czwartek, 3 października 2013

Rozdział 26

... Dezmond.
-Cześć wam-powiedział jakby nigdy nic
-Dez? Skąd wiedziałeś gdzie jesteśmy?-spytałam
-Z telewizji, w wiadomościach mówią o Austinie-odpowiedział i włączył telewizor, który stał w pokoju.
Akurat jakaś kobieta mówiła o tym wypadku i blondynie.
-...chłopak uratował małe dziecko, które zostało w palącym się budynku. Jako jedyny ruszył je ratować, narażając przy tym swoje życie. Z tego co wiemy bohater przebywa teraz w szpitalu. Straż powiedziała, że ten budynek został przez kogoś podpalony. Z dokumentów znajdujących się w rękach urzędników wynika, że ten chłopak, dzisiejszy bohater uratował już wcześniej kilka osób. W pożarze nikt nie zginął, jednak...-Dez wyłączył telewizor.
-Austin czy to prawda? Już wcześniej ratowałeś inne osoby?-spytałam nie dowierzając
-Tak, to prawda. Nie chciałem się chwalić. Chciałem być cichym, skromnym bohaterem, a nie takim co to na tym zarabia i jest sławny.
-Ta, twój plan raczej nie wypalił. Teraz wszyscy o tobie wiedzą-dodał rudzielec
-No dobra. Koniec tego gadania, pomóżcie mi wstać-powiedział blondyn
-Ty chyba nie mówisz poważnie? Jak ty chcesz iść, kiedy przy samym podnoszeniu się syczysz z bólu.
-To co mam robić? Przecież ja tu spędzę masę czasu, zanim się do końca wykuruję. Nie rób mi tego Ally.
-Dobra, porozmawiam z lekarzem, ale nie rób sobie nadziei-dodałam
Podeszłam do doktora stojącego nieopodal. Zapytałam się go, czy nie mógłby wypisać blondyna wcześniej. Odpowiedział, że owszem mógłby wyjść już za kilka dni, ale i tak musiałby dużo odpoczywać w domu. Zebra długo jeszcze się nie wykurują, tym bardziej jedno z żeber co przebiło skórę.
Poszłam powiedzieć wiadomość blondynowi. Posiedziałam jeszcze chwilę i razem z Dezem wyszliśmy ze szpitala. Chłopak odprowadził mnie. Weszłam na górę. Przebrałam się. Zasnęłam dość późno, bo bez blondyna źle mi się śpi. W końcu jednak mi się to udało.


1 komentarz: