sobota, 17 maja 2014

Rozdział 112

Otworzyłem oczy i spojrzałem lekko w górę. W tej chwili poczułem mocny ból głowy. Dotknąłem lekko ranę opuszkami palców i ból się nasilił, spojrzałem na dłoń, było na niej trochę zeschniętej krwi, która wcześniej płynęła z miejsca zranienia. Podniosłem się odrobinę i dopiero teraz rozejrzałem się po miejscu, w którym się znajdowałem. A było to szare i średniej wielkości pomieszczenie, w którym panował półmrok. Jedyne źródło oświetlenia znajdowało się za dużą i ciężką blachą, która je zasłaniała. Na końcu pokoju były drzwi obite metalem. Oprócz mnie oraz Ally i Jessie nikogo tu nie było.
-Gdzie my jesteśmy?- spytała półprzytomnie brunetka- Co ci się stało?
-Nic mi nie jest, do wesela się zagoi- lekko się uśmiechnąłem, ale zaraz spoważniałem- Gdzie my do licha jesteśmy?
-Też się nad tym zastanawiam- mruknęła dziewczyna, zbliżyła się do mnie i obejrzała moją głowę- Nie jest dobrze, ale nie jest też tragicznie, wyjdziesz z tego
W tej chwili obudziła się siostra Ally, kiedy spojrzała na nas w jej oczach dostrzegłem jedno: strach.
Wstałem i podszedłem do drzwi, z pewną niepewnością położyłem dłoń na klamce.
W tym momencie drzwi się otworzyły, a ja odskoczyłem od nich jak oparzony.
Do środka wkroczyło trzech mężczyzn, w tym oczywiście mój ojciec.
-Widzę, że się już obudziliście, dobrze- powiedział
-Możesz mi to wyjaśnić?- zapytałem
-Cios najwyraźniej nie zadziałał tak jak powinien- mruknął niezadowolony- Chyba wiecie co się stało, zostaliście porwani, ale nie tylko dla okupu- spojrzał na mnie
-Dlaczego my?- powiedziała Ally
-Bo tak było najłatwiej, a teraz ustawcie się ładnie, o tak- zrobił nam kilka zdjęć i wybrał jakiś numer z komórki.
Słyszałem urywek z tej rozmowy, ale jej sens do mnie doszedł:
-...Na zebranie stu tysięcy dolarów daję wam tydzień, inaczej kulka w łeb, a raczej trzy... To i tak dużo, inni nie są tak wspaniałomyślni!- krzyknął i rozłączył się- Twoi rodzice nie są zbyt rozmowni- zwrócił się do mojej ukochanej
Chciał razem z resztą oprychów wyjść, ale złapałem jego dłoń i wyszeptałem smutny:
-Czyli nic się nie zmieniłeś
Stanął przede mną i spojrzał mi prosto w oczy.
-Jeśli tak to cię interesuje, bo czuję, że nie dasz mi spokoju, to zmieniłem się na gorsze. Policja pewnie ci wmawiała, że śmierć Rikera i twojej matki to nieszczęśliwy wypadek, tak? To kłamstwo, to ja ich zabiłem- powiedział jednym tchem, a ja w jednej chwili poczułem do niego wielką nienawiść. Rzuciłem się na niego, ale dwóch jego goryli wypchnęło go ode mnie. Ojciec zdążył posłać mi obleśny uśmieszek i zniknął za drzwiami.
Usiadłem na ziemi przytłoczony tym wszystkim i zamknąłem oczy. Ally i Jessie przytuliły mnie mocno, a ja po raz pierwszy w życiu powiedziałem:
-Nie wiem co robić




9 komentarzy:

  1. Dawaj szybko nexta
    Biedna Auslly i Jessie
    Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty! Dodaj szybciutko next'a bo nie wytrzymam :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Zrób tak jak prosiłam i niech on ich uratuje. Będzie suuuuuuuuuuuuper. I na 1000% wzrośnie ilość wejść. Kocham i pozdrawiam Klaudia K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Rikera to może uda mi sie gdzieś go umieścić w opowiadaniu, ale niczego nie obiecuję. Dzięki za pomysł.

      Usuń
    2. Proszę. Chcę podziękować, że prośby uwzględniasz czytelników. Jeszcze raz dziękuje, że postarałaś się mnie wysłuchać.Pozdrowienia i dużo weny życzy Klaudia K.

      Usuń
    3. Nie ma za co, zawsze czytam komentarze czytelników, a twój pomysł bardzo mi sie spodobał. Tylko następnym razem takie pomysły pisz na mój e-mail, dobrze?

      Usuń
    4. Dobrze postaram się. Dzięki jesteś super Klaudia K.

      Usuń
  4. Wow!
    Tego sie nie spodziewałam...
    rozdział jest zarąbisty!
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na next i proszę po raz kolejny ożyw Rikera. CZYTAM I BĘDĘ ZAWSZE CZYTAĆ. Pozdro Klaudia K.

    OdpowiedzUsuń