sobota, 10 maja 2014

Rozdział 110

Powolnym krokiem zszedłem na dół i lekko uchyliłem drzwi. Otworzyłem je szerzej i wszedłem w głąb jednego z rzadko używanych pokoi. Mając już pewne doświadczenie w takich sprawach chciałem być jak najostrożniejszy. Ale okazało się to niepotrzebne.
-Co robisz?- spytałem mojego ojca, który grzebał w szafie, chyba czegoś szukał
-Eee... no wiesz- zaczął się jąkać, jednak nie od razu to zauważyłem- Nie wiesz może, gdzie leży ta skrzyneczka, to znaczy ten kuferek, który był zawsze zamknięty?
-Może tak, może nie- odparłem- Mama nigdy nie chciała ci go dać, mówiła, że zawartość tego pojemnika jest cenna i że nie zasługujesz na nią. A to, że tak nagle się zmieniłeś nie znaczy, że tak nagle ci ją oddam- powiedziałem i spojrzałem na niego
Przez chwilę jego twarz zrobiła się najpierw lekko różowa, później czerwona, a następnie purpurowa, muszę przyznać, że wyglądało to nawet zabawnie. Po chwili jednak jego twarz przybrała normalną barwę, a on sam ogłosił ze stoickim spokojem:
-No dobrze, jeśli tak chcesz pogrywać, to proszę bardzo. Jeszcze będziesz mnie przepraszać- mruknął i wyszedł
Prychnąłem w myślach, przecież to mój ojciec, nie mógł się nagle zmienić. Może wydaje się wam, że powinienem mu w końcu wybaczyć, przecież minęło już tyle lat, ale rana w głębi serca nadal boli. Bo oto i on, wrócił do mojego życia ot tak i myśli, że od razu zacznę do niego mówić ,,tato'', czyli tak jak mówią inni do swoich prawdziwych i kochających ojców, ja niestety takiego nie miałem i nadal nie mam.
Otrząsnąwszy się z tych myśli wróciłem do pokoju i położyłem się obok już śpiącej Ally.
-Ona to ma szczęście- pomyślałem- Miała normalne dzieciństwo, nikt jej nie został odebrany, no może oprócz Jessie, która jednak jest dziś z nami. Ale nie licząc małej, w jej życiu nie było wielu łez, wielu zmartwień. Reasumując, miała o niebo lepiej niż ja, gdy ona miała wszystko na tacy, to ja musiałem o to walczyć już w wieku trzynastu lat- rozmyślając tak, nagle poczułem do niej zazdrość, a nawet gniew, złość
-Człowieku, uspokój się- szepnąłem do siebie- Przecież to nie jej wina, że miałem tak źle, Ally stara się bym o tym zapomniał, zamiast tego ja to w sobie duszę
-O czym myślisz, kochanie?- jej piękny głos wyrwał mnie z moich myśli
-O niczym- odparłem ziewając
-Dlaczego nie śpisz?- nadal nie odpuszczała
Ująłem jej brodę ręką i chwilę wpatrywałem się w te jej przecudne oczy.
-A ty co taka dociekliwa?- spytałem- Czy kiedykolwiek kogoś okradłem, zabiłem, pobiłem?
-Muszę odpowiadać?- zrobiła słodką minę szczeniaka, przez co nigdy nie potrafiłem jej się oprzeć
-No dobra- mruknąłem- Tą rundę wygrałaś, na razie
-I widzisz- przytuliła mnie- To nie takie trudne
-Jasne- potwierdziłem i zamknąłem oczy
Czułem, że następne dni przyniosą nowe niespodzianki, i nie pomyliłem się. Powiedzmy, że te rzeczy będą niezbyt... a co wam będę mówił, co to będzie, dowiecie się już wkrótce. Dodam tylko, że to będzie mieć związek z moim ojcem.

3 komentarze:

  1. Genialny! Dodaj szybko next'a! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział zapraszam do blog który prowadzę z Majką => http://raura-true-one-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń