Dzisiaj nasz kochany aktor i piosenkarz Ross Lynch kończy 18 lat!
Z tej okazji chciałabym mu życzyć dalszych sukcesów z R5 i cudownej kariery. Trzymam też kciuki za nadchodzącą trasę koncertową. Oby Ross znalazł miłość w Polsce.
I jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Zapukaliśmy, otworzyła nam mama Deza.
Weszliśmy do środka. Powolnymi krokami szliśmy do pokoju rudzielca.
Gdy staliśmy za drzwiami usłyszeliśmy śmiechy i chichot.
Bardzo mnie to zdziwiło, blondyna również.
Lekko zapukałam w drzwi i już po chwili w czwórkę siedzieliśmy na łóżku naszego przyjaciela.
-Co was do nas sprowadza?- spytał po chwili Dez
-Do nas?- Austin był zdziwiony
-Właściwie to do mnie- odparł siedemnastolatek- Przejęzyczyłem się- szybko dodał
Trish co chwila szeptała mu coś do ucha, po czym oboje chichotali.
-Austin- szepnęłam cicho chłopakowi- Coś mi tu nie pasuje
-Mnie też
W dwójkę siedzieliśmy tak w milczeniu, w końcu czarnowłosa dziewczyna nas zauważyła.
-O cześć wam!- krzyknęła- Kiedy tu weszliście?
-Właściwie to jakieś dziesięć minut temu- odparłam
-Naprawdę?
-Że też kobiety nie potrafią wprost...- szepnął Austin- Dez i Trish, chcemy wiedzieć czy pojedziecie z nami do Los Angeles. Samolot jest za kilka godzin, toteż musimy się pośpieszyć- powiedział
Nie musieliśmy dwa razy powtarzać, po chwili byli już spakowani i mogliśmy wszyscy wyjść.
-Mamo, jadę do Los Angeles!- krzyknął po drodze Dezmond do swojej mamy- Nie wiem kiedy wrócę
-To świetnie, baw się dobrze- odparła i poszła do kuchni
Poszliśmy do domu spakować się. Gdy wróciliśmy przyjaciele już na nas czekali.
W czwórkę ruszyliśmy na lotnisko.
Zamówiliśmy taksówkę i wsiedliśmy do niej.
Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu.
Po dopełnieniu formalności kierowaliśmy się na nasz lot.
Dez gdy zobaczył samolot krzyknął i to dość głośno.
-No co jest stary? spytał Austin- Chyba nie boisz się samolotów?
-Nie samolotów tylko latania- odparł przerażony
-A czego się spodziewałeś, co?
-Myślałem, że pojedziemy samochodem, a nie maszyną z piekła rodem- powiedział przerażony
Musieliśmy zaciągać rudzielca do samolotu siłą, ale w końcu siedzieliśmy w samolocie.
Ja z Austinem, a Trish z Dezem. Gdy byliśmy w powietrzu nasz przyjaciel najwyraźniej się uspokoił, bo już po chwili szeptał i chichotał z czarnowłosą, która cały czas mu wtórowała.
Czekało nas jakieś 10 godzin lotu dlatego musieliśmy znaleźć sobie jakieś zajęcie.
Witajcie. Rozdział trochę nijaki, ale mogę wam zdradzić, że gdy nasi bohaterowie będą już na miejscu i zadomowią się tam zdarzy się coś co zmieni ich relacje do siebie, ale to już w przyszłych rozdziałach. Mam też do was prośbę byście napisali mi linki do swoich blogów, które to umieszczę później w polecanych. Z chęcią na nie wejdę i poczytam. Pozdrawiam
Kilka lat później...
To już dziś, święta.
Magiczny czas, na który czekamy z niecierpliwością każdego roku.
Ale dla mnie dzisiejszy dzień to coś więcej niż tylko święta, dziś w końcu przyjeżdża Austin.
No właśnie: co ze mną i Austinem?
Pamiętam ten dzień jakby to było dzisiaj. Mieliśmy po 21 lat. Słońce mocno przygrzewało, niebo było błękitne, jednak wtedy nie było na nim ani jednej chmurki. Śpiew ptaków towarzyszył nam od rana, co zdarzało się niemal codziennie.
Jessie często bywała u rodziców, których traktowała jak swoich dziadków. Także i tego dnia nie było jej w naszym domu. Blondyn wykorzystał okazję i zabrał mnie na spacer. Nie przeczuwając niczego wyszłam razem z nim.
W pewnej chwili chłopak zakrył mi oczy prosząc bym nie podglądała. Posłusznie nie otwierałam oczu i dałam mu się prowadzić.
W końcu, gdy się zatrzymaliśmy otworzyłam oczy. Moim oczom ukazał się piękny widok.
Zielona polana, obok której rósł las i płynął strumień.
-Czy to nie tutaj zostaliśmy parą?- spytałam uśmiechnięta
-To właśnie tutaj.- odparł i razem usiedliśmy na trawie
Słuchałam śpiewu ptaków, gdy jeden z nich zleciał do nas i usiadł na ramieniu chłopaka. Ten tylko się uśmiechnął. Po chwili ptak odleciał w stronę lasu i zniknął w jego ciemnościach.
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w szum liści. Po chwili jednak otworzyłam oczy i spojrzałam na blondyna, który miał dziwny wyraz twarzy.
Po krótkiej chwili Austin klęknął przede mną, chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu.
Drżącymi rękami wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, w którym był piękny pierścionek, otworzył je i spytał niepewnie:
-Ally, czy zostaniesz moją żoną?
Mój krzyk radości było chyba słychać nawet w Miami. Od razu rzuciłam się w ramiona chłopaka i wzruszona wyszeptałam:
-Tak
Nasz ślub był piękny. Nie będę się tutaj o nim rozpisywać, ale wiedzcie, że wszyscy byli wzruszeni. Mama cały czas ocierała łzy chusteczką, a tata był bardzo dumny. Przyjaciele bardzo cieszyli się z naszego szczęścia.
Niecały rok później urodziłam syna: Ellingtona. Na początku bałam się trochę reakcji Austina, nie wiedziałam jak zareaguje na wieść, że zostanie ojcem, niepotrzebnie. Blondyn wręcz skakał z radości. Nasz syn jest żywym srebrem.
Moją siostrę Jessie wychowujemy jak własne dziecko.
W skrócie: moje życie jest bardzo udane. Mam dwójkę wspaniałych dzieci i kochającego męża.
Kilka miesięcy przed świętami urząd przestał wypłacać nam pieniądze, dlatego blondyn musiał znaleźć pracę. Był zmuszony na trochę wyjechać, ale dzisiejszego dnia wraca do nas. Nie wiem czy na stałe, czy tylko na chwilę...
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek od drzwi.
Podeszłam by je otworzyć. Byli za nimi Dez i Trish.
Moi przyjaciele niedawno zrozumieli, że są w sobie zakochani, od kilku tygodni są parą.
Wpuściłam ich z uśmiechem na ustach.
-Ciocia, Wujek!- krzyk Ellingtona i Jessie rozniósł się po całym domu
-Cześć maluchy!- odparli swoim '' siostrzeńcom ''- Witaj Ally, piękne zapachy- zwrócili się do mnie
-Cześć wam. Jak ja was dawno nie widziałam- powiedziałam i przytuliłam ich
-Nie tak znowu dawno- uśmiechnęli się ale zaraz spoważnieli- To dziś przyjeżdża Austin?
Kiwnęłam głową.
Naszą rozmowę przerwał kolejny dzwonek od drzwi. Stali za nimi moi rodzice.
Szczęśliwa przywitałam się z nimi.
Zaczynało się ściemniać, a ja coraz bardziej zamartwiałam się, że mój mąż jednak nie przyjedzie.
Nie dawałam jednak po sobie poznać, że się smucę. Dzieci akurat skończyły ubierać choinkę, dlatego poszliśmy ją zobaczyć.
-Mamo, kiedy w końcu przyjedzie tata?- spytał Ellington
-Już niedługo, zobaczysz- odparłam i pogłaskałam go po główce
Włączyłam lampki od choinki. Zostałam sama w pokoju, bo reszta wyszła do jadalni porozmawiać w spokoju. W pewnej chwili usłyszałam ciche kroki i poczułam, że ktoś przytulił mnie od tyłu.
Myśląc, ze to jakiś żart ze strony dzieci odwróciłam się i zaniemówiłam.
-Austin- wyszeptałam i rzuciłam się w jego silne ramiona
-Alluś, tak tęskniłem- odparł i lekko musnął ustami mój policzek
Wtuliłam się w niego mocniej. Poczułam zapach jego wody kolońskiej i zakręciło mi się głowie
-Tata!- usłyszałam krzyk dzieci, które od razu rzuciły się na blondyna
-Hej dzieciaki!- wziął ich na ręce i podrzucił do góry- Mam coś dla was- podał im dwie torby z zabawkami i słodyczami
Gdy każdy przywitał się z Austinem zasiedliśmy w końcu do stołu. Podzieliliśmy się opłatkiem i już po chwili jedliśmy pyszne świąteczne dania. Ja jednak nie mogłam się skupić, bo cały czas spoglądałam ukradkiem na blondyna. W końcu odeszliśmy od stołu i weszliśmy do salonu. Dzieciaki zajęły się rozpakowywaniem prezentów.
-Austin, Ally, może coś zaśpiewacie? Dawno nie słyszeliśmy waszych głosów- powiedziała mama, a reszta przyznała jej rację
Zasiedliśmy przy pianinie. Niepewnym głosem zaczęłam śpiewać '' I Love Christmas ''. Jednak po chwili poczułam się pewniej i razem z moim mężem dokończyliśmy śpiewać świąteczną piosenkę, po czym rozległy się gromkie brawa.
Niestety po kilku godzinach wspólnej zabawy nasi przyjaciele i rodzice musieli już wyjść.
Ellington i Jessie poszli spać w swoich pokojach, a nas czekała wspólna rozmowa. Zasiedliśmy w salonie przy świecącej się choince.
-Austin, ja...- zaczęłam niepewnie- Na ile przyjechałeś?
- No właśnie, o tym chciałem porozmawiać. Zostaję w Miami.- powiedział
-Naprawdę? To wspaniale!
-Wiem, znalazłem pracę w Miami. Dobrze płatną i nie zajmuje wiele czasu.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o niczym.
Wstaliśmy, w pewnej chwili zakręciło mi się w głowie. Austin w ostatniej chwili mnie złapał.
Staliśmy blisko siebie. Po chwili lekko się pocałowaliśmy, z każdą chwilą coraz mocniej.
-Tęskniłam za tobą- szepnęłam
Witajcie. I jak wam się podoba? Jest dość długi, mam nadzieję, ze was to ucieszy. Życzę wam zdrowych, wesołych i szczęśliwych świąt! Pozdrawiam
Otworzyłam swoje oczy i lekko się podniosłam. Spojrzałam na zegar, wskazywał 4.06.
Próbowałam jeszcze zasnąć, ale nie mogłam. Przewracałam się z boku na bok, czym w końcu obudziłam blondyna.
-Nie możesz spać?- spytał trochę zaspany
-Nie za bardzo.- odparłam wstając
-Nie dziwię się, po wczorajszych emocjach nie było szans długo pospać.
-Wiem, ale prawdziwe emocje miały wczoraj dopiero nadejść, wszystko popsuł ten telefon, który zniszczył romantyczną atmosferę.
-A właśnie, kto dzwonił?- spytał
-Moja mama, chciała wiedzieć co dać Jessie na kolację.
