sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 131

Oczami Austina
Wróciłem akurat do domu, kiedy zaczął padać deszcz. Usiadłszy na krześle wypiłem szklankę wody i westchnąłem błogo. Ale zaraz zacząłem przeklinać w myślach to, że tak łatwo dałem się wykiwać mojej ukochanej.
-A co, jeśli coś jej się stanie?- zapytałem sam siebie i zaraz zganiłem się ostro
-Co tam, stary?- Riker dosiadł się do mnie i mocno klepnął mnie w plecy, w odpowiedzi oddałem mu tak, że prawie spadł z krzesła
Zaczął się ze mną drażnić, ale moja mama od razu wkroczyła do akcji i przegoniła go w mgnieniu oka, a on zniknął jak nieczysty.
-Co tam, złotku?- usiadła obok i pocałowała mnie lekko w czoło- Martwi cię coś?
-Nie, nic- odparłem i zatopiłem wzrok w kroplach deszczu spływających powoli po szybie
-Widzę jednak coś innego- mruknęła- A gdzie Ally?
-Została na zakupach!- krzyknąłem i wybiegłem z domu zapominając o wzięciu czegokolwiek cieplejszego do ubrania
Biegłem ile sił miałem w nogach mijając śpieszących się ludzi, ale nikt z nich nie był moją Ally, toteż przyśpieszyłem jeszcze bardziej. Wparowałem do środka jak torpeda i złowiłem zdziwione spojrzenia kupujących.
Przeczesałem sklep wzdłuż i wszerz, ale nie było ani śladu po mojej żabci. Wybiegłem stamtąd i skierowałem się w stronę parku. Była to jedna z dwóch dróg jaką można było dojść do naszego domu.
Zwolniłem trochę na ścieżce, bo zabrakło mi tchu. Spojrzałem przed siebie i zacisnąłem pięści ze złości.
-Po co ja ją zostawiłem!- krzyknąłem wściekły
Podbiegłem dwa metry dalej i zatrzymałem się przy rozsypanych zakupach. Zacząłem szukać jakiejś poszlaki w jednej z torb. Znalazłem jedynie listę z zakupami, co ostatecznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że ktoś porwał Ally. Wstałem gwałtownie i zacząłem jej szukać rozpaczliwie.
Żal ściskał moją duszę, przecież dopiero co obiecałem jej bezpieczeństwo i życie bez strachu, a teraz ją zawiodłem.
Ze smutkiem wypisanym na twarzy wróciłem do domu cały mokry i usiadłem na krześle z rezygnacją.
-Co się stało, Austin?- mama jak zawsze wyczuła mój niepokój- Co cię trapi?
Z żalem opowiedziałem jej to, co dopiero się zdarzyło i pomiędzy nami zapanowała grobowa cisza.
Którą po chwili przerwał telefon. Podszedłem do niego i odebrałem go:
-Halo?- powiedziałem smutnie
-Czyli już wiesz?- usłyszałem jakiś przytłumiony głos- Bez zbędnego gadania, mam twoją dziewczynę, kochasiu i jeśli chcesz ją odzyskać przynieś mi diament! Będziemy czekać przy urwisku, masz przyjść sam. A jeśli spróbujesz wezwać gliny, to obiecuję ci, że dziewczyna nie wróci do ciebie, przynajmniej żywa!- i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, on rozłączył się.
I dalej wpatrywałem się w słuchawkę zszokowany dopóki mama nie doprowadziła mnie do porządku. Streściłem jej naszą rozmowę, gdy po chwili ona wyszła i wróciła z jakimś zawiniątkiem w ręce.
Położyła go na stole i rozwinęła papier. Mym oczom ukazał się najprawdziwszy diament.
-Czyli nie było go w szkatułce?- zapytałem, ale przecież znałem już odpowiedź
-Tak- odparła- Wiedziałam, że twój ojczulek prędzej, czy później znajdzie ją, a jak wiesz diament należy do naszej rodziny, nie do niego. Dlatego zatrzymałam go przy sobie, by nie dostał się w niepowałane ręce. Ale teraz przyda się bardziej tobie- dała mi go- Idź i uratuj Ally, wierzę w ciebie- przytuliła mnie mocno- Tylko ubierz kurtkę- zastrzegła, na co uśmiechnąłem się lekko
Wybiegłem z domu i skierowałem się w stronę urwiska, gdzie, mam nadzieję, była moja ukochana.

Zaktualizowałam stronę z bohaterami. Niedługo dodam jeszcze jedną postać, bo wczoraj zabrakło mi czasu.


3 komentarze:

  1. Super~!!!
    Akcja się rozkręca, tylko nie krzywdź Ally :)
    Dawaj szybko next!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Nie rób Alle krzywde.
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń