.
-Wierzę, że będziesz najlepszą mamą na świecie, a ja postaram się być jak najlepszym ojcem, dajmy jej rodzinę jakiej od dawna nie miałem.
-Dzięki, Austin- przytuliłam się do niego, a on pocałował mnie w czoło- Zawsze mogę na ciebie liczyć.
-Staram się- powiedział
-Mamo, gdzie teraz idziemy?- spytała w pewnej chwili Jessie
-Do domu, do prawdziwego domu- odpowiedziałam

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 53

Wstaliśmy od stołu, zanieśliśmy naczynia do zlewu. 
Szybko je umyliśmy. Nie obyło się bez chlapania wodą i pianą drugiej osoby. 
Jednak najbardziej mokry był Austin, przez co zgromił mnie spojrzeniem, po chwili zaczęliśmy się śmiać.
Przebraliśmy się w suche rzeczy i wyszliśmy.
Nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie idziemy. Akurat przechodziliśmy obok domu moich rodziców, kiedy zauważyłam, że w budynku światło jest zaświecone.
-Austin, czy moi rodzice czasem nie wyjechali?- spytałam zdziwiona
-Mówili, że wyjeżdżają, ale gdyby wcześniej przyjechali to przecież by zadzwonili, prawda?- on także nie był przekonany- Coś jest nie tak.
Po cichu weszliśmy do środka. Już chciałam wyjść z ukrycia i przywitać się z rodziną, kiedy Austin mnie lekko szturchnął.
-Cii, słyszysz? Mówią coś. Lepiej podejdźmy powoli i...- nie dokończył, przerwałam mu
-Mam podsłuchiwać własną rodzinę?!- prawie krzyknęłam
-Ally, ciszej. Mnie to też się nie podoba, ale coś jest nie w porządku. Gdyby twoi rodzice wcześniej przyjechali, to by cię uprzedzili, prawda?- spytał
-Prawda.- odparłam cicho
-Poza tym w ich głosie czuć zdenerwowanie, może lepiej gdy podsłuchamy co mówią. Może to ważne.
-No dobrze.
Podeszliśmy powoli i skryliśmy się za ścianą, oni nas nie widzieli, za to my doskonale słyszeliśmy co mówią.
-Nie jestem przekonany, mamy jej to naprawdę powiedzieć? Teraz, kiedy jest szczęśliwa?- powiedział tata
-A kiedy chcesz jej to powiedzieć? Ally musi wiedzieć, że ma siostrę.- odparła moja mama
Gdy usłyszałam ostatnie zdanie, zamurowało mnie, poczułam, że zaraz zemdleję. 
Blondyn to zauważył, bo gdy już upadałam w ostatniej chwili mnie złapał.
Narobiliśmy trochę hałasu. Moi rodzice szybko przybiegli, gdy nas zobaczyli zrobili się bladzi. 
Austin wziął mnie na ręce i powoli położył na kanapie.
Babcia przyniosła szklankę wody i podała mi ją. Szybko wypiłam jej zawartość i z wyrzutem popatrzyłam na rodziców.
-Czy to... czy to prawda? Mam siostrę?- spytałam ich ze łzami w oczach
-To prawda.
-Dlaczego nic nie powiedzieliście? Dlaczego nie wiedziałam, że mam siostrę?
-Urodziła się jakieś 4 lata temu, twoja siostra ma na imię Jessie. Pewnie teraz znajduje się w domu dziecka.
Urodziła się przez przypadek, nie chcieliśmy jej, mieliśmy za dużo pracy, ty nie dostarczałaś nam problemów, jednak potrzebowałaś opieki i uwagi, nie dalibyśmy rady z drugim dzieckiem, dlatego ją oddaliśmy. Rozumiesz?- powiedział oschle tata
-Nie rozumiem!- krzyknęłam- Jak mogliście jej to zrobić! Dlaczego mi nie powiedzieliście?!
-Nie chcieliśmy cię martwić.- odparł tata
Nie chciałam ich słuchać. Moja babcia podała mi adres domu dziecka, w którym przebywa Jessie.
Gdy wychodziliśmy Austin popatrzył gniewnie na moich rodziców. Właśnie stracili dużo w jego oczach.
Ale to nie to było teraz ważne. Wyszliśmy z ich domu. Blondyn mocno mnie przytulił . Dałam upust moim łzom.  Austin objął mnie w tali i ruszyliśmy do mojej siostry.
 



czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 52

Po około dwudziestu minutach doszliśmy. Weszliśmy i zmęczeni usiedliśmy na kanapie.
Ally poszła się przebrać, a ja zacząłem rozmyślać.
Po chwili uświadomiłem sobie, że szatynka za kilka dni ma urodziny, a ja nadal nie kupiłem jej prezentu.
No cóż, będę musiał się jutro wymsknąć, ale tak żeby dziewczyna tego nie widziała.
Mam nadzieję, że Dez i Trish niedługo wrócą do Miami. Ale gdzie oni właściwie są?
W dalszym ciągu siedziałem zamyślony, w pewnej chwili usłyszałem krzyk. Szybko się zerwałem, ale za kanapą zobaczyłem uśmiechniętą Ally.
-Wybacz Austin, ale taka okazja nie zawsze się trafi. Bardzo cię przestraszyłam?- spytała
-No, trochę, ale kiedyś ci się odwdzięczę, zobaczysz- pogroziłem jej palcem
-Oj tam, oj tam, zobaczymy- uśmiechnęła się chytrze
Podroczyliśmy się jeszcze trochę, kiedy usłyszeliśmy telefon Ally.
Dzwoniła Trish.

Oczami Ally

-Halo- odebrałam
-Cześć Ally. Tu Trish- zaczęła
-Cześć. Gdzie jesteście?
-Zrobiliśmy sobie mały wypad do mojej babci. Nie macie nam tego za złe?
-Nie, no co ty.
-A tak w ogóle. Jak się czujesz?- zapytała w pewnej chwili
-Już jestem w domu. Za to Austina bardzo boli noga.- wyjaśniłam
Opowiedziałam jej całą historię.
Czarnowłosa była wręcz tym oburzona.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę, niestety musiała kończyć.
Wyjaśniłam blondynowi naszą rozmowę. Zdziwił się trochę na wieść, że niedługo wrócą. Myślał, że jeszcze tam zostaną.
Chłopak bez słowa wyjaśnienia poszedł do kuchni, a ja za nim.
-Co robisz?- spytałam, gdy brązowooki wyciągał mąkę
-A jak myślisz? Obiecałem ci przecież moje popisowe danie, prawda? Słowa zamierzam dotrzymać.- odparł
-Pewnie naleśniki?
-Tak, pomożesz mi trochę, bo z tą nogą niewiele mogę zdziałać.
Przynosiłam mu wszystkie składniki.
Po chwili jedliśmy gorące naleśniki. Naprawdę pyszne.
 I za takim jedzeniem tęskniłam!




wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 51

Nudząc się wzięłam moją dość lekką walizkę i zeszłam na dół.
Widziałam blondyna, który stał w kolejce do rejestracji. Podeszłam do niego.
-Austin, dzięki, że za mnie tu stoisz. popilnowałbyś może moich rzeczy? Wyjdę na dwór trochę się przewietrzyć, a nie mam ochoty tego targać ze sobą- powiedziałam
-Okej, postaw ją tu- odparł
W międzyczasie wyszłam ze szpitala, poszłam trochę pospacerować, nie oddalałam się zbyt daleko od budynku. W pewnej chwili poczułam, ze ktoś mocno szarpnął moją rękę.
Upadłam, a jakiś mężczyzna ciągnął mnie w stronę krzewów. Myślałam o najgorszym...

Oczami Austina

Stałem dalej w kolejce, gdy w pewnej chwili przypomniałem sobie o moim śnie.
Tknięty złym przeczuciem wyszedłem z kolejki, walizkę Ally zostawiłem pod opieką miłej pielęgniarki.
Czym prędzej wybiegłem z budynku.
Intuicja mnie nie zawiodła. Zobaczyłem ślady w trawie, jeszcze świeże. Jakby ktoś kogoś ciągnął.
Po chwili ujrzałem jakiegoś oprycha, który stał pochylony nad przerażoną dziewczyną. Tą dziewczyną była Ally.
Dziewczyna miała podartą bluzkę. Oprych kucnął nad nią i śmiał się obleśnie.
-No, teraz się zabawimy, mała- powiedział i zaczął się ku niej chylić.
Zaczął ściągać z niej spodnie.
Biegłem ku niemu jeszcze szybciej. Gdy byłem już jakieś dwa metry od niego zobaczyłem, że Ally płacze.
Tego było już za wiele.
Uderzyłem dość mocno oprawcę dziewczyny w twarz, czego ten się nie spodziewał.
Miał rozbity nos i kilka siniaków. Podszedł do mnie rozjuszony i kopnął mnie mocno w lewą nogę.
Poczułem ostry ból. Lekko zgiąłem nogę, musiałem się lekko pochylić na lewą stronę, bo ból był nie do zniesienia.  Nie pozostawałem jednak dłużny i po chwili uderzyłem mężczyznę w brzuch. splunął krwią. Nie miał chyba ochoty dalej walczyć, bo szybko uciekł. Nie chciałem go gonić, poza tym nie mogłem.
Kulejąc na lewą nogę podszedłem do Ally. Pomogłem jej wstać.
Ona popatrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem, jednak w jej oczach zobaczyłem tez chyba winę.
Przytuliła mnie.
-Wybacz, Austin. To moja wina. Nie powinnam wychodzić bez ciebie. Bardzo boli?- spytała pełna winy
-Tylko trochę- skłamałem, bo bolało strasznie
-To co, idziemy po ten wypis?- powiedziałem
-Ale nie pójdę tak.- faktycznie jej bluzka była podarta.
-Masz, trzymaj- ściągnąłem z siebie koszulkę i założyłem na Ally
-Dziękuję, nie musiałeś- powiedziała i poszła do szpitala
Stanąłem na uboczu. Noga coraz bardziej mi dokuczała, chłód także, bo stając tam miałem nagą klatkę piersiową i brzuch.
Po chwili wróciła Ally. Dziewczyna wzięła mnie pod ramię. Zmęczeni i obolali ruszyliśmy do domu.



poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 50

Stałem w szpitalu i czekałem na wypis dziewczyny. Gdy wyszedłem usłyszałem krzyk dziewczyny.
-O nie- pomyślałem, bo wiem kto krzyczał.
Gdy pobiegłem w stronę wołania o pomoc, zobaczyłem Ally i jakiegoś mężczyznę, który chyba chciał ją zgwałcić.

Szybko otworzyłem swoje oczy. Nie chciałem widzieć tego co on zrobił szatynce. Była to chyba jakaś wiadomość, jednak coś takiego przyśniło mi się po raz pierwszy dlatego nie zamierzam tego ignorować.
Na szpitalnym łóżku było nam dość ciasno, na dodatek zrobiło się dość gorąco, a ja byłem w codziennym ubraniu.
Powoli wstałem nie chcąc obudzić mojej ukochanej. Nie zamierzałem otworzyć okna, bo na dworze było dość zimno, nie chciałem by Ally znowu się przeziębiła.
Rozebrałem się do samych bokserek i z powrotem się położyłem.
Zasnąłem dość szybko.

Oczami Ally

Nie mogłam spać, tak się cieszyłam na wiadomość, że dziś wrócę do domu.
Usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na zegarek. Wskazywał dopiero 1.30, ja jednak raczej już nie zasnę.
Po cichu wyszłam i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam widziałam już, że chłopak nie śpi.
-Dlaczego nie śpisz, Ally?- spytał
-Nie mogę spać, taka jestem szczęśliwa. Z tego co pamiętam to zasypiałeś w ubraniu- zauważyłam
-Zrobiło się dość gorąco- odparł- To co, może masz już ochotę wyjść?
-Oczywiście, że tak, ty się jeszcze pytasz. Tylko nie mam się w co przebrać.
-Poczekaj, pójdę do domu i coś ci przyniosę. okej? Tylko się ubiorę i już mnie nie ma.
Ubrał się i wyszedł. Czekając na niego nuciłam sobie jedna z moich nowszych piosenek, który jeszcze nikt nie słyszał. Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na niebo. Było piękne. Gwiazdy oświetlały noc i dawały jej nutkę tajemniczości. Trwałam tak w tej pozycji, kiedy poczułam, że ktoś od tyłu mnie przytula.
Przestraszyłam się, ale okazało się, że to był Austin.
-Szybko wróciłeś- zauważyłam uśmiechnięta
-To prawda. Piękna piosenka. Ty ją napisałaś?
-Tak, to jedna z moich nowszych piosenek. A tak w ogóle, ile tu stałeś?- spytałam speszona
-Parę minut. A jeśli mogę spytać. Kiedy piszesz piosenki?
-Ostatnie kilka napisałam w szpitalu. Ale ogółem piszę pod wpływem weny, którą akurat ktoś cały czas mi dostarcza.
-A któż to taki?- spytał blondyn
-Ty głuptasie.- dotknęłam jego policzka i lekko pocałowałam go w usta.
-Tęskniłam za tobą- wyszeptałam
-Ja za tobą też, Ally- odparł i namiętniej mnie pocałował
Całowalibyśmy się pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie to, że z tyłu usłyszeliśmy chrząknięcie.
Był to dobrze znany nam lekarz.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale niedługo dostanie pani wypis. Proszę by ktoś zszedł tam na dół i podszedł po wypis. Do widzenia- powiedział i wyszedł
-Zawsze musi nam ktoś przeszkodzić- powiedział zażenowany Austin
-Oj, przesadzasz trochę. Dobra, to ja się ubiorę, a ty zejdziesz na dół, dobrze?
-Okej- powiedział i już go nie było

Witajcie. Kolejny rozdział już jutro.
Dziś jest taki trochę nijaki, ale oceńcie sami.
Wpadłam ostatnio na taki pomysł. Niech każdy napisze wady i zalety tego bloga. Zobaczę co według was mogę poprawić, a co zostawić.
Pozdrawiam 

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 49

Dziewczyna popatrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Ally- zacząłem- Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale jest duże prawdopodobieństwo, że masz wściekliznę. Co oznacza, że masz jakieś 10% szans na przeżycie- ostatnie zdanie ledwo przeszło mi przez gardło.
Szatynka popatrzyła na mnie, a w jej oczach zobaczyłem łzy.
Mocno się we mnie wtuliła a ja przytuliłem ją przybity.
-Przepraszam, że się wtrącę- powiedział lekarz- Ale muszę wiedzieć jedno; czy zgadza się pani na przeprowadzenie dodatkowych badań, które wykażą, czy pani los jest już przesądzony.
-Dobrze, zgadzam się. A kiedy będą te badania?
-Zrobimy je dzisiaj, jutro już nie będzie można. Przyjdziemy po panią, kiedy będzie pora. Do widzenia- powiedział i wyszedł.
-Ally, wszystko będzie dobrze, obiecuję.
-A co jeśli nie? Nie chcę umierać.- wyszeptała łkając
-Cii, nie płacz, zobaczysz, że wszystko dobrze się skończy.-powiedziałem i wziąłem ją na kolana.
Ona jeszcze mocniej się we mnie wtuliła.
-A gdzie są moi rodzice, Dez, Trish?-spytała już trochę uspokojona
-Wyjechali na trochę, na razie zostaliśmy sami.- uśmiechnąłem się
Posiedzieliśmy tak jeszcze trochę i pogadaliśmy, kiedy przyszli po Ally.
Zabrali ją na badania, a ja w tym czasie poszedłem do sklepu i kupiłem nam coś do jedzenia.
Wróciłem i czekałem na wyniki.
Po chwili przyszła Ally, usiadła obok mnie i razem czekaliśmy.
Po chwili podszedł do nas lekarz wyraźnie uradowany.
-I jak doktorze?- spytaliśmy jednocześnie
-Sam nie wiem jak, ale to chyba cud. Pani Ally jest zupełnie zdrowa i może już jutro wyjść.- oznajmił szczęśliwy
Lekarz zostawił nas samych.
-Ally, jestem chyba najszczęśliwszym chłopakiem na świecie- powiedziałem
-Też się cieszę, Austiś. A tak się bałam. No to już jutro wychodzę.
Przenieśliśmy się do sali szatynki. Zjedliśmy po bułce, które kupiłem.
-To i tak o niebo lepsze niż szpitalne jedzenie. Ale najbardziej tęsknię za twoimi daniami.- oznajmiła w pewnej chwili brązowooka.
-Kiedy wrócimy od razu coś upichcę.- odparłem szczęśliwy, że moje jedzenie tak jej smakuje
Zrobiło się dosyć późno. Dziewczyna była dosyć zmęczona.
-Ally, położysz się?- spytałem w pewnej chwili
-Nie chcę cię wyganiać.
-Nie wyganiasz mnie. Widzisz tamto łóżko? Jest postawione po to bym spał blisko ciebie.
-Ooo to słodkie Austin, a nie wolałbyś jeszcze bliżej?- spytała
-Oczywiście.- porwałem ją i razem padliśmy na jej łóżko.
Przytuleni do siebie i szczęśliwi szybko zasnęliśmy.



sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 48

W drodze do sali, w której przebywa Ally spotkałem dobrze znanego mi lekarza.
-Witam pana Austina. Dość szybko pan wrócił.- zauważył
-Miałem po drodze małą przygodę- odparłem
-A jakąż to jeśli można wiedzieć?
-Zaczepiło mnie kilku ludzi, szybko się z nimi rozprawiłem.
-Wierzę. To co, wybudzamy Ally? Widzę, że się pan dosyć wystroił.
-Dobrze, ale chciałbym powiedzieć, że nieważne co będzie chciałbym pana przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Czasami zachowuję się jak idiota, ale tylko dlatego, że martwię się o jedyną bliską mi osobę.
-Przyjmuję przeprosiny, to co idziemy? Bo jeszcze mi się tu pan rozklei.
Weszliśmy do sali Ally. Dziewczyna wyglądała tak słodko. Aż żal było ją budzić. Ale trzeba było to zrobić.
Za każdym razem, gdy pomyślę, że ta dziewczyna może umrzeć coś we mnie umiera.
Straciłam całą moją rodzinę w wieku 13 lat. Długo nie mogłem się po tym pozbierać. Wtedy poznałem Ally, a ona przywróciła mi wiarę w to, że mogę być szczęśliwy. A tu nagle wiadomość, że moja ukochana może umrzeć.
Nie, nie dopuszczę tego do siebie. Ale muszę jej o tym powiedzieć. Jej rodzice, babcia wyjechali na dość długo. Dez i Trish także gdzieś wyjechali. Nikt z nich nie wie, że szatynka może umrzeć.
Usiadłem obok Ally, a lekarze ją wybudzali.
Powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Próbowała się podnieść, ale lekarze powiedzieli, że musi leżeć i długo odpoczywać. Zacząłem niezręczną rozmowę.
-I jak się czujesz?- spytałem nie wiedząc jak zacząć
-Chyba dobrze. Trochę mnie boli, ale to nic. Myślisz, że będę mieć blizny?
-Sam nie wiem.- odparłem
-Myślę, że pani raczej nie będzie ich mieć.- powiedział w pewnej chwili lekarz
-To dobrze- Ally najwyraźniej odetchnęła z ulgą.
Chyba zauważyła, że jestem zmartwiony, bo zapytała:
-Austiś, co się dzieje?
-Nic takiego.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak, powiesz mi?
-No dobrze. Wiem, że to przeze mnie jesteś w szpitalu. Nie obroniłem cię. to ja powinien być na twoim miejscu. Przepraszam.- powiedziałem i częściowo zrzuciłem z siebie przytłaczający mnie ciężar.
-Austin...- przytuliła mnie- Wiesz, że nie zawsze zdołasz mnie obronić. Ale uratowałeś mnie tyle razy, że w zupełności to wystarczy, a ty wiedz, że nigdy cię nie opuszczę. I dziękuję ci, że jesteś.
-Nie ma za co, Ja także ci dziękuję. Ale jest coś co muszę ci powiedzieć Ally.

Co powie Austin? Chyba się domyślacie.
Słyszeliście może nową piosenkę R5 Crazy stupid love?
Aż szkoda, że ta piosenka jest dostępna tylko w Louder w Japonii w wersji deluxe.
Jeśli wydawać płytę to według mnie wszędzie te same piosenki. Wszędzie są te same, tylko w Japonii jest jeszcze kilka  dodatkowych. Bonusem dla nich są także dwa wywiady, co jest trochę nie w porządku. Ale oceńcie sami.








czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 47

Siedziałem na krześle, w dość szarym i ponurym korytarzu, chyba na kogoś czekałem.
Po chwili podszedł do mnie lekarz. I oznajmił mi straszną wiadomość:
-Przykro mi, robiliśmy co mogliśmy. Niestety, nie udało się nam uratować pani Ally. Nie żyje...

Zerwałem się z krzykiem. Byłem zlany potem.
-To był tylko zły sen- pomyślałem i popatrzyłem na brunetkę
Wyglądała spokojnie, spokojniej niż zwykle. Nie obchodzą jej codzienne troski życie. 
Za to ja co chwila się denerwuję i nawet nie mogę spokojnie spać.
Był dopiero środek nocy. Próbowałem jeszcze usnąć, ale na niewiele się to zdało. 
Wyszedłem z sali, akurat przechodził dobrze znany mi lekarz. Widząc mnie od razu się uśmiechnął.
-Witam pana Austina. Widzę, że niezbyt dobrze się spało.
-Nie za bardzo- odparłem
-Może trochę pana pocieszę. Mamy dzisiaj w planie wybudzenie pani dziewczyny.
-To super. Ale na razie muszę wyjść na chwilę do domu. Nie budźcie jej beze mnie, dobrze?
-Dobrze, do widzenia i niech pan uważa, o tej porze dnia jest dość niebezpiecznie.
Nie usłyszałem ostatniego zdania, bo śpieszyłem się do domu.
Wyszedłem ze szpitala. Do mojego domu jest około 10 kilometrów, szybkim marszem dojdę tam ja jakieś 20 minut.
W pewnej chwili poczułem na sobie czyjś wzrok. Przyspieszyłem. Powoli odwróciłem wzrok. Szło za mną trzech dość niskich i grubych facetów. Już z tej odległości czułem od nich alkohol.
Wtedy jeden z nich niespodziewanie podstawił mi nogę. Nie widziałem jej i dlatego się wywróciłem.
Szybko wstałem. Wtedy jeden z nich się odezwał:
-Gdzie to się chodzi o tej porze, co? Mogło cię przecież spotkać coś złego, nie?- zaśmiał się obleśnie
-A mogło coś gorszego od was?- odparłem
-Cięta riposta, co? Ciekawe co powiesz teraz- powiedział i wziął do ręki grubą gałąź.
Nie miał chyba dobrych zamiarów, Ruszył na mnie. Reszta się temu przyglądała.
Oprawca próbował parę razy mnie uderzyć, jednak ja zawsze unikałem jego ataków, nie pomagało mu to, że był trochę pijany. W końcu zniecierpliwiony lekko go popchnąłem, on upadł na ziemię i nie miał zamiaru się podnosić.
Reszta grupy, która dotychczas biernie się przyglądała uciekła wraz z pijanym kolegą.
-To jeszcze nie koniec!- krzyknęli, gdy byli już daleko
Zmęczony ruszyłem do domu.
Sam nie wiem jak, ale zawsze muszę przyciągnąć jakiś szumowiny....
W końcu doszedłem. Wziąłem krótki prysznic, umyłem zęby, przebrałem się.
Zamknąłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. W 15 minut byłem z powrotem w szpitalu.
Już dzisiaj wybudzą Ally. Sam nie wiem jak ja przekażę jej smutną wiadomość.


wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 46

-Zanim to panu powiem, niech pan obieca, że się  nie zdenerwuje, dobrze? Wiem ile pani Ally dla pana znaczyła, a my już wiemy do czego jesteś zdolny.
-Dobrze, więc co chciał mi pan powiedzieć?
-Podejrzewamy, ze panna Ally zaraziła się wścieklizną, niestety ma około 10% szans na przeżycie. Musimy to jeszcze potwierdzić dodatkowymi badaniami, ale to chyba jest już przesądzone, przykro mi.
Poczułem się słabo, usiadłem na krześle. Czułem, że zemdleję, jednak lekarz nadal mówił.
-Wszystko w porządku? Nie chciałem panu tego mówić, ale jest jeszcze jedna sprawa do omówienia, ale czy na pewno wszystko dobrze?
-Nie za bardzo, ale o co chodzi?
-Pacjentka straciła dość dużo krwi, niestety,ale potrzebne jest przetoczenie. Czy są jeszcze jej rodzice?
-Dopiero wyszli.
-To niedobrze. Transfuzja krwi musi zostać przeprowadzona jak najszybciej.
-A co ze mną?- spytałem
-Hm- zastanowił się- pobierzemy panu krew i ją przebadamy, proszę za mną.
Udaliśmy się do jego gabinetu.
Pobrali mi tam krew i przebadali. Okazało się, ze mam tą samą krew co Ally, mogę oddać jej moją krew.
-Nie ma na co czekać. Proszę za mną- powiedział lekarz.
Posłusznie udałem się za nim. W gabinecie zabiegowym oddałem dość dużą ilość mojej krwi. Dla mnie było to jednak mało ważne.
Mój organizm w końcu wytworzy ilość brakującej krwi, ale u Ally, niestety będzie inaczej. Jest bardzo osłabiona, dlatego niezbędna była transfuzja.
 Lekarze pozwolili mi wejść do Ally, oni w tym czasie podłączali jej moją krew.
Usiadłem na krześle obok niej. Była w stanie śpiączki farmakologicznej. Wyglądała bezbronnie, a ja po raz pierwszy w życiu nie mogłem jej obronić...
-Trzymaj się, mała- szepnąłem do niej, chyba mnie słyszała, ale nie mam pewności.
-Kiedy ją wybudzicie?- spytałem pielęgniarkę
-Za dzień, dwa, zobaczymy- odparła
-A dlaczego musiałem oddać moją krew? Myślałem, że w szpitalach macie jej wystarczające ilości.
-Wasza grupa krwi jest dość rzadka, niestety nie ma jej w naszym szpitalu.
Nie pytałem o więcej. Posiedziałem jeszcze przy szatynce, w pewnej chwili lekko ścisnąłem jej rękę.
Posiedziałem tak jeszcze chwilę, dopóki mnie stamtąd nie wygonili. Krążyłem dość długo po korytarzu bez celu. W końcu ogarnęło mnie znużenie. Nie chciałem jednak odchodzić zbyt daleko od Ally.
Dlatego usiadłem na krześle i czekałem. Zastanawiałem się nad naszymi wspólnie spędzonymi chwilami. Przecież się kochamy, a Ally może teraz umrzeć. To ja powinienem być na jej miejscu. Ale może nie umrze. Przecież będą jeszcze dodatkowe badania. Nadzieja umiera przecież ostatnia...
Już zasypiałem, kiedy ktoś szturchnął mnie lekko w ramię. Była to pielęgniarka.
- Może pójdzie pan do domu? Robi się późno.
-Nie opuszczę Ally- odparłem
-Też tak myślałam. Pański upór i siła są nam bardzo dobrze znane. Niech pan pójdzie ze mną. W sali pana ukochanej rozłożę łóżko polowe. Będzie pan mógł być blisko Ally, dobrze?
-Dziękuję- odpowiedziałem
Gdy rozłożono łóżko, podszedłem do Ally, lekko pocałowałem ja w czoło i smutny położyłem się spać.


poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 45

Dziewczyna była prawie cała obandażowana, z wielu opatrunków nadal sączyła się krew.
Na ten widok Dez miał ochotę zemdleć, a tata szatynki ścisnął pięści ze złości. W międzyczasie przewieźli Ally gdzieś indziej.
W pewnej chwili pan Lester podszedł do mnie i mocno przycisnął mnie do ściany. Ja z żalu i bezsilności nie miałem siły się obronić.
-Czemu nic nie zrobiłeś!?- krzyknął- Czemu jej nie obroniłeś!?
-Lester, zostaw go, to nie jego wina!- broniła mnie pani Penny
W pewnej chwili odzyskałem moją całą siłę i z łatwością odepchnąłem ojca Ally.
Ten najwyraźniej zdziwił się moją siłą i determinacją. Podszedłem do niego i pomogłem mu wstać.
-Austin, nie wiedziałem, że drzemie w tobie taki lew, że jest w tobie taka siła. Wybacz mi, że cię przycisnąłem, ale martwię się o Ally.
-Jak my wszyscy- szepnęła Trish
Nie wytrzymałem, dałem upust mej całej złości. Podszedłem do ściany  i mocno w nią uderzyłem..
-To powinienem być ja!- krzyknąłem- To powinienem być ja!- krzyknąłem raz jeszcze, powtarzałem te słowa jeszcze kilka razy, za każdym razem coraz ciszej.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Czarnowłosa podeszła do mnie i mnie przytuliła, po chwili dołączył do niej rudzielec.
- Austin, wiem, że trochę nie w porę, ale mam dla ciebie propozycję- odezwał się niepewnie tata Ally- Gdy już będzie po wszystkim, czy wybrałbyś się kiedyś ze mną na mały sparing? Jestem pod wrażeniem twojej siły, która znacznie przewyższa moją i chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie, więc co ty na to?
-Nie wiem, przemyślę to, ale dziękuję za propozycję.
Dalej czekaliśmy w napięciu, kiedy państwo Dawson oznajmili:
-Słuchajcie, bardzo byśmy chcieli tu zostać, ale musimy prowadzić sklep. Poinformujcie nas gdy będzie coś wiadomo- powiedzieli i wyszli
Od razu, gdy wyszli rozległ się telefon Deza.
-Sorry, Austin, ale muszę już iść. Rodzice dzwonią.
-Ja też pójdę, pewnie za chwilę będę mieć obiad
Pożegnałem się z nimi. Zostałem sam.
Akurat podszedł do mnie lekarz, którego trochę wcześniej odrobinkę poturbowałem.
-Witam, A gdzie się podziała reszta?- spytał
-Musieli wyjść. A co z Ally?-spytałem
-Niestety nie mam dla pana dobrych wieści.
To co powiedział sprawiło, że poczułem się słabo, wręcz fatalnie.
Byłem najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie.

Dodaję ten rozdział z nudów, jutro spodziewajcie się następnego.
Jak ten czas szybko leci, nieprawdaż? Już mamy listopad.
Rozdział już 45, trochę wieje nudą, ale to co powie lekarz będzie naprawdę złe, ale czy okaże się prawdą i co to takiego? To i wiele więcej w następnym rozdziale.
Czy wiedzieliście, że Ross Lynch w serialu Ultimate spider-man [ czyli u nas niesamowity spider-man] podkładał głos pod postać Werewolf By Night?


Widać, że chłopak ma coraz większą popularność i nie dziwię się temu.
Poza tym Ross świetnie wczuł się w rolę wilkołaka, chyba mu to przyznacie?


niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 44

Przyjechała po paru minutach, jednak dla mnie była to cała wieczność.
Szybko zabrali Ally, ale nie pozwolili mi ze sobą jechać. Szybko odjechali, a ja chciałem jak najszybciej dotrzeć do cierpiącej Ally.
Czułem się winny jej cierpieniu, nie obroniłem jej dostatecznie szybko, gdybym wyszedł sam to pies by jej nie zaatakował.
Od szpitala dzieliło mnie jakieś 10 kilometrów. Dystans dość duży, ale nie przeszkodziło mi to i zacząłem biec w stronę budynku.
Dodarłem tam po jakiś 15 minutach, akurat ją przywieźli. W szpitalu wieźli ją gdzieś bardzo szybko. Wyglądało to bardzo źle.
Nie mogąc wytrzymać w samotności i napięciu zadzwoniłem do rodziców szatynki. Powinni wiedzieć.
-Dzień dobry...- zacząłem niepewnie
-O, witaj Austin- powiedziała mama Ally- W jakiej sprawie dzwonisz?
-Państwa córka, Ally jest w szpitalu
-Co, ale dlaczego? Czekaj, później mi powiesz, zaraz tam dojedziemy. Dziękuję, że mnie poinformowałeś.
Po chwili zadzwoniłem także do Deza i Trish. Obiecali, że przyjadą niedługo.
Czekając na nich usiadłem w poczekalni i niecierpliwie czekałem na informacje.
Pierwsi nadeszli moi przyjaciele.
Wcześniej zdążyłem powiedzieć im tylko, że Ally jest w szpitalu, nie wiedzą w jakim jest stanie...
-Jak się czujesz, stary?- spytał Dez
-Fatalnie- odparłem- To moja wina, że Ally tu jest.
-Na pewno nie. Zrobiłeś co mogłeś- powiedziała Trish- Ale co się stało? Nie zdążyłeś nam powiedzieć.
Opowiedziałem im wszystko od początku. Oni coraz bardziej poważnieli, a czarnowłosa uroniła kilka łez.
W międzyczasie przybyli państwo Dawson. Im także wszystko powiedzieliśmy.
Po wszystkim usiadłem na krześle zrezygnowany i pełen winny.
Inni to chyba zauważyli, bo zaczęli mnie pocieszać. Niewiele to jednak mi pomogło.
Czekaliśmy na jakieś informacje, w międzyczasie państwo Dawson wyszli się przewietrzyć.
Akurat obok przechodził jakiś lekarz.
-Dzień dobry.- zacząłem
-Dzień dobry, przepraszam, ale śpieszę się.
-Widzę- mruknąłem- Czy wiem pan coś na temat Allyson Dawson? Niedawno ją tu przywieźli.
-Przykro mi, ale takie informację mogę mówić tylko rodzinie. Należy pan do niej?
-Nie...
-Więc żegnam- powiedział i chciał odejść.
Dalego nie zaszedł. Przycisnąłem go lekko do ściany. Z każdą chwilą coraz mocniej napierałem.
-No dobrze, dobrze. Poznałem pana, sprawiasz nam tu same kłopoty. Już mówię.
Wrócili rodzice Ally. Lekarz nie zdążył nam nic powiedzieć, bo obok nas przewozili Ally.
Na jej widok wszystkim zatrzymały się serca. Trish i mama Ally zaczęły płakać. Szatynka wyglądała strasznie...

Witajcie. Rozdział trochę pesymistyczny, no ale cóż, zdarza się.
Mam do was pewne pytanie, czy wiedzieliście, że Ross Lynch [Austin i Ally], Debby Ryan [ Jessie ] i Bridgit Mendler        
[ Powodzenia Charlie ] wystąpią w nowym filmie Disneya pt ''Muppets Most Wanted''?
A tu macie zwiastun, gdzie widać wymienione przeze mnie gwiazdy Disneya.  








sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 43

Otworzyłem swoje oczy około 4 rano. Poszedłem na górę, do naszego pokoju.
Otworzyłem drzwi i powoli wszedłem.
Popatrzyłem na Ally. Tak słodko spała. Nie miałem serca jej budzić. I nie zamierzałem, niech odpoczywa.
Po cichu się przebrałem i zszedłem na dół. Wziąłem jabłko i wyszedłem pobiegać.

Oczami Ally

Wstałam około 7. Czułam się dużo lepiej.
Myślałam, że jestem chora, ale to chyba było z przemęczenia. Zdziwiłam się, bo pamiętam, że zasnęłam w salonie, więc co ja tutaj robię? Pewnie Austin mnie tu przyniósł. No właśnie, gdzie jest blondyn?
Szybko się przebrałam i zeszłam na dół. Przestraszyłam się nie na żarty, ale zaraz się uspokoiłam, bo chłopak właśnie wszedł do domu. Był najwyraźniej zmęczony i zadowolony.
-Gdzie byłeś?-spytałam
-Byłem pobiegać, jadłaś już śniadanie?
-Jeszcze nie- odparłam- A ty?
-Też nie. Poczekaj, pójdę wziąć prysznic i zaraz coś dobrego zrobię, okej?
Wrócił po jakiś 20 minutach i od razu poszedł do kuchni.
-Austin, pomóc ci?- spytałam, bo wiedziałam już co chłopak zamierza przyrządzić
-Jasne, pamiętasz jeszcze może jak smakują naleśniki?- spytał z uśmieszkiem
Nic nie odparłam. Podeszłam do szafki i zamierzałam wyciągnąć mąkę, jednak szafka jak dla mnie była dość wysoko. Stanęłam na palcach i już ją wyciągałam, kiedy ona nagle się wysypała.
Brudną miałam tylko bluzkę, ale kiedy się odwróciłam od razu zaczęłam się śmiać. Blondyn był cały biały.
Jego twarz, włosy, ubrania były białe, gdyby to nie był on, pomyślałabym, że to jakiś duch.
-Ally?- krzyknął - Dopiero brałem prysznic.
-Wiem i przepraszam. Nie wiedziałam, że jesteś za mną.
-Teraz trzeba kupić mąkę, chyba, że chcesz zjeść coś innego.
-Wiem, zaraz po nią pójdę.
-Pójdę z tobą. Tylko znowu wezmę prysznic. Potem oboje się przebierzmy, dobrze?- dodał po chwili
-Dobrze-odparłam

Oczami Austina

Po pół godzinie byliśmy już gotowi. Wyszliśmy i kierowaliśmy się do sklepu. który był jakieś 10 minut drogi od naszego domu. Byliśmy pochłonięci rozmową. W pewnej chwili usłyszałem groźne szczekanie i zobaczyłem, że do Ally skoczył jakiś wielki pies.
Wywrócił ją i zaczął ją wściekle gryźć. Słyszałem jej krzyki. Kiedy siłą odciągałem zwierzę widziałem przerażenie w oczach szatynki. Ja także byłem przerażony.
Pies uciekł. Szybko wezwałem karetkę i ukląkłem przy Ally. Wyglądała strasznie. Na całym ciele miała ugryzienia psa. Większe lub mniejsze. Wszędzie była jej krew. Ściągnąłem z siebie moją ulubioną kurtkę i przykryłem ją, bo wiedziałem, że osoby ranne szybko tracą ciepło ciała.
Trwałem dalej przy niej i czekałem na karetkę.