-Taka błahostka nam przerwała? Ehh, no nic, kiedyś na pewno to powtórzymy, możesz się już szykować-powiedział i puścił do mnie oko na co się uśmiechnęłam
Szybko się przebraliśmy i wyszliśmy pobiegać.
Poszliśmy do parku, który jest naszym ulubionym miejscem do uprawiania sportu.
Po krótkiej rozgrzewce zaczęliśmy biegać. Po chwili jednak zostałam wyprzedzona przez blondyna.
Zatrzymałam się i lekko spojrzałam w prawą stronę. Mignęła mi postać niskiego bruneta.
-Dziwne- pomyślałam i pobiegłam za Austinem
Po jakiś 15 minutach udało mi się go w końcu dogonić.
-No, w końcu doszłaś- powiedział- Trochę ci zeszło- zauważył
-No wiem, trochę wypadłam z formy, ale nie to mnie zatrzymało. Widziałam ukrywającego się za drzewami bruneta, wydawał mi się znajomy- powiedziałam
- Ten brunet był niski i dość gruby?- spytał
-Tak, ty też go widziałeś?
-Gdy wychodziliśmy z domu ten chłopak stał za jakimś domem i przyglądał się nam. Ale to pewnie nic ważnego, nie martwmy się tym- odparł
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w parku i zaczęliśmy iść w stronę domu. Po drodze wstąpiliśmy do moich rodziców.
Otworzyła nam Jessie, która uśmiechnęła się, gdy tylko nas ujrzała. Weszliśmy do środka.
-Witajcie Ally, Austin.- zaczęła mama- Dobrze, że jesteście. Proszę Ally, to prezent od nas.- podała mi cztery bilety- To bilety do Los Angeles, wiedzieliśmy, że chcieliście tam polecieć.
-Dziękuję.- odparłam
Temat naszych rozmów zszedł na moją młodszą siostrę. Okazało się, że Jessie w końcu przekonała się do rodziców, jednak traktuje ich jak swoich dziadków.
-Przynajmniej polubiła was.- powiedziałam- A to najważniejsze.
Rodzice przyznali nam rację. W końcu chcieliśmy wyjść, bo rodzice mieli otworzyć wkrótce sklep.
Byliśmy już przy drzwiach, gdy podszedł do nas tata.
-Ally, te bilety są na lot, który jest za kilka godzin. Chcemy też byście lecieli z Dezem i Trish.Wszystkiego najlepszego, kochanie.
W podzięce przytuliłam go, już po chwili byliśmy w drodze do domu rudzielca.
Witajcie. Dziękuję wam za komentarze, które ostatnio pojawiały się pod moimi rozdziałami. To bardzo motywuje. Świąteczny rozdział pojawi się we wtorek. Pozdrawiam
Po kilku minutach trochę zmęczeni, ale zadowoleni weszliśmy do domu.
Od razu weszłam na górę do naszego pokoju. Moje prezenty położyłam w szafie, a sama zeszłam na dół.
Przeczuwałam, że Austin mógł mi zrobić jakąś niespodziankę, dlatego byłam ostrożna.
Gdy byłam już na dole poczułam, że ktoś w pewnej chwili zasłonił mi oczy.
-Puk, puk.- odezwał się ciepły i dobrze znany mi głos
-Kto tam?- odparłam uśmiechnięta
-Zgadnij.- powiedział i zaczął mnie gdzieś prowadzić
Po krótkiej chwili powiedział, że mogę już spojrzeć.
Posłusznie je otworzyłam i oniemiałam z wrażenia.
Znajdowaliśmy się w jadalni która była ozdobiona wieloma świecącymi się świeczkami.
Na środku pomieszczenia znajdował się stół, który był zastawiony różnymi potrawami. Dodatkowo był pięknie ozdobiony.
-Ty, ty sam to zrobiłeś?- spytałam wzruszona
-Z małą pomocą Jessie.- odparł
Podeszliśmy do stołu, który z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Blondyn zgasił światło i odsunął dla mnie krzesło. Po chwili delektowaliśmy się pysznym jedzeniem i romantyczną atmosferą.
Jednak cały czas spoglądaliśmy na siebie. Znów czułam motylki, które latały w moim brzuchu.
Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Po kilku sekundach zatonęliśmy w pocałunku, który zaraz przerwaliśmy.
Zostawiając resztki jedzenia poszliśmy na górę. Weszliśmy do pokoju.
Blondyn zamknął drzwi, a ja zasłoniłam okno, tak by tylko pojedyncze smugi księżyca wdzierały się do pomieszczenia.
Po chwili blondyn podszedł do mnie, lekko musnął moje usta. Całowaliśmy się coraz mocniej.
Wylądowaliśmy na łóżku.
-Na pewno tego chcesz?- spytał
-Tak, na pewno.- odparłam i znów go pocałowałam
Ściągnęłam z niego górę garnituru, a on odwzajemnił się i już po chwili moja sukienka leżała obok.
Chłopak muskał ustami moje rozgrzane ciało. Jego ręce błądziły po moim ciele, najwyraźniej bał się wykonać następny krok. Pomogłam mu i nakierowałam jego ręce na właściwe miejsce. Gdy już miał odpiąć mój biustonosz rozległ się dźwięk dzwoniącej komórki.
-Czemu teraz?- jęknęłam i poszłam odebrać
-Halo?- odebrałam
-Witaj Ally. Chciałam się coś ciebie spytać, ale chyba nie przeszkadzam?- spytała moja mama
-No, trochę, ale co chcesz wiedzieć, mamo?
-Nie wiemy co dać Jessie na kolację, jakie jest jej ulubione danie?
-Naleśniki, najlepiej z owocami i bitą śmietaną.
-Dziękuję, dobranoc.- rozłączyła się
Westchnęłam ciężko i wróciłam do Austina.
-To jak skarbie? Ciąg dalszy?
-O nie mój drogi, idziemy grzecznie spać. -odparłam
-Ooo, szkoda, nawet się przygotowałem na tą okazję.- powiedział i wskazał na pudełeczko, które leżało obok łóżka
-Nie martw się Austin, kiedyś na pewno będziemy tylko we dwoje i obiecuję ci, że nikt nam nie przeszkodzi.
Po chwili leżeliśmy przytuleni do siebie. Szybko zasnęliśmy.
Witajcie. Wiem, wiem przerwane w takim momencie. Ale nie martwcie się na zapas. W końcu uda się im być tylko we dwoje.
Z każdą chwilą całowaliśmy się coraz namiętniej.
Znowu czułam tysiące, jeśli nie miliony motylków, które radośnie latały w moim brzuchu.
Blondyn świetnie wczuł się rolę najlepszego chłopaka na świecie, dlatego sprawił mi swoim występem najlepszy prezent.
W końcu oderwaliśmy się od siebie, jeszcze przez chwilę wpatrywaliśmy się w swoje oczy, ale już po chwili spojrzeliśmy w stronę naszych najbliższych.
Ci zerkali na siebie porozumiewawczo. Ciszę przerwała moja babcia mówiąc:
-Widzę, że wasza miłość rozkwita i wzrasta z każdym dniem. Ally, myślę, że nie znajdziesz lepszego chłopaka. Masz wielkie szczęście, proszę nie zmarnuj tego.
Reszta przyznała jej rację. Austin objął mnie ramieniem i całą grupą podeszliśmy do stolika z prezentami.
Pierwszy odezwał się Dez:
-Ally te prezenty są ode mnie i Trish.- wskazał na srebrną bransoletkę i eleganckie perfumy- Wszystkiego najlepszego!- krzyknęli oboje, od razu ich przytuliłam.
Później podeszli do mnie moi rodzice wraz z babcią.
-Wszystkiego najlepszego, skarbie!- powiedzieli z nieukrywaną radością.- Proszę, to od twojej babci-wskazała na piękną, jasną sukienkę- a prezent od nas dostaniesz jutro.- powiedzieli, a ja mocno ich przytuliłam.
W końcu ich puściłam.
-Kochani- zwróciłam się do wszystkich- bardzo wam dziękuję, ale to nie prezenty są dziś ważne, lecz to, że wszyscy jesteście ze mną.
-Austin, a co z tobą?- Dez spytał po cichu blondyna, ale i tak go usłyszeliśmy- Kiedy dajesz prezent od siebie?
W domu, szykuję dla Ally małą niespodziankę.- odparł i podszedł do mnie
-To jak, jesteś gotowa zaszaleć na parkiecie?- mruknął do mnie
-Z tobą zawsze.- odparłam i ruszyliśmy do dość dużego salonu, który teraz został wysprzątany
Austin puścił spokojną muzykę i już po chwili przytuleni do siebie sunęliśmy po parkiecie.
Moi bliscy przyglądali się nam uśmiechnięci. Gdy muzyka przestała grać podeszłam do nich.
-Hej, a wy czemu nie tańczycie? Chodźcie, nie dajcie się prosić.- powiedziałam
Już po chwili cały parkiet był przez nas zajęty. Ja tańczyłam z Austinem, Dez z Trish, mama z tatą, a Jessie z babcią.
Przetańczyliśmy tak wesoło cały dzień. W końcu mieliśmy dość. Ściemniało się, dlatego chcieliśmy już wracać. Mieliśmy zamiar pomóc w sprzątaniu, ale reszta była temu przeciwna.
-Damy sobie radę. Idźcie do domu i nacieszcie się sobą, nie martwcie się, zajmiemy się Jessie.- mój tata puścił do mnie oko
Podziękowałam im i wyszliśmy z prezentami. Skierowaliśmy się do domu.
Witajcie. Wiem, że dawno nie było rozdziału i bardzo za to przepraszam, ale ostatnio miałam dużo nauki i nie wyrobiłam się. W nagrodę za cierpliwość szykuję dla was małą niespodziankę na święta. Świąteczny rozdział będzie dziać się w dalszej przyszłości, ale nie będzie taką bezpośrednią kontynuacją, dlatego nie martwcie się, obecna historia będzie kontynuowana. Pozdrawiam
Szatynka ubrana była w czerwoną sukienkę z dość głębokim dekoltem, czarne buty na obcasie i naszyjnik z jej imieniem, ten sam, który kiedyś ode mnie dostała. Lekki makijaż dodatkowo podkreślał jej piękne rysy twarzy. Całość także podkreślała jej zgrabne nogi.
Jej wygląd w tym momencie sprawił, że zaniemówiłem. Po chwili jednak otrząsnąłem się i mogłem normalnie funkcjonować. Przynajmniej do chwili kiedy wrócimy do domu...
Dziewczyna podeszła do nas, w jej oczach widziałem wzruszenie.
-To... naprawdę dla mnie?- wyszeptała
-Tak, a widzisz tu jakąś inną Ally?- powiedział Dez
Roześmialiśmy się. Szatynka podeszła do nas i każdego mocno przytuliła.
Trish włączyła muzykę i kiwnęła do mnie głową.
Po chwili wszedłem na specjalnie przygotowaną scenę i po krótkiej chwili oznajmiłem:
-Ally, napisałem specjalnie dla ciebie piosenkę. Wiem, że nie jestem zbyt dobry w przemowach, ale chciałem ci powiedzieć, że ten utwór opisuje moje uczucia do ciebie. Dzięki tobie zapomniałem o moim bólu po śmierci rodziców. Zaśpiewam ją teraz, by pokazać ci jak jesteś dla mnie ważna. Dziękuję ci raz jeszcze za to, że pojawiłaś się w moim życiu.
Po przemówieniu wziąłem mikrofon do ręki i zacząłem występ.
Po wszystkim rozległy się gromkie brawa. Wzruszona Ally weszła na scenę. Mocno mnie przytuliła. jednak
po chwili puściła mnie, wpatrywaliśmy się w siebie. Widziałem w jej oczach błyski, jakby tysiące gwiazd, które czekały tylko na to, by je odkryć. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Pocałowaliśmy się, w tej chwili liczyliśmy się tylko my...
