wtorek, 10 września 2013

Rozdział 12

Rano obudziła mnie dzwoniąca komórka. Trochę zła [ bo przerwano mój sen ciekawy sen] odebrałam. Dzwonił Austin.
-Cześć Ally. Nie dzwonię za wcześnie?
-Nie, a która w ogóle jest?-spytałam
-6.00 . O 5 byłem byłem pobiegać. a później nudziłem się to do ciebie zadzwoniłem.
-Byłeś pobiegać? - zdziwiłam się
-Jutro o 5 idę na siłownię, jakby co.
-Wiem, że dbasz o swoje zdrowie.. Przecież stąd jesteś taki wysportowany i umięśniony, ale chodzi  mi o to, ze pozwolili ci już chodzić? Przecież jeszcze wczoraj miałeś leżeć, a dzisiaj już biegasz?-zdziwiłam się
-No tak. Lekarze też się dziwili że tak szybko wracam do zdrowia, ale to chyba dlatego, że dbam o siebie. Dzisiaj wychodzę! -oznajmił
-O to super. Powiedzieć reszcie?
-Nie, nie mów im to ma być niespodzianka. Dzisiaj piszemy tą piosenkę czy jutro?
-Może dzisiaj?
Pogadaliśmy tak jeszcze chwilę. Muszę przyznać, że z blondynem gada mi się lepiej niż z kimkolwiek innym. Nie krępuję się przy nim i on przy mnie też nie. Przypomniało mi się, że pojutrze chłopak ma 18 urodziny, a jeszcze nie mam dla niego prezentu. Ale już mam pomysł. Kupię mu nową gitarę. Jako, że pracuję w sklepie muzycznym, to sklep moich rodziców to może dostanę rabat ;] W końcu zeszłam na dół przebrana. Zjadłam śniadanie. Pogadałam chwilę z rodzicami. Dzisiaj i jutro mam wolne, to dobrze się składa. Nagle usłyszałam dzwonek. Ujrzałam w nich Deza i Trish. Razem poszliśmy do chłopaka. Nic im nie mówiłam, ze blondyn dziś wychodzi. W końcu doszliśmy i weszliśmy do sali nr 2. Leżały tam spakowane walizki chłopaka, ale jego tam nie było. Okazało się, że poszedł do baru bo zgłodniał. Gdy do niego poszliśmy akurat składał zamówienie na sałatkę. My też byliśmy głodni więc razem z nim zasiedliśmy do posiłku. Dez był trochę zły, ze sam je frytki z czekoladą, ale Austin mu wyjaśnił, że teraz zdrowo się odżywia. W końcu blondyn dostał wypis i wyszliśmy z budynku. Dez i Tish szybko się z nami pożegnali. Bardzo nas to zdziwiło, bo żyją ze sobą jak pies z kotem. Może jutro nam to wyjaśnią. Poszliśmy do domu chłopaka położyć jego walizki i poszliśmy do mnie. Rodzice akurat zamykali sklep, bo dzisiaj jechali wspólnie na zjazd sklepikarzy, który trwa cały jutrzejszy dzień. Ucieszyli się, że Austin już prawie wyzdrowiał i pożegnali się z nami. Poszliśmy na górę do mojego pokoju i zaczęliśmy pisać piosenkę. Miała się nazywać ,,Na Na Na,, i być o chwilach z przyjaciółmi. Gdy graliśmy ją na pianinie i już kończyliśmy nasze dłonie się zetknęły. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, żadne z nas nie protestowało. Gdy nasze twarze dzieliły milimetry nagle zadzwoniła komórka blondyna. Okazało się, że dzwonili z...


Witajcie. Wiem, przerwane w takim momencie, no ale cóż. Przepraszam, że tak późno, ale od razu mówię, że rozdziały we wtorki i czwartki będą się pojawiać po 20, ponieważ mam tylko godzinę na komputerze dziennie. Niestety. Mam prośbę, byście dodawali siebie do obserwatorów. To nie boli, a da mi dodatkową motywację.
Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz