Próbowałam jeszcze zasnąć, ale nie mogłam. Przewracałam się z boku na bok, czym w końcu obudziłam blondyna.
-Nie możesz spać?- spytał trochę zaspany
-Nie za bardzo.- odparłam wstając
-Nie dziwię się, po wczorajszych emocjach nie było szans długo pospać.
-Wiem, ale prawdziwe emocje miały wczoraj dopiero nadejść, wszystko popsuł ten telefon, który zniszczył romantyczną atmosferę.
-A właśnie, kto dzwonił?- spytał
-Moja mama, chciała wiedzieć co dać Jessie na kolację.
-Taka błahostka nam przerwała? Ehh, no nic, kiedyś na pewno to powtórzymy, możesz się już szykować-powiedział i puścił do mnie oko na co się uśmiechnęłam
Szybko się przebraliśmy i wyszliśmy pobiegać.
Poszliśmy do parku, który jest naszym ulubionym miejscem do uprawiania sportu.
Po krótkiej rozgrzewce zaczęliśmy biegać. Po chwili jednak zostałam wyprzedzona przez blondyna.
Zatrzymałam się i lekko spojrzałam w prawą stronę. Mignęła mi postać niskiego bruneta.
-Dziwne- pomyślałam i pobiegłam za Austinem
Po jakiś 15 minutach udało mi się go w końcu dogonić.
-No, w końcu doszłaś- powiedział- Trochę ci zeszło- zauważył
-No wiem, trochę wypadłam z formy, ale nie to mnie zatrzymało. Widziałam ukrywającego się za drzewami bruneta, wydawał mi się znajomy- powiedziałam
- Ten brunet był niski i dość gruby?- spytał
-Tak, ty też go widziałeś?
-Gdy wychodziliśmy z domu ten chłopak stał za jakimś domem i przyglądał się nam. Ale to pewnie nic ważnego, nie martwmy się tym- odparł
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w parku i zaczęliśmy iść w stronę domu. Po drodze wstąpiliśmy do moich rodziców.
Otworzyła nam Jessie, która uśmiechnęła się, gdy tylko nas ujrzała. Weszliśmy do środka.
-Witajcie Ally, Austin.- zaczęła mama- Dobrze, że jesteście. Proszę Ally, to prezent od nas.- podała mi cztery bilety- To bilety do Los Angeles, wiedzieliśmy, że chcieliście tam polecieć.
-Dziękuję.- odparłam
Temat naszych rozmów zszedł na moją młodszą siostrę. Okazało się, że Jessie w końcu przekonała się do rodziców, jednak traktuje ich jak swoich dziadków.
-Przynajmniej polubiła was.- powiedziałam- A to najważniejsze.
Rodzice przyznali nam rację. W końcu chcieliśmy wyjść, bo rodzice mieli otworzyć wkrótce sklep.
Byliśmy już przy drzwiach, gdy podszedł do nas tata.
-Ally, te bilety są na lot, który jest za kilka godzin. Chcemy też byście lecieli z Dezem i Trish.Wszystkiego najlepszego, kochanie.
W podzięce przytuliłam go, już po chwili byliśmy w drodze do domu rudzielca.
Witajcie. Dziękuję wam za komentarze, które ostatnio pojawiały się pod moimi rozdziałami. To bardzo motywuje. Świąteczny rozdział pojawi się we wtorek.
Pozdrawiam
Jak zawsze świetny z niecierpliwością czekam na next.pozdrowionka Darcia
OdpowiedzUsuńBisty ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;3