Witajcie. Rozdział krótki i bezsensowny. Napisałam go tak naprawdę resztkami weny, bo czasami mam wrażenie, że już nikt nie czyta tych moich wypocin. Pozdrawiam
-Kto dzwonił?- spytała szatynka, gdy wróciłem
- Dez, chciał... chciał żebym mu coś doradził.- skłamałem, ale nie wyszło mi to najlepiej
-A w jakiej sprawie?- Ally była nieustępliwa
-Nie mogę ci powiedzieć. To... męskie sprawy.
Dziewczyna chyba chciała dalej ciągnąć ten temat, ale wybawił mnie dzwonek od drzwi.
Poszedłem otworzyć. Stała w nich pani Penny.
-Dzień dobry, nie przeszkadzam przypadkiem?-
-Nie skąd. W jakiej sprawie pani przychodzi?- spytałem
-Wzięłam sobie dziś wolne i pomyślałam, ze może macie ochotę na zakupy?- zwróciła się do dziewczyn
-Dobry pomysł, mamo. A co z tobą Austin? Chyba nie masz zamiaru z nami iść? - odparła Ally
-Ja tu sobie zostanę, a wy bawcie się dobrze!- krzyknąłem
Kiedy w końcu wyszły odetchnąłem z ulgą.
Upewniwszy się, ze nikt znajomy mnie nie zobaczy wyszedłem kierując się ku domu państwa Dawson. Zapukałem, otworzyła mi Trish.
Wszedłem do środka, a to co tam zobaczyłem sprawiło, że od razu się uśmiechnąłem.
Dez próbował się uwolnić od klejącej go taśmy. Pan Dawson i Trish przyglądali się temu ze śmiechem.
-No co tak patrzycie? Pomóżcie mi!- krzyknął rudowłosy
W końcu udało mi się go uwolnić. Chłopak podziękował mi za pomoc i w końcu zabraliśmy się do roboty.
Akurat zawiesiłem wielki napis '' Wszystkiego najlepszego Ally '', kiedy zadzwoniła moja komórka.
-Słucham. -zacząłem
-Austin, pośpieszcie się, za jakieś 20 minut wrócimy.- powiedziała pani Penny
-Dobrze.- odparłem i rozłączyłem się
Po jakiś 10 minutach wszystko było skończone. Muszę przyznać, że wyglądało to dość dobrze.
Wszędzie rozwieszone były różnego rodzaju ozdoby i balony.
Za przekąski odpowiadała czarnowłosa, jedzenie wyszło jej bardzo dobrze, dlatego po chwili musiała nas od niego odpędzać. Na stole leżały przygotowane przez nas prezenty, było ich dość sporo.
Całość prezentowała się okazale, jednak musieliśmy zadbać jeszcze o nasze stroje. Uzgodniliśmy, że ubierzemy się elegancko.
Po paru minutach wszystko było już gotowe.
Trish ubrała swoją ulubioną różową sukienkę, która sięgała do ziemi, Dez i ojciec Ally ubrali szare garnitury, zrobiłem podobnie, z tym, że ja ubrałem czarny.
Zgasiliśmy światło i schowaliśmy się w kuchni.
Po paru minutach usłyszeliśmy, że parę osób wchodzi do domu.
Gdy postacie wchodziły do kuchni wszyscy wyskoczyliśmy z ukrycia krzycząc '' niespodzianka '' !
Ally na nasz widok szeroko się uśmiechnęła. Musiałem przyznać, że wyglądała pięknie...
Promienie słońca leniwie wdzierały się do pokoju. Zapowiadał się piękny dzień.
Leniwie otworzyłem zaspane oczy. Spojrzałem na Ally. Leżała przytulona do mnie. Wyglądała tak słodko, po chwili wpatrywała się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Dzień dobry.- powiedziałem powoli wstając
-A dzień dobry. I jak się spało?- spytała z uśmiechem
-Z tobą przy boku jak zawsze wspaniale.- odparłem
-Ooo, słodki jesteś. Zaraz wrócę, pójdę tylko zbudzić Jessie.- powiedziała i już chciała wyjść, ale nie pozwoliłem jej na to
Złapałem ją za rękę, oboje spadliśmy na łóżku w taki sposób, że ja byłem na dole, a szatynka na górze.
Po chwili role się odwróciły, teraz to ja byłem na górze. Gdybym obniżył się na swoich rękach to pocałowałbym ją.
-Wybierasz się gdzieś?- spytałem z chytrym uśmieszkiem
-Teraz już nie.- odparła odwzajemniając uśmiech- I co zamierzasz teraz zrobić?
-To.- odparłem i lekko musnąłem jej usta
Dziewczyna po chwili mocniej się we mnie wpiła. Całowaliśmy cię z każdą chwilą coraz namiętniej. Może nawet doszłoby do czegoś większego, gdyby nie to, że ktoś nam oczywiście musiał przeszkodził.
-Co robicie?- niespodziewanie do pokoju weszła Jessie
Ally nie wiedziała co odpowiedzieć.
-Przytulamy się.- odparłem
-Aha. Zrobisz dziś naleśniki na śniadanie?- spytała
-Jasne, tylko poczekaj na nas, za chwilę zejdziemy do kuchni.- dziewczynka po chwili wyszła z pokoju
-Oczywiście zawsze musi nam ktoś przeszkodzić.- powiedziałem zażenowany
-Na pewno kiedyś się uda.- odparła szatynka i pocałowała mnie w policzek
W końcu przebrani zeszliśmy na dół. W jakiś dziwny sposób noga mnie już nie bolała, jednak pozostał na niej duży ślad, a raczej blizna.
Jessie już na nas czekała. Wszyscy chętnie pomagali w robieniu naleśników i już po chwili zajadaliśmy się śniadaniem.
-Pycha!- powiedziała siostra Ally
-Wiadomo, Austin robi najlepsze naleśniki.- odparła Ally, spojrzała na mnie z taką czułością w oczach
Uśmiechnąłem się do niej, akurat w tej chwili zadzwoniła moja komórka.
-Muszę odebrać. Zaraz wrócę. -powiedziałem do dziewczyn i wyszedłem
Wszedłem do salonu i odebrałem połączenie.
-Halo?
-Cześć, stary.- odezwał się dobrze znany mi głos Deza
-No cześć, co tam?
-Słuchaj, przyszedłbyś nam teraz pomóc w ozdabianiu sklepu? Przydałaby się nam mała pomoc.
-Teraz nie mogę, chociaż czekaj, zaraz do was przyjdę.- odparłem i rozłączyłem się
Szybo wybrałem numer państwa Dawson. Po krótkiej rozmowie mama dziewczyn zgodziła się je zabrać na zakupy.
Pożegnałem się z nią i wróciłem do kuchni.
Po chwili inni już do nas dołączyli. Pani Penny i jej matka zdenerwowane rozmawiały z ojcem dziewczyn.
Ally i Jessie podeszły do mnie Ally mocno mnie przytuliła.
-Auć.- jęknąłem cicho
-Wybacz, ale naprawdę nie musiałeś tego robić, Austin.
-Chciałem coś udowodnić twojemu tacie, nie myślałem, że będzie tak mocno uderzać.- odparłem
Dziewczyna spojrzała na mnie, wyciągnęła z torebki chusteczkę i wytarła nią krew z moich warg.
W tej chwili pan Lester podszedł do nas. Jego twarz miała dziwny wyraz.
-No, Austin moje wyrazy uznania, pokonałeś mnie nie zadając ani jednego ciosu. Wybacz, jeśli za bardzo cię poturbowałem.
-No, może trochę, ale to nic...- próbowałem stanąć na lewej nodze, ale od razu syknąłem z bólu, prawie się wywróciłem, na szczęście Ally mnie przytrzymała
-Jednak widzę, że coś jest nie tak z twoją nogą, chłopcze, pokaż ją.- powiedział mężczyzna
Posłusznie podciągnąłem nogawkę spodni. W miejscu uderzenia był wielki siniec i trochę zeschniętej krwi. W skrócie: nie wyglądało to najlepiej.Na dodatek, przy najmniejszym ruchu nogą ból był nie do zniesienia.
-Źle to wygląda, ale to chyba nie ja tak cię urządziłem.- pan Lester spojrzał na mnie poważnie- Owszem, kopnąłem cię w nogę, ale chyba by po tym tak nie wyglądała, prawda?
-To nie pana wina. Kiedyś, gdy Ally czekała na mnie przed szpitalem napadł ją jakiś mężczyzna, obroniłem ją, ale oberwałem w nogę,
-Ale to i tak trochę moja wina, wybacz.
-No dobrze, dosyć tych czułości. Wejdźmy w końcu do środka, dobrze? Robi się coraz chłodniej- powiedziała pani Penny, wszyscy jej przytaknęliśmy
Z pomocą Ally i jej ojca wszedłem do środka, od razu usiadłem na kanapie.
Dziewczyna przyniosła trochę lodu, położyłem go na nodze. Ally wraz z Jessie poszły do kuchni. Była też tam ich babcia.
Pani Penny i jej mąż usiedli obok mnie.
-Austin, naprawdę cię przepraszam. Sama nie wiem co wstąpiło w Lestera, wybacz.
-Nic się nie stało, ale zmieniając temat: chciałbym z państwem porozmawiać na temat jutrzejszych urodzin Ally. Czy możemy zorganizować jej imprezę w Sonic Boomie?
-Oczywiście, że tak. Nawet sami chcieliśmy się ciebie o to spytać.
-No to ustalone. Przyjdziemy jutro pomóc w ozdabianiu sklepu, trzeba coś tylko zrobić z solenizantką.- powiedziałem
-O to się nie martw, wezmę ją jutro na zakupy.- odparła pani Penny i uśmiechnęła się
Po dość długiej rozmowie w końcu wyszliśmy i kierowaliśmy się do domu.
Z małą pomocą Ally zmęczony dzisiejszym dniem wszedłem do domu, od razu skierowałem się do pokoju.
Szybko się przebrałem. Po chwili oboje z szatynką leżeliśmy przytuleni do siebie i szybko zasnęliśmy.
Szliśmy tak trzymając się za ręce, szczęśliwa Jessie biegała dookoła nas, uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-I jak, Austiś? Jesteś przygotowany?- spytała w pewnej chwili Ally
-Chyba tak.- odparłem
-Chyba?
-Wiesz, nie jestem pewien jak to będzie wyglądać, więc nie wiem czego mam się tak naprawdę spodziewać.
-Rozumiem, ale doradzę ci jedną rzecz: Nie myśl o niczym, nie denerwuj się, po prostu skop tacie tyłek, okej?- uśmiechnęła się- I niczym się nie martw, to po prostu sparing, nic wielkiego, jasne?
-Jak słońce.
W końcu doszliśmy do domu rodziców. Weszliśmy do środka, przy wejściu przywitała nas babcia dziewczyn.
Weszliśmy do ogrodu. Przy wysokim drzewie była rozłożona mata, obok niej rozgrzewał się ojciec Ally i Jessie. Po chwili dołączyła do nas ich mama.
-Austin, jednak nie stchórzyłeś.- zaczął pan Lester- Mam do ciebie jedno pytanie: jaki ma być nasz sparing? Delikatny, czy poważny? Ostrzegam, że przy poważnym uderzenia będą prawdziwe. W ten sposób udowodnisz mi, że jesteś odpowiednim chłopakiem dla Ally.
