czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 47

Siedziałem na krześle, w dość szarym i ponurym korytarzu, chyba na kogoś czekałem.
Po chwili podszedł do mnie lekarz. I oznajmił mi straszną wiadomość:
-Przykro mi, robiliśmy co mogliśmy. Niestety, nie udało się nam uratować pani Ally. Nie żyje...

Zerwałem się z krzykiem. Byłem zlany potem.
-To był tylko zły sen- pomyślałem i popatrzyłem na brunetkę
Wyglądała spokojnie, spokojniej niż zwykle. Nie obchodzą jej codzienne troski życie. 
Za to ja co chwila się denerwuję i nawet nie mogę spokojnie spać.
Był dopiero środek nocy. Próbowałem jeszcze usnąć, ale na niewiele się to zdało. 
Wyszedłem z sali, akurat przechodził dobrze znany mi lekarz. Widząc mnie od razu się uśmiechnął.
-Witam pana Austina. Widzę, że niezbyt dobrze się spało.
-Nie za bardzo- odparłem
-Może trochę pana pocieszę. Mamy dzisiaj w planie wybudzenie pani dziewczyny.
-To super. Ale na razie muszę wyjść na chwilę do domu. Nie budźcie jej beze mnie, dobrze?
-Dobrze, do widzenia i niech pan uważa, o tej porze dnia jest dość niebezpiecznie.
Nie usłyszałem ostatniego zdania, bo śpieszyłem się do domu.
Wyszedłem ze szpitala. Do mojego domu jest około 10 kilometrów, szybkim marszem dojdę tam ja jakieś 20 minut.
W pewnej chwili poczułem na sobie czyjś wzrok. Przyspieszyłem. Powoli odwróciłem wzrok. Szło za mną trzech dość niskich i grubych facetów. Już z tej odległości czułem od nich alkohol.
Wtedy jeden z nich niespodziewanie podstawił mi nogę. Nie widziałem jej i dlatego się wywróciłem.
Szybko wstałem. Wtedy jeden z nich się odezwał:
-Gdzie to się chodzi o tej porze, co? Mogło cię przecież spotkać coś złego, nie?- zaśmiał się obleśnie
-A mogło coś gorszego od was?- odparłem
-Cięta riposta, co? Ciekawe co powiesz teraz- powiedział i wziął do ręki grubą gałąź.
Nie miał chyba dobrych zamiarów, Ruszył na mnie. Reszta się temu przyglądała.
Oprawca próbował parę razy mnie uderzyć, jednak ja zawsze unikałem jego ataków, nie pomagało mu to, że był trochę pijany. W końcu zniecierpliwiony lekko go popchnąłem, on upadł na ziemię i nie miał zamiaru się podnosić.
Reszta grupy, która dotychczas biernie się przyglądała uciekła wraz z pijanym kolegą.
-To jeszcze nie koniec!- krzyknęli, gdy byli już daleko
Zmęczony ruszyłem do domu.
Sam nie wiem jak, ale zawsze muszę przyciągnąć jakiś szumowiny....
W końcu doszedłem. Wziąłem krótki prysznic, umyłem zęby, przebrałem się.
Zamknąłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. W 15 minut byłem z powrotem w szpitalu.
Już dzisiaj wybudzą Ally. Sam nie wiem jak ja przekażę jej smutną wiadomość.


5 komentarzy:

  1. O jaka smutna wiadomosc chodzi bo cos nie kumam... Ale dobra. Czekam na next!!!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na nowy

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie dzisiaj nowy? Minutę temu był... xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie jutro. Podczas pisania kolejnego rozdziału coś mi się niechcący wcisnęło.
    Ale next będzie na pewno jutro.

    OdpowiedzUsuń