sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 106

Po kilkunastu minutach weszliśmy do dużego i w miarę zadbanego cmentarza.
Szliśmy przed siebie, a przynajmniej staraliśmy się, bo musieliśmy przeciskać się między ciasno stojącymi grobami. Wiatr delikatnie poruszał wyschniętymi gałązkami wysokich drzew, które niczym jacyś żołnierze stały niewzruszone. Po kilku minutach błądzenia w końcu odnaleźliśmy właściwy grób.
Był bardzo zaniedbany, kurz był wszędzie widoczny, a dodatkowo był porośnięty jakąś rośliną, która zasłaniała wszelkie litery na nim umieszczone.
-Naprawdę mi wstyd- przyznał Austin ze spuszczoną głową
Usiedliśmy na ławce, bo chłopak nie czuł się najlepiej.
-Nie wiesz jak mi trudno z tym- zaczął rozmowę- Wtedy, gdy to się stało, ja... chciałem ze sobą skończyć. Byłem wtedy małym szczeniakiem, który nie znał się na tym. Znaleźli mnie i szybko odratowali- powiedział
Spojrzałam na niego, naprawdę nigdy nie myślałam, że ten na co dzień wesoły i uśmiechnięty chłopak chciał sobie odebrać życie.
-Nie jestem jakimś świętoszkiem, ale wiem, że są tam w górze i patrzą na nas- podniósł swą głowę ku górze- Po prostu czuję to- uśmiechnął się lekko
Siedzieliśmy w milczeniu do chwili kiedy miałam dość.
-Dosyć użalania się nad sobą, mój drogi- rzekłam do niego wstając- Wypłacz się, wykrzycz to całemu światu, ale wyrzuć w końcu z siebie ten żal, nie można dusić w sobie tylu emocji, bo to źle robi
-Dzięki, Ally, tego mi było trzeba- przyznał- To było jak wylanie na moją głowę dużego kubła zimnej wody, to bierzemy się za sprzątanie?- spytał wskazując na rodzinny grób
-Jasne- odparłam
Zakasaliśmy rękawy, miłe panie łaskawie użyczyły nam swej szczotki oraz innych narzędzi do sprzątania i wzięliśmy się do roboty.
Wyczyściliśmy go z kurzu i wydarliśmy całą roślinę. Zadowolona z naszej pracy usiadłam na ławkę i spojrzałam na mojego blondaska. Stał przed grobem z oniemiałą miną. Zdziwiłam się bardzo, czyżby nie cieszył się, że przysłużyliśmy się jego rodzinie czyszcząc ich miejsce spoczynku?
-No co jest Austin?- zapytałam go stojąc przy nim
-A... Al... Ally, spójrz- wykrztusił i wskazał na wygrawerowane napisy
Zaczęłam je czytać, Riker Moon urodzony w... zmarł w..., Mimi Moon urodzona w... zmarła w...
-Wszystko się zgadza- powiedziałam zdziwiona jego zachowaniem
-Nie wszystko- odparł- Widzisz? Są tutaj pochowani mój brat i mama, ale gdzie jest ojciec?
-Może nie umieścili jeszcze jego statystyk?- próbowałam to wyjaśnić
-Po tylu latach?- prychnął- Może on żyje?
-Austin, nie przesadzaj, gdyby żył, wiedziałbyś o tym
-Może i tak- westchnął- Coś czuję, że to niedługo się wyjaśni
Przyjęłam to z przymrużeniem oka, bo musieliśmy wracać do domu. Po drodze kupiłam kilka książek dla Jessie.
Weszliśmy do środka w mieszanych humorach, ja byłam zmęczona, blondyn natomiast był przygnębiony, naprawdę nigdy go nie zrozumiem. Myślałam, że na wiadomość, że jego tata żyje, jakaś mała iskierka nadziei zaświeci się w jego oczach. Ale niczego takiego nie dojrzałam.
Pożegnaliśmy Deza oraz Trish i ułożyliśmy Jessie spać. Schowałam prezent dla mojej siostry głęboko w szafie. Gdy poczułam znużenie i byłam gotowa do snu położyłam głowę na miękkiej poduszce i przymknęłam oczy. Śpiew ptaków ucichł, za to przyświecał nam księżyc. Austin wszedł do pokoju i wsunął się pod kołdrę. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego.
Gdybym wiedziała co nas wkrótce czeka, to nigdy, ale przenigdy bym go nie puściła. A początek naszej udręki miał się rozpocząć już następnego dnia.

To już oficjalne. Czwarty sezon Austin I Ally jednak powstanie!
Bardzo się cieszę, a wy?












2 komentarze:

  1. Cudo:)
    Jestem ciekawa co ich czeka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też się cieszę z tego 4 sezonu A&A!
    Akcje na Twiterze nie pójdą na marne:)
    A rozdział jest super!
    Dawaj szybko next i nie krzywdź mocno Ally i Austina!

    OdpowiedzUsuń