-Dziwny sposób na udowodnienie swojej miłości.- pomyślałem
-Austin, nie musisz tego dla mnie robić, naprawdę!- krzyknęła Ally
-Lester, co cię napadło? Przecież to niebezpieczne.- pani Penny zwróciła się do swojego męża
-Jeśli chłopak nie chce tego robić, to nie musi. To jak będzie?- zwrócił się do mnie
-Bierzmy to na poważnie.- odparłem spoglądając na szatynkę, było po niej widać, że jest zmartwiona
-Dobrze, zobaczymy na co cię stać i pamiętaj, nie ma żadnej taryfy ulgowej, dlatego przygotuj się na ból.
Wszedłem na matę wraz z moim przeciwnikiem.
Ustawiłem się jakieś dwa metry przed nim. Spoglądał na mnie groźnie i z jakimś błyskiem w oczach.
Spojrzałem lekko w bok, widziałem przerażenie w oczach Ally i zdenerwowanie u reszty osób. Tylko Jessie siedziała spokojnie,
Pan Lester wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i ruszył na mnie. Popchnął mnie i mocno przycisnął do drzewa. Ściskał mnie coraz bardziej, brakowało mi tchu, po chwili jednak udało mi się go odepchnąć.
Przeciwnik nie został mi dłużny, po sekundzie mocno kopnął mnie w lewą nogę, akurat w to miejsce, które bolało mnie jeszcze po walce z oprawcą, który chciał skrzywdzić Ally. Musiałem się lekko pochylić na lewą stronę, bo ból był nie do zniesienia. Po jakiejś sekundzie otrzymałem kolejny cios, tym razem w brzuch, z moich warg popłynęła krew. Po następnym ciosie w tors upadłem na ziemię.
-No co, Austin, czemu nie walczysz?- spytał mój aftagonista [ przeciwnik ]
-Ale ja nie chcę pana bić.- wyszeptałem obolały
Szybko wstałem i uniknąłem kolejnego ciosu, nie miałem zamiaru bić pana Lestera, za to znalazłem na niego inny sposób...
Przeciwnik wyraźnie zdenerwowany czymś ruszył na mnie. Zręcznym ruchem uniknąłem go i przerzuciłem przez moje plecy. musiałem przyznać, że tata dziewczyn był dość ciężki, chociaż tak nie wygląda. Ojciec Ally próbował się podnieść, lecz nie pozwalałem mu na to. Po chwili spojrzał na mnie i szepnął:
-Wygrałeś.
I jak spodziewaliście się takiego obrotu spraw? Niezbyt humanitarne podejście ma ojciec naszych bohaterek, wiem. Next już we wtorek.
Weszliśmy do salonu, Jessie była skupiona oglądaniem jakiejś kreskówki, nawet nas nie zauważyła.
Uśmiechnąłem się pod nosem, akurat w tej chwili zadzwoniła komórka Ally.
Dziewczyna odebrała a ja w tym czasie szybko poszedłem do naszego pokoju i ukryłem medalion.
Mam nadzieję, że Ally go nie znajdzie razem z pierścionkiem.
Po chwili wróciłem do salonu, akurat szatynka skończyła rozmowę.
-Kto dzwonił?- spytałem
-Moi rodzice, mówili, żebyśmy przyszli do nich gdzieś o 15, bo teraz mają nawał obowiązków.- odparła
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 9.30.
-To co teraz porobimy?- powiedziałem
-Może wyjdziemy na spacer?- zaproponowała Ally
-Świetny pomysł. Musimy tylko jakoś wyrwać naszą Jessie z transu.- odparłem spoglądając na dziewczynkę, była tak zajęta oglądaniem, że nie słyszała o czym rozmawiamy
-Hej Jessie- powiedziałem siadając na kanapie- co ty na to żebyśmy poszli na spacer?
-No dobrze, chodźmy.- odparła i wyłączyła telewizor
Podszedłem do okna, spojrzałem na dwór.
Jasny blask słońca, soczysta trawa i śpiew ptaków zachęcały do wyjścia na zewnątrz.
-Piękna pogoda.- powiedziałem
-Naprawdę piękna.- szepnęła Ally i przytuliła mnie od tyłu- Pamiętasz to miejsce, gdzie mnie kiedyś zabrałeś? Tam po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Wtedy była równie piękna pogoda.
-Pamiętam, wiedziałem, że tam ci się spodoba. To co wychodzimy, czy będziemy tu tak stać?- spytałem po chwili
-Poczekaj tylko się przebiorę.- powiedziała i zaczęła wchodzić na górę
-Kobiety, nawet na dwór muszą się ładnie ubrać.- szepnąłem
-Słyszałam!- krzyknęła szatynka
Wolałem dalej nie dyskutować. Po chwili dziewczyna zeszła ubrana w jasną sukienkę, trzymała koszyk.
-Co ty na to żebyśmy zrobili sobie mały piknik?- spytała
Po chwili dołączyła do nas Jessie, która przebrała się w sukienkę w kwiaty.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy w stronę parku.
-Ale gorąco.- powiedziałem i rozpiąłem do końca moją koszulę
-Muszę przyznać ci rację. Jutro ma być jeszcze bardziej gorąco, ale takiego dnia jak dziś od dawna nie było.- odparła Ally
Po paru minutach byliśmy już w parku. Szatynka rozłożyła koc i usiedliśmy na nim.
Lekki szum liści i śpiew ptaków towarzyszyły nam przez cały czas.
Ich dźwięk można było porównać do muzyki, naturalnej melodii, którą z chęcią się słucha.
Wsłuchując się w ich melodię położyłem się na trawie i zamknąłem oczy, rozmarzyłem się.
Po chwili otworzyłem je i wpatrywałem się w niebo. Niebo, na którym nie było dziś ani jednaj chmurki.
Po dłuższej chwili dołączyła do mnie Ally przytulona do mnie ułożyła się obok mnie i położyła głowę na moim nagim torsie, z rozmarzeniem wpatrywała się tam gdzie ja.
-Ally, Austin!- krzyknęła w pewnej chwili Jessie- Zobaczcie jakie kwiaty znalazłam!- wskazała na rośliny
-Naprawdę śliczne, skarbie.- odparła Ally- To co, może coś zjemy?
Wróciliśmy na koc i każdy z nas zjadł po kanapce.
-Hej, Austin. Pobawimy się w berka?- spytała po chwili Jessie
-Jasne.- odparłem
Po jakiś 30 minutach zabawy padliśmy zmęczeni na ziemię uśmiechnięci od ucha do ucha.
Dochodziła jednak 15, dlatego musieliśmy już wracać.
Wzięliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy do rodziców moich dwóch księżniczek.
Hej. Na początku chciałabym wiedzieć jak wam minęły mikołajki. Pochwalcie się co dostaliście. Ja w sumie niewiele, trochę słodyczy, pieniędzy i chyba tyle. Pozdrawiam
Skręciłem w boczną uliczkę, chciałem szybciej dojść do domu, po chwili zrozumiałem, że nie najlepiej zrobiłem. Moje drogi ucieczki były ograniczone, jednak nie miałem zamiaru uciekać. Nie chciałem się bić, ale w tej sytuacji to było chyba nieuniknione.
Odwróciłem się z zaciekłością na twarzy w stronę mojego prześladowcy gotów do ataku lub uniku, jednak jakież było moje zdziwienie gdy przed sobą ujrzałem... Deza i Trish.
Byli najwyraźniej zmęczeni.
-Siema stary.- odezwał się rudzielec- Dzięki, że się w końcu zatrzymałeś.
-Czemu mnie śledziliście?- spytałem trochę zły
-Wcale nie śledziliśmy, chcieliśmy się ciebie spytać o pewną sprawę, ale tak szybko szedłeś, że nie nadążaliśmy.- odparła Trish
-A dlaczego nie poszliście do mojego domu?
-Bo to sprawa o urodziny Ally, nie chcieliśmy by się dowiedziała.
-Dobra, to co chcecie wiedzieć?- spytałem po chwili
-Gdzie urządzimy urodziny dla Ally?- spytali
-Myślałem, że może w Sonic Boomie, dzisiaj mam sparing z tatą Ally, wtedy pogadam po kryjomu z jej rodzicami.- odparłem
-Jaki sparing? W co ty się wplątałeś?- Dez był zdziwiony
-Aaa, to długa historia, a co kupiliście dziewczynie na urodziny?- szybko zmieniłem temat
-Ja mam dla niej francuskie perfumy, a Dez srebrną bransoletkę, a ty co?- powiedziała Trish
-Pierścionek z białego złota, otwierany medalion z naszym zdjęciem i cytatem, napisałem jeszcze piosenkę dla Ally, w planie mam także romantyczną kolację.- odparłem
-Wow stary, nieźle się wykosztowałeś. Hej Austin,- Dez szturchnął mnie lekko w ramię- czy po tej kolacji liczysz na wielki finał?- spytał z uśmiechem
-Tak, ale jeśli Ally nie będzie tego chciała to trudno.- odparłem -No dobra, muszę iść. Nie chcę żeby martwili się o mnie, cześć!- rzuciłem i pędem pobiegłem do domu
Po chwili stałem przed drzwiami, wszedłem do środka, położyłem moją kurtkę i ruszyłem do salonu.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
-Dziwne.- pomyślałem, byłem pewien, że dziewczyny będą oglądać telewizję
Zacząłem szukać ich po całym domu. Budynek jest dość duży, więc chwilę mi to zajęło, w końcu znalazłem je w pokoju nagrań.
Dziewczyny siedziały przy pianinie, Ally grała a Jessie śpiewała.
Stanąłem przy wejściu, tak by mnie nie widziały i tak żebym je słyszał.
Dziewczynka śpiewała podobnie jak Ally. Wiedziałem, że jak jej starsza siostra ma wielki talent i tego talentu nie można zmarnować. Gdy skończyła wyszedłem z ukrycia i zacząłem bić brawo.
Obie siostry podeszły do mnie.
-Już wróciłeś? I jak podobała ci się Jessie?- spytała Ally
-Wspaniale śpiewa, widać po kim ma talent.- uśmiechnąłem się
Starsza szatynka odwzajemniła uśmiech, jednak po chwili zmieniła ton.
-Jessie, pójdziesz może coś pooglądać? Chcę pogadać z Austinem.- powiedziała
-Dobrze.- odparła dziewczynka i już jej nie było
-Austin- zwróciła się do mnie, gdy byliśmy już sami- ostatnio często znikasz, gdzie ty wychodzisz?- spytała
-Eee, już ci mówiłem, że wychodzę się przewietrzyć i...
-Austin, proszę, kłamanie nie wychodzi ci najlepiej, powiedz szczerze, gdzie byłeś?
-Ja, nie... nie mogę ci powiedzieć.- spuściłem głowę
-Austin, proszę, mnie możesz wszystko powiedzieć, pamiętaj.
-Teraz nie mogę, ale powiem ci jutro dobrze?- spytałem
-Dobrze.- odparła- Ale czemu akurat jutro?
-Zobaczysz,. Ally, pamiętasz, że mam później sparing, pójdziecie tam ze mną?- zmieniłem temat
-Jasne, możesz na nas liczyć- odparła z uśmiechem
W podzięce przytuliłem ją. Cieszę się, że Ally mi ufa. Jest jedyną osobą na której mogę polegać i chyba jedyną osobą która naprawdę mnie rozumie. Sam nie wiem co bym bez niej zrobił. Zawsze mnie pocieszy, rozśmieszy, naprawdę ją kocham i zrobiłbym dla niej wszystko.
W końcu ją puściłem, objąłem ją w tali i ruszyliśmy na dół.
