piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 120

Oczami Ally
To chodzenie już z lekka mi obrzydło. Byłam już coraz bardziej zmęczona i głodna, a na domiar złego zdawało mi się przez cały czas, że chodzimy w kółko. Kiedy utwierdziłam się w tym przekonaniu, zwróciłam się z lekka zdenerwowana do naszego przewodnika, czyli Austina.
-Czy mógłbyś w końcu prowadzić nas w jedna stronę, ale właściwą?- spytałam siląc się na spokój
-A co ja robię źle?- odpowiedział pytaniem
-Wszystko!- wybuchnęłam, a chłopak zrobił wielkie oczy- Przez ciebie ciągle się gubimy! To ty zwabiłeś te niedźwiedzie, a gdyby nie twój tatuś to nigdy by nas tu nie było!
-To niby moja wina?!- prychnął- Gdyby tak się zastanowić, to twoja rodzinka też nie jest idealna. Weźmy na przykład twojego ojca, Przecież podczas sparingu mógł mnie zabić!
-Teraz będziesz mi to wypominać! Ja przynajmniej nie płaczę za rodzinką!- wiem, poczułam, że w tym momencie przesadziłam, ale jakoś tak samo wyszło
Blondyn spojrzał na mnie wkurzony, ale zaraz się uspokoił, Ściągnął przestraszoną Jessie z pleców i pomógł jej stanąć na nogach. Natomiast do mnie rzekł nad wyraz opanowanie:
-Najlepiej zrzucić na kogoś innego winę, prawda? Staram się jak mogę, ale to ci najwyraźniej nie wystarczy
-Jak widać nie- odparłam i wzięłam Jessie pod ramię
-Co robisz?- zapytał Austin, który próbował zastąpić nam drogę, zdenerwowana jeszcze bardziej odepchnęłam go, po czym chłopak upadł na ziemię i spojrzał na mnie oniemiały- Co się z tobą u licha dzieje?!- krzyknął
-Nic, nic takiego, ale nie pozwolę byś zrobił coś jeszcze mojej siostrze! A poza tym, ściągasz na nas same kłopoty- wyrzuciłam z siebie i po zrobieniu kilku kroków w przód rzekłam na odczepnego- Niech każdy pójdzie w swoja stronę, tak będzie lepiej
Blondyn chciał coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili stracił nas z zasięgu wzroku.
 Doprawdy nie wiem co przykusiło mnie by na niego nakrzyczeć, ale jakoś tak pod wpływem emocji, nie mogłam się po prostu powstrzymać.
Po chwilach gniewu jak zawsze przychodzi uspokojenie, tak i teraz w końcu ochłonęłam. A kiedy Jessie spytała mnie ledwo słyszalnym głosem:
-Gdzie jest tata?
Zrozumiałam co zrobiłam. Chciałam cofnąć się w czasie, przeprosić Austina i rzucić się w jego silne ramiona, żeby mnie przytulił, po prostu pocieszył. Ale było za późno, w swej głupocie zrobiłam coś strasznego. Zostawiłam go samego, chociaż my też nie byłyśmy bezpiecznie, ale w dwójkę jest zawsze raźniej, prawda?
Wróciłyśmy na miejsce naszej kłótni, ale jak się spodziewałam jego już tam nie było.
Po moim policzku spłynęło kilka łez. Zmęczone usiadłyśmy na pniu drzewa.
Wkrótce się ściemniło, a jak wiadomo wtedy lepiej nie kręcić się po lesie. Musiałyśmy znaleźć jakąś kryjówkę, w pewnej chwili pomyślałam o najbezpieczniejszym miejscu na ziemi i poczułam ukłucie w sercu.
Ale wracając do rzeczywistości, kiedy naprawdę wymęczone szłyśmy przed siebie między drzewami mignęło mi jakieś światełko. Zbliżyłyśmy się bliżej i okazało się, że znalazłyśmy mały, drewniany domek, w miarę zadbany. Z małym strachem w duszy położyłam dłoń na klamce i lekko ją przycisnęłam.


5 komentarzy:

  1. Super rozdział.
    Szkoda mi Austina (trochę Jessie ... i Ally)
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział? Genialny! Tylko proszę niech spotka w tej chatce Austin'a XDD A i czy możesz dodać jeszcze rozdział przed sanatorium? Bo jeżeli mnie pamięć nie myli to wyjeżdżasz już 15 czerwca :c

    A i zapraszam Cię na 10 rozdział u mnie i Moniki: http://raurarealstory.blogspot.com/ Miło by było gdybyś skomentowała chodź raz : ) Twoje zdanie wiele by dla nas znaczyło ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego? A jak tak bardzo czekałam na scenę Auslly :)
    Dawaj szybko next i zakończ tą kłótnię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi ich wszystkich ;-; Ally miała prawo wybuchnąć, jest już bezsilna, ale dlaczego akurat na swojego chłopaka kuźwa? -.-
    Dlaczego tak krótko? :C Czekam na kolejny ;-; Dajesz szybciutko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział <33 Miłego pobytu w sanatorium :*

    OdpowiedzUsuń