środa, 21 maja 2014

Rozdział 113

Westchnąłem cicho i ukryłem twarz w dłoniach.
-Co, jeśli to koniec?- szepnąłem wyczerpany- Jeśli się stąd już nie wydostaniemy?
-Nie możesz tak mówić!- krzyknęła Ally- Jesteś Austin Moon i możesz wszystko!
-Ale jestem tylko człowiekiem- stwierdziłem patrząc na nią
-Mała poprawka, jesteś naszym człowiekiem, wierzymy w ciebie- uśmiechnęła się- Na pewno razem coś wykombinujemy
-Masz rację...- w tym momencie do pomieszczenia wszedł średniej budowy brunet, którego skądś kojarzyłem
-Dallas?!- powiedziała Ally- Co ty tu robisz?
-Zaraz, znasz go?- spytałem ją, a znajomy dziewczyny się zmieszał
-Tak, chodził ze mną do szkoły w Los Angeles. Nie miał szczęścia w życiu, brakowało mu przyjaciół, tak jak mnie, można powiedzieć, że pasowaliśmy do siebie
-Słuchajcie, ja naprawdę tego nie chciałem, przysięgam- wyjąkał zdenerwowany
-O co ci chodzi?- nie rozumiałem go
Jakby na zawołanie wyciągnął nóż i maskę. Kiedy ją zobaczyłem, od razu doskoczyłem do niego i złapałem go za koszulkę.
-To ty, ty stoisz za tymi wszystkimi przestępstwami? Ty podpaliłeś szkołę i kilkukrotnie na nas napadłeś?
-Wiem jak to wygląda-wysapał- Ale uwierz mi, że to twój ojciec mnie do tego zmusił. Obiecał mi dużą kasę, ale się nie zgodziłem, a potem zaczął mnie szantażować. Uwierz mi, nie miałem wyboru.
-Hm, wierzę ci- mruknąłem i puściłem go- Ale po co tu przyszedłeś? Błagać nas o wybaczenie?
-To jedna z tych rzeczy. Chcę was ostrzec, żebyście nie ufali tacie Austina. Nawet gdy dostanie okup, on was nie wypuści. Zabije was, by zetrzeć ślady. Musicie coś wykombinować, bo gdy tylko przejdziecie tymi drzwiami, zginiecie- szepnął
-Dzięki Dallas- Ally go przytuliła- Na tobie zawsze można polegać
-Staram się, aha, Austin- zwrócił się do mnie- Musisz wiedzieć, że twoi...- za drzwiami rozległy się jakieś szmery- Muszę lecieć, powodzenia!- krzyknął i ulotnił się
Między nami zapadła niezręczna cisza, kiedy rozejrzałem się po pokoju do głowy wpadł mi pomysł.
-Ally, można by zobaczyć co jest za tą blachą, ale na razie jej nie przesunę, bo narobi za dużo hałasu- stwierdziłem
-Racja, ale to chyba jedyne wyjście z tej sytuacji, prawda?
Kiwnąłem do niej głową i spojrzałem na Jessie. Odkąd tu jesteśmy nie odezwała się nawet słowem. Wpatrywała się pustym wzrokiem w przestrzeń przed sobą.
-Co jest mała?- kucnąłem przed nią i położyłem rękę na jej ramieniu
Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Coś jest nie tak- pomyślałem i dotknąłem jej czoła
-Ally, Jessie jest rozpalona- powiedziałem do brunetki
-To bardzo źle- szepnęła- Gdzie my znajdziemy jakieś lekarstwo? Bez pomocy się nie obejdzie
-Ja coś temu zaradzę- podszedłem do metalowych drzwi i mocno w nie zastukałem
-Oby to coś dało- mruknąłem

Obejrzyjcie, nie pożałujecie.





4 komentarze:

  1. Super rozdział. Czekam na next Klaudia K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Filmik widziałam, najlepszy fragment "Lynch. Rocky Lynch" :P
    Rozdział jest super!
    Robi się coraz niebezpieczniej...
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybciutko dawaj next'a! :D

    OdpowiedzUsuń