Witajcie. Na początku chciałam wam bardzo podziękować za wasze komentarze, które bardzo mnie zmotywowały, dzięki temu napisałam dłuższy rozdział. Czy słyszeliście cover piosenki OneRepublic's ''Counting Stars'' w wykonaniu R5? Według mnie wersja R5 jest lepsza od oryginału.
Dźwięk budzika rozniósł się po całym pokoju. Leniwie otworzyłem oczy i z zadumą stwierdziłem, że jest ciemno.
-Zaraz, kto nastawił budzik?- pomyślałem
Przewróciłem się na drugi bok. Próbowałem zasnąć, ale nie udawało mi się to.
Otworzyłem oczy, ujrzałem przed sobą wpatrzoną we mnie Ally.
-Dzień dobry.- powiedziała
-Dzień dobry.- odparłem ziewając- To ty nastawiłaś budzik?- spojrzałem na godzinę, była 4.30
-Tak. Chciałam pójść dziś pobiegać. Poszedłbyś ze mną?
-Wiesz, z chęcią, ale...- przypomniałem sobie o jeszcze jednej rzeczy-... nie dzisiaj, nie najlepiej się czuję.- odparłem i kaszlnąłem
-Pewnie wczoraj się przeziębiłeś, biedaku.- położyła dłoń na moim czole- Dziwne, nie masz gorączki.
-Wiesz, może i nie mam, ale i tak nie najlepiej się czuję.- skłamałem
-Nie pomaga ci też to, ze śpisz zawsze w samych bokserkach.- powiedziała z wyrzutem
-A co, nie podoba ci się to?- spytałem z małym uśmieszkiem
-Nie, wręcz przeciwnie. I nigdy nie próbuj tego zmieniać, dobrze?- wstała i pocałowała mnie w policzek.
-Czyli zgadzamy się.- odparłem i położyłem się na łóżku
Szatynka szybko się ubrała. Poszła do łazienki. Wróciła po kilku minutach. Pożegnała się ze mną i już chciała wychodzić, ale ją zatrzymałem.
-Ally, czekaj, może weźmiesz ze sobą Jessie? Przyda się jej trochę ruchu.- powiedziałem
-Dobry pomysł.- odparła i wyszła z pokoju
Po paru minutach usłyszałem zamykane drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyskoczyłem z łóżka.
Szybko się ubrałem. Zapowiadali dziś w Miami ciepły dzień. Podobnie jutro. Dlatego ubrałem jasną koszulę w kratkę, niebieskie dżinsy i czarne trampki.
Wyszedłem z pomieszczenia i wszedłem do pokoju nagrań, wziąłem z niej moją ulubioną czerwono-czarną gitarę [ tą którą dostałem od Ally na urodziny].
Wróciłem do pokoju, usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć nad piosenką dla szatynki. Chciałem napisać ją dla niej, by wyrażała moje uczucia, którymi ją darzę. Od dawna wiadomo, że nie za bardzo potrafię pisać piosenki, ale dla Ally spróbuję.
Na początku opornie mi szło, ale przełamałem się i dokończyłem ją:
Your a good girl
The perfect picture of an angel's smile
From a magazine
But it's a new world
And I know so well the side of you
No one's ever seen
Hey now baby
No doubt about it girl
You drive me crazy
I'm pleading guilty to the way you make me
Wanna steal you heart
Steal your heart
Call me criminal
I won't deny you make me want it all
Everything you are
So lock it up
Go on and try it
No matter what you do
I'm gonna steal your heart
I confess
I kinda like it that you're innocent
Keeping up your guard
I'll break it down
So you can't hide it
No matter what you do
I'm gonna steal your heart
Po wszystkim zaśpiewałem ją. Byłem zadowolony z efektu mojej pracy, ale nie wiem jak inni na to zareagują.
Poszedłem położyć gitarę na jej poprzednie miejsce, gdy to zrobiłem akurat usłyszałem otwierane drzwi.
Zszedłem na dół. Zobaczyłem zdyszaną Ally i uśmiechnięta Jessie.
-Jak tam poszło?- spytałem
-Dobrze, ale trochę wypadłam z formy. A ty nie w łóżku? Podobno jesteś chory...
-Wiesz, chyba w cudowny sposób wyzdrowiałem.- wypaliłem, ale gdy ujrzałem wzrok dziewczyny od razu zmieniłem temat- To na co macie ochotę?
-Na naleśniki!- krzyknęła siostra Ally
-Widzę, że ci posmakowały, ale może zjemy coś innego?- powiedziała brązowooka
-Może omlet?- zaproponowałem
-Świetny pomysł.- odparła Ally i w trójkę ruszyliśmy do kuchni
Z małą pomocą moich dwóch księżniczek szybko przyrządziliśmy danie.
Po chwili na stole zostały trzy puste talerze, każdy z nas był najedzony.
Po wysprzątaniu bałaganu udaliśmy się do salonu, dziewczyny usiadły na kanapie, ale nie ja.
-Ally, posłuchaj, muszę wyjść na chwilę, okej? Nie czekajcie na mnie z filmem.- rzuciłem, w biegu ubrałem kurtkę i wyszedłem. Przed wyjściem widziałem zdziwioną i zarazem zmartwioną twarz dziewczyny.
Nie chciałem o tym na razie myśleć. Szybko doszedłem do centrum handlowego, odebrałem medalion i już wracałem do domu. Spojrzałem na godzinę, była 5.03, ale co dziwne nadal było dość ciemno.
Byłem już niedaleko domu jednak w pewnej chwili poczułem na sobie czyiś wzrok, chyba ktoś mnie śledził.
Do domu prowadziła krótsza ścieżka przez nieoświetloną uliczkę, która przebiegała pomiędzy dwoma budynkami, które stały blisko siebie. Wybrałem tą drogę, źle zrobiłem...
Witajcie. I kogo spotka Austin? Mogę wam zdradzić, że tę osobę lub osoby blondyn już spotkał i nie będzie to miłe spotkanie. Czy ktoś ucierpi? Czy był to tylko niewinny żart? Dowiecie się już we czwartek.
Do budynku miałem jakieś 5 kilometrów.
-Spokojnie dojdę tam w 20 minut.- pomyślałem
Robiło się dość chłodno, jednak nie miałem zamiaru teraz wracać.
Akurat gdy przechodziłem obok jakiegoś budynku moją uwagę przykuł dość duży plakat z napisem ''poszukiwany''.
Zaciekawiony podszedłem do niego. Z jego treści wynikało, że jakiś mężczyzna jest poszukiwany za napaść. Spojrzałem na zdjęcie. To był ten sam mężczyzna, który próbował skrzywdzić Ally. Na pamiątkę tego zdarzenia został mi dość duży siniak na lewej nodze, najpewniej zostanie mi po tym blizna.
Bardzo się ucieszyłem, że ktoś szuka tego mężczyznę. Mam nadzieję, że szybko go znajdą i nikogo już więcej nie skrzywdzi.
Po chwili ruszyłem w dalszą drogę. Po 15 minutach byłem na miejscu.
Wszedłem do sklepu jubilerskiego. Moją uwagę przykuł srebrny pierścionek z białego złota z ametystem.
Kosztował 300 dolarów, dość dużo, jednak nie wahałem się przed jego zakupem. Zapłaciłem i schowałem go do pudełeczka, zamknąłem wieko. Chciałem dać Ally jeszcze coś co przypomni jej nasze wspólne chwile.
-Już wiem co.- pomyślałem
Podszedłem do lady, za którą stała miło wyglądająca pani.
-Witam ponownie.- powiedziała- Pomóc w czymś?
-Tak, czy robicie tutaj na zamówienie otwierane medaliony?- spytałem
-Oczywiście. Czy życzy pan sobie by coś w nim umieścić?
-Proszę.- odparłem i podałem jej nasze wspólne zdjęcie.
Zdjęcie po kryjomu zrobiła Trish, kiedy zobaczyła nas w lesie.
Tak, to wydaje się odpowiednie, wyglądamy na nim na zakochanych. Pamiętam, że Ally strasznie się wkurzyła na czarnowłosą, myślała, że Trish nas szpiegowała, ale zły humor szybko jej przeszedł, gdy dziewczyna pokazała nam to zdjęcie.
Po wszystkim w trójkę ruszyliśmy do domu.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos kobiety.
-Przepraszam, ale to jedna strona medalionu, czy życzy pan sobie coś na drugą?
-Tak. Czy moglibyście na drugiej stronie wygrawerować napis '' O prawdziwą miłość nie trzeba walczyć, o fałszywą nie warto'' ?
-Oczywiście. Medalion będzie do odbioru jutro. Cena będzie wynosić 150 dolarów.
-Proszę.- szybko zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu
Szczęśliwy kierowałem się do domu. W planie miałem także romantyczną kolację dla nas dwojga, ale nie wiem czy to się uda z siostrą szatynki.
Spojrzałem na zegarek. Było już dość późno i ciemno. Na dodatek zaczął padać deszcz, co sprawiło, że niewiele widziałem, jednak nie martwiłem się, bo byłem już niedaleko.
W końcu dotarłem. Zmarznięty i mokry wszedłem do środka, zamknąłem za sobą drzwi.
W pewnej chwili usłyszałem cichy płacz dochodzący z salonu. Szybko ściągnąłem mokrą kurtkę i po cichu wszedłem do pokoju. Spodziewałem się najgorszego, jednak to co tam zobaczyłem sprawiło, że się uśmiechnąłem.
Ally co chwila wycierała łzy chusteczką, podobnie Jessie. A to wszystko przez ten film, który oglądały.
-Szkoda, że taka miłość nie zdarza się codziennie.- wyszeptała starsza szatynka
-Jaka miłość?- spytałem, gdy wszedłem do salonu
-Widzę, że trochę zmokłeś. Idź się przebierz. Wtedy ci opowiem.- odparła trochę już uspokojona
Posłusznie poszedłem na górę do naszego pokoju.
Wyciągnąłem pudełeczko z pierścionkiem i schowałem głęboko w szafie. Mam nadzieję, że dziewczyna go nie znajdzie. Przebrałem się w suche rzeczy i zszedłem na dół.
Spojrzałem na dziewczyny i uśmiechnąłem się. Spały przytulone do siebie.
Wyłączyłem telewizor i wziąłem Jessie na ręce. Zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku. Położyłem obok niej pluszaka, którego ode mnie dostała. Popatrzyłem na nią i lekko się uśmiechnąłem. Gdyby nie różnica wieku i wzrost można by powiedzieć, że Jessie i Ally wyglądają jak dwie krople wody.
Zamknąwszy drzwi zszedłem do salonu. Powoli podniosłem Ally i zaniosłem ją do naszego pokoju.
Delikatnie położyłem ją na łóżku. Dziewczyna spała dalej jakby nigdy nic. Szybko przebrawszy się w mój strój do spania położyłem się na łóżku obok szatynki i szybko zasnąłem.
Witajcie. Rozdział jak widać trochę dłuższy, to dlatego, że miałam dziś wenę. Martwi mnie trochę to, że ostatnio nie mam w ogóle komentarzy. Pamiętajcie, że to bardzo motywuje. Next już we wtorek. Pozdrawiam.
Siedząc na kanapie rozmyślałem trochę. Z moich myśli wyrwał mnie głos Ally:
-Austin, słuchasz mnie?- spytała
-Eee... nie, przepraszam. Zamyśliłem się.- odparłem zgodnie z prawdą
-Zauważyłam. Z jakiej okazji te prezenty?
-Wiesz, chciałem pocieszyć Jessie, a poza tym od czasu do czasu chyba mogę sprawić prezent mojej dziewczynie.- szepnąłem i lekko musnąłem jej usta
Po chwili szatynka mocniej mnie pocałowała, jednak nie pozwolono nam zbyt długo się sobą cieszyć.
-Fuj!- krzyknęła Jessie, gdy zobaczyła co robimy
No tak, dla małej dziewczynki to może być niezrozumiałe.
-No co?- spytałem małą- Ciebie to też czeka, gdy będziesz mieć chłopaka.- puściłem do niej oko, Ally się uśmiechnęła
-Na pewno nie!- odparła Jessie- No, może na razie.
Oglądając jakiś film Ally tuliła się do mnie, mnie to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Jednak Jessie chyba się zaciekawiła, bo co chwila spoglądała na nas i na lecący film.
Nie wiedziałem o co jej chodzi, jednak po chwili zrozumiałem czemu ciągle na nas spogląda.
Dziewczyny oglądały jakiś film romantyczny.
-No to się wkopałem.- pomyślałem
Nie miałem jak wydostać się z objęć Ally. Nie miałem najmniejszej ochoty oglądać jakiegoś romansidła, ale nie miałem wyboru.
W pewnej chwili coś mi się przypomniało.
-No tak! Pojutrze Ally ma urodziny a ja nie mam dla niej prezentu!- pomyślałem
Ściemniało się, powoli wydostałem się z objęć szatynki. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej moją ulubioną skórzaną kurtkę.
Spojrzałem na nią. Pamiętałem, że gdy Ally została pogryziona przez psa przykryłem ją właśnie tą kurtką. Była wtedy na niej zeschnięta krew, najwyraźniej dziewczyna ją wyczyściła i wyprała. Teraz była czysta.
Ubrałem ją i poszedłem do salonu.
-Gdzie wychodzisz?- spytała Ally
-Idę się przewietrzyć.- odparłem
-Chciałabym z tobą iść, ale na ten film czekałam dość długo i...- przerwałem jej
-Rozumiem, wy tu sobie oglądajcie, ja niedługo wrócę.
Kierowałem się ku wyjściu, po kryjomu wziąłem dość dużą sumę moich pieniędzy.
Zbierałem na auto, jednak to może poczekać. Osiemnaście lat obchodzi się tylko raz. A poza tym wiem co kupię szatynce na urodziny. Powinno jej się spodobać.
Z tymi myślami wyszedłem z domu i kierowałem się do najbliższego centrum handlowego.
Witajcie. Nasza kochana Laura Marano wczoraj obchodziła 18 urodziny. Z tej okazji chciałabym jej życzyć wszystkiego najlepszego i samych sukcesów. Dziewczyna urodziła się 29 listopada 1995 roku. Pamiętajmy także,że równy miesiąc po niej urodziny ma Ross.
Zmęczeni rozmową z moimi rodzicami usiedliśmy na kanapie.
-To jak chcesz przygotować się na jutrzejszy sparing?- spytałam blondyna
-A muszę się przygotowywać?- chłopak był zdziwiony
-Mój tata zawsze się chwali jaki to on jest silny i w ogóle. Według mnie to tylko czcze pochwały, ale chcę żebyś pokazał mojemu tacie jak bardzo się myli.- odparłam
-Nie martw się, spróbuję.- puścił do mnie oko
-O czym rozmawiacie?- spytała w pewnej chwili Jessie
-Twój tata chciał jutro poćwiczyć z Austinem, pójdziemy jutro popatrzeć, dobrze?
-Dobrze- odparła- Austin, czy mógłbyś jutro roznieść w drobny mak tatę?- spytała
-Dlaczego?- spytał zdziwiony brązowooki
-Bo chcę się zemścić za moją krzywdę, chcę się odpłacić za mój ból, który czułam w domu dziecka- powiedziała ze łzami w oczach
Gdy zobaczyłam, że płacze mocno ją przytuliłam.
Austin, gdy ujrzał zapłakaną dziewczynkę wziął trochę pieniędzy i wyszedł.
Zdziwiłam się jego zachowaniem, ale byłam zbyt zajęta pocieszaniem mojej siostry, żeby za nim ruszyć.
Po pary minutach łkanie dziewczyny ustało.
-Bardzo się cieszę, że mam prawdziwy dom i nie obchodzi mnie to, że nie jesteście moimi rodzicami, ja was tak właśnie traktuję.- wyszeptała
Gdy to usłyszałam wzruszyłam się, wiedziałam, że Jessie nie zaufa już moim rodzicom, przynajmniej na razie.
Nadal tuląc moją siostrę usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
W pewnej chwili poczułam, że ktoś zasłonił mi oczy.
-Puk, puk.- usłyszałam ciepły, łagodny i dobrze znany mi głos
-Kto tam?- spytałam uśmiechnięta
-Zgadnij.- chłopak wziął swoje dłonie z moich oczu
Zobaczyłam uśmiechniętą Jessie. Trochę mnie to zdziwiło, ale zaraz zrozumiałam dlaczego się uśmiecha.
Austin kupił wielkiego misia i trochę cukierków, jednak nadal coś ukrywał za plecami.
-Proszę, to dla jednej księżniczki.- podał mojej siostrze pluszaka trochę większego od niej oraz paczkę ze smakołykami- A to dla drugiej księżniczki- powiedział i wyciągnął zza pleców wielki bukiet róż.
-Są piękne.- wyszeptałam
Chłopak również się uśmiechnął, zręcznym ruchem przeskoczył przez oparcie kanapy i wylądował między mną, a Jessie.
... rodzice.
-Tak?- spytałam oschle, nadal byłam na nich zła, z wiadomo jakiego powodu
-Chcemy zobaczyć twoją siostrę, możemy?
-Sama nie wiem, teraz to my jesteśmy jej prawnymi rodzicami, opiekunami.- odparłam
-''My'', czyli kto?- nadal nie rozumieli
-Ja i Austin.
-Co, ale jak to? Nie chcemy, by naszą córkę wychowywał jakiś obcy mężczyzna!- krzyknęli
-Jaki obcy? Przecież go znacie! Uratował mnie kilka razy, przecież wiecie jaki jest, prawda? Austin traktuje Jessie jak własną córkę! Jak możecie mówić, że jest obcy!- krzyknęłam, a z mojego oka popłynęła pojedyncza łza
Ciężar wszystkich trosk mnie przytłaczał, nie mogłam tego długo wytrzymać. Na szczęście miałam kogoś, kto zawsze potrafił mnie rozśmieszyć, pocieszyć. Był to mój ukochany, Austin.
Gdy tylko zobaczył moją łzę od razu mnie do siebie przytulił. Jessie nie pozostała bierna i dołączyła do nas.
Powstał grupowy uścisk.
Gdy trochę się uspokoiłam blondyn mnie puścił i podszedł pewnym krokiem to moich rodziców.
-Przykro mi, że mnie tak państwo osądzacie. Może i dla państwa jestem obcym człowiekiem, ale proszę wiedzieć, że troszczę się o państwa córki najlepiej jak potrafię. Jeśli państwo tego nie widzicie, trudno.-powiedział blondyn
Moich rodziców najwyraźniej zaskoczyła odpowiedź brązowookiego. Przez chwilę stali w milczeniu, aż odparli:
-Wybacz, Austin. Źle cię oceniliśmy, po prostu jesteśmy zdenerwowani ostatnimi zdarzeniami.
-Ally, kim oni są?- spytała w pewnej chwili cicho Jessie, jednak wszyscy ją usłyszeli
-To są twoi prawdziwi rodzice, moi zresztą też- powiedziałam
Spodziewałam się, że czym prędzej do nich pobiegnie, jednak tak się nie stało.
Najwyraźniej mała nadal miała do nich żal. ja także.
-Słuchaj, Ally, jeśli kiedyś będzie potrzebna ci pomoc, zrobimy co w naszej mocy. Wiem, że popełniliśmy wielki błąd, chcemy go naprawić, czy pozwolicie nam?- spytała mama
-Oczywiście, że tak!- przytuliłam ich
-No, bardzo się cieszę.- powiedział tata- Austin, mogę zaprosić cię na nasz umówiony sparing?
-Dziękuję. Może być jutro?- spytał blondyn
-Oczywiście, zapraszam wszystkich.- odparł tata
-Niestety, my musimy już iść, widzimy się jutro o 12, dobrze?- powiedziała mama
-Dobrze, do jutra- powiedzieliśmy, moi rodzice wyszli
Odetchnęłam z ulgą. Nie myślałam, że tak szybko dojdzie do konfrontacji, ale poszło lepiej niż myślałam.
Witajcie. Pamiętacie zapewne, że dziś miałam zadecydować co do losów mojego opowiadania, prawda? Nie miałam zbyt wielkich problemów z podjęciem decyzji, pomogły mi w tym wasze komentarze. Nie usuwam bloga ani go nie zawieszam. Napiszcie czy to dobra decyzja. Pozdrawiam
To już pewne: R5 przyjadą do Polski.
Koncert odbędzie się 5 lutego w Warszawie, w klubie Proxima.
Proszę, zanim padniecie na zawał serca musicie wiedzieć, że bilety na koncert w Warszawie będzie można kupić już jutro przez stronę: http://r5rockstheworld.com/#/explore?country=PL
Niestety nie zobaczycie mnie na koncercie. Mieszkam na Podkarpaciu, więc do Warszawy mam dość daleko.
Gdyby koncert odbył się w wakacje lub w dniu wolnym to mogłabym pojechać na ich występ, ale niestety koncert będzie 5 lutego w środę.
Życzę wam miłej zabawy i pozdrawiam tych, którzy podobnie jak ja nie pojadą na ich koncert. :{
Słońce leniwie wdzierało się przez okno do pokoju.
Otworzyłam powoli swoje zaspane oczy i powoli się podniosłam.
Rozejrzałam się dookoła. Jessie smacznie spała, jednak po chwil wpatrywała się we mnie swoimi brązowymi ślepkami. Wstałyśmy po chwili.
Bardzo się zdziwiłam, bo druga połówka łóżka była pusta.
Zawsze spaliśmy tak, że ja byłam po prawej stronie łóżka, a blondyn po lewej. Tej nocy między nami była jeszcze Jessie, ale gdzie się podział Austin?
Podeszłam do okna, by odsunąć zasłony. Gdy wykonałam tą czynność spojrzałam w stronę łóżka, wtedy zagadka się rozwiązała.
Chłopak spał na podłodze.
Moja siostra także to zauważyła, po chwili obie się śmiałyśmy.
Nasz śmiech był tak głośny, że po paru sekundach Austin wpatrywał się w nas zdziwiony.
Wstał powoli.
-Co ja robiłem na podłodze?- spytał zdziwiony
-Tej nocy spała z nami Jessie. Niestety dla ciebie nie starczyło już miejsca- odparłam uśmiechnięta
-Mam nadzieję, że już tego nie powtórzymy. To była najgorsza noc w moim życiu. A czemu twoja siostra zajęła moje miejsce?
-Bała się sama spać.
-Ty za to wyglądasz na wypoczętą. Miałaś pewnie jakiś sen?- spytał
-Tak, miałam cudowny sen. A mianowicie, widziałam nas za kilka lat. Szliśmy do Kościoła. Za nami był duży tłum ludzi. Miałam na sobie piękną, białą suknię i welon, a ty elegancki garnitur. Po chwili byliśmy w Kościele i składaliśmy przysięgę małżeńską. Już mieliśmy powiedzieć ''tak'', ale ktoś przerwał mój sen- popatrzyłam się na Jessie
-Hm, już ja się o to postaram żeby ten sen się spełnił- blondyn mruknął mi do ucha
Jessie popatrzyła na nas zdziwiona, ale nie odezwała się.
