czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 68

Promienie słońca leniwie wdzierały się do pokoju. Zapowiadał się piękny dzień.
Leniwie otworzyłem zaspane oczy. Spojrzałem na Ally. Leżała przytulona do mnie. Wyglądała tak słodko, po chwili wpatrywała się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Dzień dobry.- powiedziałem powoli wstając
-A dzień dobry. I jak się spało?- spytała z uśmiechem
-Z tobą przy boku jak zawsze wspaniale.- odparłem
-Ooo, słodki jesteś. Zaraz wrócę, pójdę tylko zbudzić Jessie.- powiedziała i już chciała wyjść, ale nie pozwoliłem jej na to
Złapałem ją za rękę, oboje spadliśmy na łóżku w taki sposób, że ja byłem na dole, a szatynka na górze.
Po chwili role się odwróciły, teraz to ja byłem na górze. Gdybym obniżył się na swoich rękach to pocałowałbym ją.
-Wybierasz się gdzieś?- spytałem z chytrym uśmieszkiem
-Teraz już nie.- odparła odwzajemniając uśmiech- I co zamierzasz teraz zrobić?
-To.- odparłem i lekko musnąłem jej usta
Dziewczyna po chwili mocniej się we mnie wpiła. Całowaliśmy cię z każdą chwilą coraz namiętniej. Może nawet doszłoby do czegoś większego, gdyby nie to, że ktoś nam oczywiście musiał przeszkodził.
-Co robicie?- niespodziewanie do pokoju weszła Jessie
Ally nie wiedziała co odpowiedzieć.
-Przytulamy się.- odparłem
-Aha. Zrobisz dziś naleśniki na śniadanie?- spytała
-Jasne, tylko poczekaj na nas, za chwilę zejdziemy do kuchni.- dziewczynka po chwili wyszła z pokoju
-Oczywiście zawsze musi nam ktoś przeszkodzić.- powiedziałem zażenowany
-Na pewno kiedyś się uda.- odparła szatynka i pocałowała mnie w policzek
W końcu przebrani zeszliśmy na dół. W jakiś dziwny sposób noga mnie już nie bolała, jednak pozostał na niej duży ślad, a raczej blizna.
Jessie już na nas czekała. Wszyscy chętnie pomagali w robieniu naleśników i już po chwili zajadaliśmy się śniadaniem.
-Pycha!- powiedziała siostra Ally
-Wiadomo, Austin robi najlepsze naleśniki.- odparła Ally, spojrzała na mnie z taką czułością w oczach
Uśmiechnąłem się do niej, akurat w tej chwili zadzwoniła moja komórka.
-Muszę odebrać. Zaraz wrócę. -powiedziałem do dziewczyn i wyszedłem
Wszedłem do salonu i odebrałem połączenie.
-Halo?
-Cześć, stary.- odezwał się dobrze znany mi głos Deza
-No cześć, co tam?
-Słuchaj, przyszedłbyś nam teraz pomóc w ozdabianiu sklepu? Przydałaby się nam mała pomoc.
-Teraz nie mogę, chociaż czekaj, zaraz do was przyjdę.- odparłem i rozłączyłem się
Szybo wybrałem numer państwa Dawson. Po krótkiej rozmowie mama dziewczyn zgodziła się je zabrać  na zakupy.
Pożegnałem się z nią i wróciłem do kuchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz