środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 81

Biegłem najszybciej jak potrafiłem i już po kilku minutach stałem pod drzwiami domu.
Z drżącym sercem powoli otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Widok jaki zastałem sprawił, że coś ścisnęło mnie w środku.
Na kanapie siedziała płacząca Ally, Dez i Trish ją pocieszali.
-Gdzie są Jack, Maia i Diego?- spytałem oschle
-Wyszli- odparł rudzielec i spojrzał na mnie- Coś ty zrobił, Austin?
-Powiedziałem Ally prawdę- usiadłem obok szatynki i objąłem ją ramieniem, o dziwo dziewczyna nie protestowała
Dez i Trish wyszli zostawiając nas samych.
-Przepraszam, że ci to powiedziałem, ale musiałem- wyznałem
-Czy to prawda?- spojrzała na mnie
-Tak. Kilka dni temu usłyszałem ich rozmowę. Mówili, że wykorzystują twoje dobre serce. Przepraszam, że przeze mnie płakałaś.- spuściłem głowę czekając na odpowiedź Ally
-Dziękuję- wtuliła się we mnie- Ale zastanawia mnie jedno: znam ich od dawna, a to znaczy, że od początku naszej znajomości musieli mnie wykorzystywać. Cieszę się, ze spotkałam tych prawdziwych przyjaciół- uśmiechnęła się lekko
Szczęśliwy wziąłem ją na kolana, wtedy dziewczyna wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. Po chwili zasnęła.
Powoli ją podniosłem i zaniosłem do jej pokoju. Delikatnie, by jej nie zbudzić położyłem ją na łóżku.
Poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Trochę odświeżony wróciłem do pokoju.
Rozebrawszy się położyłem się obok Ally. Już po chwili zasnąłem.

Następnego dnia:

Promienie słońca wdzierające się do środka szybko mnie zbudziły.Spojrzałem na szatynkę. Nadal spała.
Powoli wstałem, tak by jej nie zbudzić. Ubrałem się i zszedłem na dół, do kuchni.
Powoli wkradłem się do środka, by nie narobić hałasu. Pomyślałem, że zrobię Ally śniadanie do łóżka, dlatego wziąłem się za robienie naleśników. Już po chwili były gotowe. Ozdobiłem je bitą śmietaną oraz owocami.
Dodatkowo nalałem soku do szklanki. Wziąłem do ręki jedną z róż i wszystko umieściłem na tacy.
Udałem się ze wszystkim na górę. W końcu doszedłem.do pokoju i pewnym krokiem wszedłem do środka.
-Ally- mruknąłem cicho nad jej uchem
Dziewczyna powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Kochanie, śniadanie- powiedziałem przymilnym głosem i usiadłem obok szatynki
-A z jakiej to okazji to śniadanie do łóżka?- spytała a na jej twarzy pojawił się uśmiech
-Jakoś mnie tak naszło, bo chciałem ci się przymilić- zażartowałem- Albo po prostu jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i staram ci się to okazać
-Słodki jesteś, dziękuję- odparła i zaczęła jeść przygotowane przeze mnie naleśniki
Gdy skończyła wziąłem od niej brudne naczynia i zaniosłem je na dół. Ally została na górze.

Witajcie. Rozdział bez sensu, ale jest. I nie cieszcie się na zapas, bo Jack, Maia i Diego jeszcze namieszają w życiu naszych bohaterów. Pozdrawiam.
A tu macie obiecany przeze mnie fragment prologu mojego następnego opowiadania.
''Trwa wojna, chociaż nikt nie chce tego przyznać. Nazywam się Ally Dawson, mieszkam w Miami od urodzenia. Przyjaźnię się z Dezem i Trish. Ciężko mi to przyznać, ale należę 
(podobnie jak moja dwójka przyjaciół) do rodu wampirów. Mój klan od niepamiętnych czasów walczy z wrogim klanem wilkołaków. Niestety, ale wszyscy musimy ukrywać się wśród ludzi...''
I jak? Napiszcie, czy wam się podoba.









5 komentarzy:

  1. Początek Prologu zajebisty tak jak rozdział. CZekam na next tutaj i na nowe opowiadanie czyli chyba się zapowiada nowy blog <3 więc czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. początek jest świetny czekam na tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakładaj bloga w trybie now!
    A tu czekam na kolejny ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. założę nowego, kiedy skończę to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na next.

    austinially-titanic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń