sobota, 29 marca 2014

Rozdział 100, część pierwsza

Chłopak wrócił do mnie,
nic go nie powstrzymało.
ni deszcz, ni burza,
nie otwierałam mu drzwi,
on czekał cierpliwie.
W końcu go wpuściłam,
uśmiechnął się szczerze,
i wręczył mi kwiecie.
Kiwnął głową,
i zostawił mnie samą,
ze swoimi myślami,
i z nim, w mojej głowie.
Nie była zbyt długa, ot taka krótka, która opisuje jakieś wydarzenie. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam. Mój sen trwał tylko kilka godzin, bo zbudził mnie głośny krzyk.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół przestraszona. Obawiałam się najgorszego, niepotrzebnie, to Trish wszczęła alarm. Teraz dziewczyna stała na końcu salonu z patelnią w dłoni, była pełna determinacji.
Za to blondyn stał przy ścianie cały blady i próbował zakryć się kocem, który mu dałam. Zobaczywszy mnie cicho szepnął:
-Ally, zabierz ją ode mnie, ona chyba oszalała
A Dez jakby nigdy nic siedział, a raczej leżał na kanapie i tarzał się ze śmiechu.
Trochę mi zajęło uspokajanie Trish. W końcu kiwnęła głową i uśmiechnęła się.
-Cieszę się, że tu jest, ale powiedz mu żeby się ubrał, dobrze?- spytała i razem z rudzielcem wyszła z salonu
Podeszłam do chłopaka, który nie ukrywał ulgi.
-Nie wiem co ją napadło- przyznał- Spałem na kanapie i wtedy usłyszałem krzyk, zerwałem się z łóżka i zakryłem się tym, co wpadło mi w ręce
-Wiesz, nie co na co dzień znajduje się w takiej sytuacji- powiedziałam- No dobra, ubieraj się, czas na śniadanie, które mam nadzieję przyrządzisz- dodałam- I Austin, Dez i Trish nie widzieli chyba twoich pamiątek po moich byłych znajomych?
Chłopak pokręcił głową i to mnie uspokoiło, nie chciałam wprowadzać dodatkowej paniki wśród przyjaciół.
Rudzielec, jak znam życie pewnie by zemdlał, czarnowłosa narobiłaby zbędnego rabanu.
 Blondyn ubrał się i razem poszliśmy do kuchni, gdzie w dwójkę przyrządziliśmy naleśniki, które wszystkim smakowały. I za tym jedzeniem tęskniłam.
Gdy skończyliśmy myć naczynia Austin oznajmił, że pójdzie po swoje rzeczy, tak też zrobił.
Chłopak wyszedł a reszta kazała mi usiąść na kanapie.
- Jak on tu w ogóle wszedł?- spytała Trish- Myślałam, że byłaś na niego zła- zauważyła
Wyjaśniłam im to zdarzenie śpiewając krótką piosenkę. 
Rudzielec westchnął i szepnął:
-I to jest Austin, jakiego znam, nie boi się deszczu i zrobi dla ukochanej wszystko...
-I co dalej?- spytałam przerywajac mu
-Wiesz Ally, moze zaśpiewaj,, I Think About You''?
-Dlaczego?- zdziwiłam się
-Żebyś ostatecznie mu pokazała, że go kochasz, a poza tym mam ochotę trochę potańczyć- odparł Dez
Zamyśliłam się, ale w końcu się zgodziłam.
Poszłam na górę się przygotować, a moi przyjaciele mieli zatrzymać blondyna, gdyby zjawił się wcześniej.
Gdy wzięłam gitarę do ręki ogarnęły mnie wątpliwości:
-Czy na pewno robię dobrze?

Witajcie. Jest to pierwsza część setnego rozdziału, następny już wkrótce.
(ps,nie spodziewajcie się amorków :))
Pozdrawiam



6 komentarzy:

  1. KOCHAM AMORY W TWOIM WYDANIU WIĘC MOŻE ICH NIE BĘDZIE TERAZ, ALE WKRÓTCE SIĘ POJAWIĄ. FAJNIE BY BYŁO GDY WRÓCĄ DO DOMU TO BYLIBY SWOIMI PRZYJACIÓŁMI, A ICH WSPOMNIENIA BY SIĘ NAWRACAŁY TAK JAKBY PRZEŻYWALI TO SAMO PO RAZ DRUGI CZY COŚ. CIEKAWA JESTEM JEDNEGO : CO Z TĄ DZIEWCZYNKĄ CO JĄ ADOPTOWALI JA BYLI PARĄ? TO BYŁA SIOSTRA ALLY I CZY RODZICE ALLY BĘDĄ JEJ PRAWNYMI OPIEKUNAMI? KONIEC Z GŁUPIM MYŚLENIEM WIĘC...........CZEKAM NA NEXT Z WIELKĄ NIECIERPLIWOŚCIĄ

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetnie!
    Czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  3. *_* To jest takie cudowne ^-^

    OdpowiedzUsuń