sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 127

Dwa tygodnie później:
Usiadłam na ławce i wciągnęłam gwałtownie powietrze nosem. Było przesiąknięte pięknym , ,,mięsnym" zapachem.
-Kochanie, przyniosłabyś może talerze?- głos Austina wyrwał mnie z zamyślenia
-Oczywiście- odparłam i wyszłam z ogrodu
Westchnęłam głośno i zanim przekroczyłam próg kuchni znów zatopiłam się w fali wspomnień.
Po raz kolejny, niestety powrócił strach, ale też i radość. Co działo się z nami przez te dwa tygodnie? Opowiem to w skrócie: dwa dni po znalezieniu mojego ukochanego blondaska wróciliśmy do Miami, co ze względu na gęsty las i braku jakiejkolwiek mapy, było dosyć ciężkim wyzwaniem.
Wróciliśmy do codziennej monotonii życia, może monotonia to złe słowo, biorąc pod uwagę większą ilość współlokatorów.
Austin prawie do końca się wykurował i ponownie obudziła się w nim dusza kucharza, czym teraz zachwyca swoją mamę. Co do naszego anty-bohatera, poszukuje go policja i by przyśpieszyć złapanie go rozwiesiliśmy listy gończe i na własną rękę szukamy go, jak na razie bez skutku. Zniknął z pechową szkatułką.
-Ally, ile jeszcze?- doszedł mnie krzyk Austina, po czym czym prędzej porwałam talerze i pognałam z nimi do ogrodu.
-Ile to jeszcze potrwa?- zapytałam- Jestem głodna jak wilk- dodałam i złapałam jego zdziwiony wzrok- Przepraszam, jestem głodna, jak... jak borsuk?- podniósł jedną brew, czym szybko mnie uciszył
W tej chwili dostałam nadmuchiwaną piłką plażową w głowę i lekko zachwiałam się. Spojrzałam gniewnie na małą Jessie, ale jej oczy sprawiły, że przeszła mi cała złość.
-Pobawimy się, mamusiu?- spytała niewinnym głosem, który stopiłby cały lód ziemi
-Jasne- powiedziałam  i rzuciłam piłką, dziewczynka zręcznie ją złapała i równie szybko odrzuciła ją, nasz śmiech błyskawicznie rozniósł się echem po okolicy
Zabawę jednak przerwał starszy blondyn.
-Koniec tego dobrego, moje drogie- rzekł- Chowajcie manatki, siadamy do kolacji
Usłusznie wykonałyśmy jego ,,rozkaz" i już po chwili delektowaliśmy się pysznymi szaszłykami, kiełbaskami i innymi cudownymi, soczystymi i pięknie pachnącymi rzeczami.
-Jak ty to robisz?- szturchnęłam go w ramię wycierając usta
-Sam nie wiem. Jakoś tak samo wychodzi
-Masz się od kogo uczyć- dodała pani Mimi do swojego młodszego syna, co mój Austiś przyjął z przymrużeniem oka
Uśmiechnęłam się pod nosem i przejechałam wzrokiem po wszystkich.
-Rodzinka w komplecie- pomyślałam- To prawda, ale co ja powiem swojej? Przecież tata się wścieknie, gdy wszystko mu wyjaśnię- zasmuciłam się
-Hej, Ally, wszystko w porządku?- Austin od razu to zauważył
-Wszystko dobrze- szybko go zbyłam i ziewnęłam lekko- Chyba pójdę się położyć
-Pójdę z tobą- powiedział dalej nie odpuszczając
-To my posprzątamy- westchnął Riker, za co byłam mu wdzięczna
Weszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro i na chwilę przymknęłam oczy.
-Wszystko w porządku?- głos blondyna znowu wyrwał mnie z innego świata
-Tak, tak- odkrzyknęłam i wyszłam do pokoju
 Szybko przebrałam się i wsunęłam pod ciepłą i miękką kołdrę. Zakryłam się nią po uszy.
Po momencie poczułam jak ktoś delikatnym ruchem zdjął ją ze mnie. Austin spojrzał na mnie czule i rzekł:
-Zimno ci?
-Trochę- przyznałam- Ogrzejesz mnie?
-Z największą przyjemnością- odparł i złapał mnie w swoje ramiona, po czym razem upadliśmy na łóżko
-Słodkich snów- wtuliłam się w niego
-I tobie też- westchnął i już po chwili dało się słyszeć jego cichy i równy oddech
A ja, jak od dwóch tygodni miałam problemy z zaśnięciem. Kiedy mi się to w końcu udało, miałam znów ten sam, powtarzający się koszmar.

Od powrotu z sanatorium mam małą blokadę twórczą, ale rozdział jest. Next już w środę.




3 komentarze: