Szliśmy tak trzymając się za ręce, szczęśliwa Jessie biegała dookoła nas, uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-I jak, Austiś? Jesteś przygotowany?- spytała w pewnej chwili Ally
-Chyba tak.- odparłem
-Chyba?
-Wiesz, nie jestem pewien jak to będzie wyglądać, więc nie wiem czego mam się tak naprawdę spodziewać.
-Rozumiem, ale doradzę ci jedną rzecz: Nie myśl o niczym, nie denerwuj się, po prostu skop tacie tyłek, okej?- uśmiechnęła się- I niczym się nie martw, to po prostu sparing, nic wielkiego, jasne?
-Jak słońce.
W końcu doszliśmy do domu rodziców. Weszliśmy do środka, przy wejściu przywitała nas babcia dziewczyn.
Weszliśmy do ogrodu. Przy wysokim drzewie była rozłożona mata, obok niej rozgrzewał się ojciec Ally i Jessie. Po chwili dołączyła do nas ich mama.
-Austin, jednak nie stchórzyłeś.- zaczął pan Lester- Mam do ciebie jedno pytanie: jaki ma być nasz sparing? Delikatny, czy poważny? Ostrzegam, że przy poważnym uderzenia będą prawdziwe. W ten sposób udowodnisz mi, że jesteś odpowiednim chłopakiem dla Ally.
-Dziwny sposób na udowodnienie swojej miłości.- pomyślałem
-Austin, nie musisz tego dla mnie robić, naprawdę!- krzyknęła Ally
-Lester, co cię napadło? Przecież to niebezpieczne.- pani Penny zwróciła się do swojego męża
-Jeśli chłopak nie chce tego robić, to nie musi. To jak będzie?- zwrócił się do mnie
-Bierzmy to na poważnie.- odparłem spoglądając na szatynkę, było po niej widać, że jest zmartwiona
-Dobrze, zobaczymy na co cię stać i pamiętaj, nie ma żadnej taryfy ulgowej, dlatego przygotuj się na ból.
Wszedłem na matę wraz z moim przeciwnikiem.
Ustawiłem się jakieś dwa metry przed nim. Spoglądał na mnie groźnie i z jakimś błyskiem w oczach.
Spojrzałem lekko w bok, widziałem przerażenie w oczach Ally i zdenerwowanie u reszty osób. Tylko Jessie siedziała spokojnie,
Pan Lester wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i ruszył na mnie. Popchnął mnie i mocno przycisnął do drzewa. Ściskał mnie coraz bardziej, brakowało mi tchu, po chwili jednak udało mi się go odepchnąć.
Przeciwnik nie został mi dłużny, po sekundzie mocno kopnął mnie w lewą nogę, akurat w to miejsce, które bolało mnie jeszcze po walce z oprawcą, który chciał skrzywdzić Ally. Musiałem się lekko pochylić na lewą stronę, bo ból był nie do zniesienia. Po jakiejś sekundzie otrzymałem kolejny cios, tym razem w brzuch, z moich warg popłynęła krew. Po następnym ciosie w tors upadłem na ziemię.
-No co, Austin, czemu nie walczysz?- spytał mój aftagonista [ przeciwnik ]
-Ale ja nie chcę pana bić.- wyszeptałem obolały
Szybko wstałem i uniknąłem kolejnego ciosu, nie miałem zamiaru bić pana Lestera, za to znalazłem na niego inny sposób...
Przeciwnik wyraźnie zdenerwowany czymś ruszył na mnie. Zręcznym ruchem uniknąłem go i przerzuciłem przez moje plecy. musiałem przyznać, że tata dziewczyn był dość ciężki, chociaż tak nie wygląda. Ojciec Ally próbował się podnieść, lecz nie pozwalałem mu na to. Po chwili spojrzał na mnie i szepnął:
-Wygrałeś.
I jak spodziewaliście się takiego obrotu spraw? Niezbyt humanitarne podejście ma ojciec naszych bohaterek, wiem. Next już we wtorek.
Super
OdpowiedzUsuńTsa, podejście ma specyficzne....
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)