Uśmiechnąłem się pod nosem, akurat w tej chwili zadzwoniła komórka Ally.
Dziewczyna odebrała a ja w tym czasie szybko poszedłem do naszego pokoju i ukryłem medalion.
Mam nadzieję, że Ally go nie znajdzie razem z pierścionkiem.
Po chwili wróciłem do salonu, akurat szatynka skończyła rozmowę.
-Kto dzwonił?- spytałem
-Moi rodzice, mówili, żebyśmy przyszli do nich gdzieś o 15, bo teraz mają nawał obowiązków.- odparła
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 9.30.
-To co teraz porobimy?- powiedziałem
-Może wyjdziemy na spacer?- zaproponowała Ally
-Świetny pomysł. Musimy tylko jakoś wyrwać naszą Jessie z transu.- odparłem spoglądając na dziewczynkę, była tak zajęta oglądaniem, że nie słyszała o czym rozmawiamy
-Hej Jessie- powiedziałem siadając na kanapie- co ty na to żebyśmy poszli na spacer?
-No dobrze, chodźmy.- odparła i wyłączyła telewizor
Podszedłem do okna, spojrzałem na dwór.
Jasny blask słońca, soczysta trawa i śpiew ptaków zachęcały do wyjścia na zewnątrz.
-Piękna pogoda.- powiedziałem
-Naprawdę piękna.- szepnęła Ally i przytuliła mnie od tyłu- Pamiętasz to miejsce, gdzie mnie kiedyś zabrałeś? Tam po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Wtedy była równie piękna pogoda.
-Pamiętam, wiedziałem, że tam ci się spodoba. To co wychodzimy, czy będziemy tu tak stać?- spytałem po chwili
-Poczekaj tylko się przebiorę.- powiedziała i zaczęła wchodzić na górę
-Kobiety, nawet na dwór muszą się ładnie ubrać.- szepnąłem
-Słyszałam!- krzyknęła szatynka
Wolałem dalej nie dyskutować. Po chwili dziewczyna zeszła ubrana w jasną sukienkę, trzymała koszyk.
-Co ty na to żebyśmy zrobili sobie mały piknik?- spytała
Po chwili dołączyła do nas Jessie, która przebrała się w sukienkę w kwiaty.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy w stronę parku.
-Ale gorąco.- powiedziałem i rozpiąłem do końca moją koszulę
-Muszę przyznać ci rację. Jutro ma być jeszcze bardziej gorąco, ale takiego dnia jak dziś od dawna nie było.- odparła Ally
Po paru minutach byliśmy już w parku. Szatynka rozłożyła koc i usiedliśmy na nim.
Lekki szum liści i śpiew ptaków towarzyszyły nam przez cały czas.
Ich dźwięk można było porównać do muzyki, naturalnej melodii, którą z chęcią się słucha.
Wsłuchując się w ich melodię położyłem się na trawie i zamknąłem oczy, rozmarzyłem się.
Po chwili otworzyłem je i wpatrywałem się w niebo. Niebo, na którym nie było dziś ani jednaj chmurki.
Po dłuższej chwili dołączyła do mnie Ally przytulona do mnie ułożyła się obok mnie i położyła głowę na moim nagim torsie, z rozmarzeniem wpatrywała się tam gdzie ja.
-Ally, Austin!- krzyknęła w pewnej chwili Jessie- Zobaczcie jakie kwiaty znalazłam!- wskazała na rośliny
-Naprawdę śliczne, skarbie.- odparła Ally- To co, może coś zjemy?
Wróciliśmy na koc i każdy z nas zjadł po kanapce.
-Hej, Austin. Pobawimy się w berka?- spytała po chwili Jessie
-Jasne.- odparłem
Po jakiś 30 minutach zabawy padliśmy zmęczeni na ziemię uśmiechnięci od ucha do ucha.
Dochodziła jednak 15, dlatego musieliśmy już wracać.
Wzięliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy do rodziców moich dwóch księżniczek.
Hej. Na początku chciałabym wiedzieć jak wam minęły mikołajki. Pochwalcie się co dostaliście. Ja w sumie niewiele, trochę słodyczy, pieniędzy i chyba tyle.
Pozdrawiam
Ja dostałam portfel i skórzane spodnie. A co do rozdziału: Cudowny! Nie mogę doczekać się sparingu!
OdpowiedzUsuńGENIALNY !
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty ;*
OdpowiedzUsuń