Dziewczynka poszła do swojego pokoju, tymczasem przebrałam się i poszłam do łazienki w celu odświeżenia się. Austin zrobił podobnie.
Po chwili dołączyła do nas Jessie.
-To kiedy urządzamy mój pokój?- spytała jakby nigdy nic
-Co, ale... Kto ci powiedział?- spytałam- Austin...- popatrzyłam na chłopaka
-Na mnie nie patrz. Nic jej nie powiedziałem- bronił się
-Nikt mi nic nie powiedział. Sama podsłuchałam.- odparła
-Chyba już wiem po kim to ma.- blondyn puścił do mnie oko
-Ha ha, bardzo śmieszne. Ale z tego co pamiętam to ty chciałeś podsłuchać moich rodziców. Ja byłam przeciwna.
-Oj tam, oj tam. Ale widzisz, że dzięki temu Jessie jest dziś z nami.
-W sumie rac...- nie dokończyłam bo usłyszałam dzwonek
Podeszliśmy w trójkę do wejścia trochę zdziwieni. Otworzyłam drzwi.
A za nimi stali...
Witajcie. Rozdział nijaki, ale i tak go dodałam. Dziękuję za wasze komentarze, ale proszę dajcie mi czas do wtorku, dobrze? Muszę to sobie wszystko jeszcze raz dobrze przemyśleć.
Disney wydaje drugą płytę z Austin i Ally. Płyta nazywa się ''Turn It Up!''
Macie tu fragmenty piosenek. Większość z nich nie pojawia się w ogóle w serialu, ale i tak są świetne.
Nie zważając na jej śmiech poszliśmy na górę przebrać się w suche rzeczy.
Przebrani zeszliśmy na dół.
Moja siostra siedziała na kanapie i oglądała komedię, którą włączył Austin.
Na nasz widok uśmiechnęła się. Po chwili w trójkę siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy dość niezłą komedię. Siedziałam w środku, po chwili wtuliłam się w blondyna, ten objął mnie ramieniem i gładził moje włosy.
Gdy film się skończył usłyszałam ciche sapanie. Jessie zmęczona dniem pełnym wrażeń zasnęła.
Austin popatrzył na mnie, wziął małą na ręce i zaniósł na górę.
-Gdzie ją zaniosłeś?- spytałam cicho, gdy już wrócił
-Do pokoju gościnnego. Popatrzyłem na tamto pomieszczenie i wydało mi się takie puste. Czy chciałabyś żebym ten pokój trochę dla niej urządzić?- spytał
-Oczywiście, że tak!- krzyknęłam i go przytuliłam- Widzę, że wczuwasz się w rolę ojca.
-Staram się, a ty, Ally? Chyba też wczuwasz się w rolę mamy i wychodzi ci to świetnie. Ale pamiętaj, że jesteśmy tylko jej przybranymi rodzicami, jeśli można to tak nazwać. Ale kiedyś...- rozmarzył się- chciałbym mieć dzieci, najlepiej z tobą, Ally.- powiedział uśmiechnięty
-Skąd pomysł, że chcę je mieć akurat z tobą?- spytałam żartobliwie
-A nie?
-Jasne, że chcę. Tylko się z tobą droczę. Jesteś najlepszym kandydatem na ojca i męża- puściłam do niego oko
-Dzięki, tak właśnie myślałem. Idziemy na górę? Robi się późno.
Poszliśmy do naszego pokoju, szybko przebraliśmy się. Przytuleni położyliśmy się spać.
Śniło mi się coś fajnego, dobrego. A mianowicie, widziałam siebie i Austina za parę lat.
Ubrana byłam w piękną, białą suknię, która idealnie na mnie leżała i welon na głowie.
Blondyn natomiast miał na sobie elegancki garnitur, który dodatkowo eksponował jego muskularną sylwetkę. Szliśmy w stronę Kościoła. Za nami szedł tłum ludzi, widziałam tam Deza, Trish, moich rodziców, babcię, Jessie.
Weszliśmy do budynku trzymając się za ręce. Nasi znajomi usiedli w ławkach, my natomiast udaliśmy się do księdza. Z rozmarzeniem parzyliśmy sobie w oczy. Już mieliśmy powiedzieć sobie ''tak'', gdy w pewnej chwili poczułam... szturchnięcie.
Otworzyłam swoje zaspane oczy, podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Austin spał, więc kto przerwał mój cudowny sen?
Popatrzyłam w drugą stronę, stała tam Jessie, trzymała jakiegoś misia.
-Nie mogę zasnąć.- wyszeptała- Mogę dziś spać z wami? Samej się boję
-Dobrze, chodź tu.- odparłam
Wdrapała się na nasze łóżko i położyła się obok mnie. W trójkę ledwo się mieściliśmy.
Mam nadzieję, że żadne z nas nie spadnie z łóżka.
Pełna myśli szybko zasnęłam.
Witajcie. Rozdział trochę nijaki, ale to u mnie ostatnio norma. Mam wrażenie, że nikt nie czyta tego opowiadania. Myślałam nawet nad zakończeniem tego opowiadania, chociaż sama nie wiem, mam mętlik w głowie. Zresztą zobaczymy. Pozdrawiam
Ps. Słuchaliście piosenkę R5 '' Forget About You'' w wersji akustycznej? Jest naprawdę świetna,
Blondyn w tym czasie podał nam naleśniki z dżemem wiśniowym.
Widziałam, że Jessie troszkę się waha.
-Jessie, czemu nie jesz? spytałam
-Jeszcze nigdy nie jadłam naleśników i nie za bardzo lubię próbować nowych rzeczy- odparła zgodnie z prawdą
-Ale naleśniki będą na pewno ci smakować. Zwłaszcza te zrobione przez Austina.
-Prawda.- powiedział blondyn z pełnymi ustami
-No dobrze- Jessie niechętnie spróbowała
Po paru minutach ujrzałam u niej pusty talerz.
-Mhm, pyszne.- powiedziała z buzią w dżemie
-Cieszę się- odparłam- Austin to urodzony kucharz, na pewno jego inne dania będą ci smakować.
-To fajnie, Ally, co teraz porobimy?- spytał najedzony blondyn
-Może pooglądamy telewizję?- zaproponowałam
Po wysprzątaniu kuchni i umyciu naczyń udaliśmy się do salonu.
Blondyn poszukał jakiś film, a w tym czasie Jessie usiadła na kanapie, a ja obok niej.
Chłopak włączył telewizor i dołączył do nas. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem.
Jessie patrzyła na nas z uśmiechem.
-Austin, co to za film?- spytałam po chwili
-To jakaś komedia, film z czasów moich rodziców. Ale następnym razem włączę horror, nie martw się- odparł z małym uśmieszkiem na twarzy
-Ha ha, bardzo śmieszne- powiedziałam i uderzyłam go poduszką, wzięłam taki zamach, że blondyn wylądował na podłodze
-Z takim uderzeniem to powinnaś grać w bejsbol.- odpowiedział blondyn
Zaczęłam go gonić po całym domu, chłopak był ode mnie szybszy, na dodatek moja siostra pomagała mi dopaść Austina. Nie udawało się nam to to chwili gdy zagoniłyśmy go do ogrodu.
Jessie pilnowała drzwi od domu, blondyn miał zamkniętą drogę ucieczki.
-I co teraz, kochanie?- spytałam z dużym uśmieszkiem na twarzy
-Eee... wpuścicie mnie do domu i zapomnimy i wszystkim?
-Nie ma takiej opcji- odparłam
Pogoniłam go aż na skraj basenu. Chłopak patrzył na mnie bezradnie, w pewnej chwili stracił równowagę, próbowałam go uratować przed wpadnięciem do wody, ale nie udało się. Po chwili razem z nim pływałam w basenie.
-I widzisz? Zawsze tak się kończy, kiedy mnie gonisz.- powiedział gdy wyszliśmy z wody
-Nie moja wina, że masz taki cięty język.- odparłam
-Wiem i przepraszam. Nie powinienem tak mówić.
Doszliśmy do wejścia, moja siostra gdy nas zobaczyła śmiała się tak, że była cała czerwona.
W trójkę weszliśmy do środka.
Tak byliśmy zajęci patrzeniem na radość mojej siostry, że nie zauważyliśmy, że stoimy przed drzwiami domu.
Weszliśmy do środka, a po chwili Jessie wyleciała jak torpeda.
Biegała po całym domu, nie mogła się nacieszyć. Aż serce rosło gdy się na nią popatrzyło.
A najlepsze było to, że nazywała mnie swoją mamą, a Austina swoim tatą.
-Jaki ten dom wielki!- krzyknęła z zachwytem dziewczynka- Naprawdę będę tu mieszkać?
-Naprawdę, chodź pokażemy ci resztę domu.- powiedziałam
Pokazywanie całego budynku zajęło nam około 20 minut. Ale radość Jessie sięgnęła zenitu kiedy pokazaliśmy jej ogród. Spodobało jej się to, że było w nim pełno drzew, krzewów i basen.
Na dodatek Austin powiedział, że zbuduje dla małej piaskownicę, a może coś jeszcze.
Weszliśmy z powrotem do domu, Austin w pewnej chwili wziął moją siostrę na ręce i wysoko ją podrzucił, szybko ją jednak złapał, powtórzył to kilka razy. Jej śmiech rozniósł się po całym domu.
Ale w pewnej chwili spoważniałam.
Austin to zauważył, bo spytał:
-Co się dzieje, Alluś?
-Myślę jak powiedzieć Jessie, że nie jesteśmy jej prawdziwymi rodzicami. Powinna wiedzieć.
-Też tak myślę.- odparł blondyn
Podeszłam do dziewczynki, kucnęłam przy niej.
-Mamusiu, czy coś się stało?- spytała zaniepokojona
Mnie aż serce ścisnęło, gdy powiedziała do mnie ''mamusiu'', ale musiałam wyznać jej prawdę.
-Jessie, ja... nie jestem twoją prawdziwą mamusią.- to zdanie ledwo przeszło mi przez gardło
Ona popatrzyła na mnie zdziwiona, po chwili zobaczyłam w jej oczach łzy.
-Ale... ale nie wrócę do domu dziecka, prawda?- spytała
-Nie, nie wrócisz.- powiedział Austin- A teraz przywitaj się ze swoją siostrą.- popatrzył na mnie
-Naprawdę mam siostrę?!- mała krzyknęła i przytuliła mnie
-Naprawdę i pamiętaj, że nigdy cię nie opuszczę.
-A kim ty jesteś?- spytała w pewnej chwili Austina
-Jestem chłopakiem twojej siostry, Ally, a może nawet twoim przyszłym szwagrem- odparł i uśmiechnął się do mnie chytrze
Za coś takiego najpewniej uderzyłabym go poduszką, ale nie teraz.
Blondyn wziął małą na ręce i zaniósł ją do kuchni. Poszłam za nimi.
-To na co miałyby ochotę dwie księżniczki?- spytał
-Na naleśniki- odparłam
-Naleśniki? A co to?- spytała zdziwiona Jessie
-To najlepsza rzecz na świecie- powiedziałam
Austin przygotowywał jedzenia, a ja w tym czasie wyszłam z siostrą na spacer.
Gdy wróciliśmy po domu roznosił się cudowny zapach.
-Zapraszam do stołu- uśmiechnął się Austin
Witajcie. Jak ten czas szybko leci, nieprawdaż? Ale tak z innej beczki. Czy moglibyście czasami pisać więcej komentarzy? To bardzo motywuje, oczywiście rozumiem, że w tygodniu jest trudno, ale chociaż w soboty, niedziele, dobrze? Zachęcam także do dołączania do obserwatorów, wiąże się z tym trochę zalet. Przemyślcie to, oczywiście jeśli będziecie chętni. Next już w czwartek. Pozdrawiam
Po pół godzinie staliśmy przed drzwiami domu dziecka. Austin popatrzył na mnie.
-Na pewno chcesz to zrobić?- spytał
-Muszę, zawiodłam się na moich rodzicach, chcę naprawić ich błąd- powiedziałam i pewnie otworzyłam drzwi
Gdy byliśmy w środku podeszła do nas kobieta.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- spytała miło
-Czy w tym domu dziecka mieszka Jessie Dawson?- spytałam
-Tak, czy coś się stało?
-Czy mogłabym ją zobaczyć? To moja siostra.- powiedziałam
Kobieta bez słowa wyszła. Austin popatrzył na mnie, a ja na niego.
Po chwili pani wróciła z dzieckiem. Na widok dziewczynki oniemiałam.
Wyglądała prawie jak ja. Gdyby nie różnica wieku i jej wzrost można by powiedzieć, że jesteśmy takie same.
-Ally, co zamierzasz teraz zrobić?- spytał w pewnej chwili blondyn
-Sama nie wiem, ale nie możemy jej tu zostawić, prawda?- odparłam- A co ty na to żebyśmy ją... adoptowali?
-Nie wiem, poprę każdy twój wybór, ale do wychowania dziecka najlepiej by byli oboje rodzice. Gdzie znajdziesz przybranego ojca?
-Stoi tuż obok mnie, oczywiście jeśli chce.- powiedziałam
-Zgoda- odparł i mnie przytulił
Poszliśmy podpisać dokumenty.
-Zgadza się pani być jej prawnym opiekunem, tak?- spytała
-Tak, ja i mój chłopak- powiedziałam
Szybko skończyliśmy. Kobieta zawołała Jessie.
Ta szybko przybiegła.
-Jessie, to są twoi nowi...- nie dokończyła, bo moja siostra szybko do nas przybiegła
-Mama, tata!- krzyknęła radośnie i przytuliła się do nas.
Ten widok każdego rozczulił. Zabraliśmy rzeczy dziewczynki i wyszliśmy.
Jessie nie mogła się nacieszyć. Cały czas mówiła, ale nie słuchałam jej tylko rozmyślałam.
-Nad czym myślisz?- blondyn wyrwał mnie z zamyślenia
-Nad wszystkim. Zostaliśmy opiekunami mojej siostry, tak jakby jej rodzicami, ale co będzie dalej? Nie wiem czy sami sobie poradzimy.
-Wierzę, że będziesz najlepszą mamą na świecie, a ja postaram się być jak najlepszym ojcem, dajmy jej rodzinę jakiej od dawna nie miałem.
-Dzięki, Austin- przytuliłam się do niego, a on pocałował mnie w czoło- Zawsze mogę na ciebie liczyć.
-Staram się- powiedział
-Mamo, gdzie teraz idziemy?- spytała w pewnej chwili Jessie
-Do domu, do prawdziwego domu- odpowiedziałam
Wstaliśmy od stołu, zanieśliśmy naczynia do zlewu.
Szybko je umyliśmy. Nie obyło się bez chlapania wodą i pianą drugiej osoby.
Jednak najbardziej mokry był Austin, przez co zgromił mnie spojrzeniem, po chwili zaczęliśmy się śmiać.
Przebraliśmy się w suche rzeczy i wyszliśmy.
Nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie idziemy. Akurat przechodziliśmy obok domu moich rodziców, kiedy zauważyłam, że w budynku światło jest zaświecone.
-Austin, czy moi rodzice czasem nie wyjechali?- spytałam zdziwiona
-Mówili, że wyjeżdżają, ale gdyby wcześniej przyjechali to przecież by zadzwonili, prawda?- on także nie był przekonany- Coś jest nie tak.
Po cichu weszliśmy do środka. Już chciałam wyjść z ukrycia i przywitać się z rodziną, kiedy Austin mnie lekko szturchnął.
-Cii, słyszysz? Mówią coś. Lepiej podejdźmy powoli i...- nie dokończył, przerwałam mu
-Mam podsłuchiwać własną rodzinę?!- prawie krzyknęłam
-Ally, ciszej. Mnie to też się nie podoba, ale coś jest nie w porządku. Gdyby twoi rodzice wcześniej przyjechali, to by cię uprzedzili, prawda?- spytał
-Prawda.- odparłam cicho
-Poza tym w ich głosie czuć zdenerwowanie, może lepiej gdy podsłuchamy co mówią. Może to ważne.
-No dobrze.
Podeszliśmy powoli i skryliśmy się za ścianą, oni nas nie widzieli, za to my doskonale słyszeliśmy co mówią.
-Nie jestem przekonany, mamy jej to naprawdę powiedzieć? Teraz, kiedy jest szczęśliwa?- powiedział tata
-A kiedy chcesz jej to powiedzieć? Ally musi wiedzieć, że ma siostrę.- odparła moja mama
Gdy usłyszałam ostatnie zdanie, zamurowało mnie, poczułam, że zaraz zemdleję.
Blondyn to zauważył, bo gdy już upadałam w ostatniej chwili mnie złapał.
Narobiliśmy trochę hałasu. Moi rodzice szybko przybiegli, gdy nas zobaczyli zrobili się bladzi.
Austin wziął mnie na ręce i powoli położył na kanapie.
Babcia przyniosła szklankę wody i podała mi ją. Szybko wypiłam jej zawartość i z wyrzutem popatrzyłam na rodziców.
-Czy to... czy to prawda? Mam siostrę?- spytałam ich ze łzami w oczach
-To prawda.
-Dlaczego nic nie powiedzieliście? Dlaczego nie wiedziałam, że mam siostrę?
-Urodziła się jakieś 4 lata temu, twoja siostra ma na imię Jessie. Pewnie teraz znajduje się w domu dziecka.
Urodziła się przez przypadek, nie chcieliśmy jej, mieliśmy za dużo pracy, ty nie dostarczałaś nam problemów, jednak potrzebowałaś opieki i uwagi, nie dalibyśmy rady z drugim dzieckiem, dlatego ją oddaliśmy. Rozumiesz?- powiedział oschle tata
-Nie rozumiem!- krzyknęłam- Jak mogliście jej to zrobić! Dlaczego mi nie powiedzieliście?!
-Nie chcieliśmy cię martwić.- odparł tata
Nie chciałam ich słuchać. Moja babcia podała mi adres domu dziecka, w którym przebywa Jessie.
Gdy wychodziliśmy Austin popatrzył gniewnie na moich rodziców. Właśnie stracili dużo w jego oczach.
Ale to nie to było teraz ważne. Wyszliśmy z ich domu. Blondyn mocno mnie przytulił . Dałam upust moim łzom. Austin objął mnie w tali i ruszyliśmy do mojej siostry.
Po około dwudziestu minutach doszliśmy. Weszliśmy i zmęczeni usiedliśmy na kanapie.
Ally poszła się przebrać, a ja zacząłem rozmyślać.
Po chwili uświadomiłem sobie, że szatynka za kilka dni ma urodziny, a ja nadal nie kupiłem jej prezentu.
No cóż, będę musiał się jutro wymsknąć, ale tak żeby dziewczyna tego nie widziała.
Mam nadzieję, że Dez i Trish niedługo wrócą do Miami. Ale gdzie oni właściwie są?
W dalszym ciągu siedziałem zamyślony, w pewnej chwili usłyszałem krzyk. Szybko się zerwałem, ale za kanapą zobaczyłem uśmiechniętą Ally.
-Wybacz Austin, ale taka okazja nie zawsze się trafi. Bardzo cię przestraszyłam?- spytała
-No, trochę, ale kiedyś ci się odwdzięczę, zobaczysz- pogroziłem jej palcem
-Oj tam, oj tam, zobaczymy- uśmiechnęła się chytrze
Podroczyliśmy się jeszcze trochę, kiedy usłyszeliśmy telefon Ally.
Dzwoniła Trish.
Oczami Ally
-Halo- odebrałam
-Cześć Ally. Tu Trish- zaczęła
-Cześć. Gdzie jesteście?
-Zrobiliśmy sobie mały wypad do mojej babci. Nie macie nam tego za złe?
-Nie, no co ty.
-A tak w ogóle. Jak się czujesz?- zapytała w pewnej chwili
-Już jestem w domu. Za to Austina bardzo boli noga.- wyjaśniłam
Opowiedziałam jej całą historię.
Czarnowłosa była wręcz tym oburzona.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę, niestety musiała kończyć.
Wyjaśniłam blondynowi naszą rozmowę. Zdziwił się trochę na wieść, że niedługo wrócą. Myślał, że jeszcze tam zostaną.
Chłopak bez słowa wyjaśnienia poszedł do kuchni, a ja za nim.
-Co robisz?- spytałam, gdy brązowooki wyciągał mąkę
-A jak myślisz? Obiecałem ci przecież moje popisowe danie, prawda? Słowa zamierzam dotrzymać.- odparł
-Pewnie naleśniki?
-Tak, pomożesz mi trochę, bo z tą nogą niewiele mogę zdziałać.
Przynosiłam mu wszystkie składniki.
Po chwili jedliśmy gorące naleśniki. Naprawdę pyszne.
I za takim jedzeniem tęskniłam!
Nudząc się wzięłam moją dość lekką walizkę i zeszłam na dół.
Widziałam blondyna, który stał w kolejce do rejestracji. Podeszłam do niego.
-Austin, dzięki, że za mnie tu stoisz. popilnowałbyś może moich rzeczy? Wyjdę na dwór trochę się przewietrzyć, a nie mam ochoty tego targać ze sobą- powiedziałam
-Okej, postaw ją tu- odparł
W międzyczasie wyszłam ze szpitala, poszłam trochę pospacerować, nie oddalałam się zbyt daleko od budynku. W pewnej chwili poczułam, ze ktoś mocno szarpnął moją rękę.
Upadłam, a jakiś mężczyzna ciągnął mnie w stronę krzewów. Myślałam o najgorszym...
Oczami Austina
Stałem dalej w kolejce, gdy w pewnej chwili przypomniałem sobie o moim śnie.
Tknięty złym przeczuciem wyszedłem z kolejki, walizkę Ally zostawiłem pod opieką miłej pielęgniarki.
Czym prędzej wybiegłem z budynku.
Intuicja mnie nie zawiodła. Zobaczyłem ślady w trawie, jeszcze świeże. Jakby ktoś kogoś ciągnął.
Po chwili ujrzałem jakiegoś oprycha, który stał pochylony nad przerażoną dziewczyną. Tą dziewczyną była Ally.
Dziewczyna miała podartą bluzkę. Oprych kucnął nad nią i śmiał się obleśnie.
-No, teraz się zabawimy, mała- powiedział i zaczął się ku niej chylić.
Zaczął ściągać z niej spodnie.
Biegłem ku niemu jeszcze szybciej. Gdy byłem już jakieś dwa metry od niego zobaczyłem, że Ally płacze.
Tego było już za wiele.
Uderzyłem dość mocno oprawcę dziewczyny w twarz, czego ten się nie spodziewał.
Miał rozbity nos i kilka siniaków. Podszedł do mnie rozjuszony i kopnął mnie mocno w lewą nogę.
Poczułem ostry ból. Lekko zgiąłem nogę, musiałem się lekko pochylić na lewą stronę, bo ból był nie do zniesienia. Nie pozostawałem jednak dłużny i po chwili uderzyłem mężczyznę w brzuch. splunął krwią. Nie miał chyba ochoty dalej walczyć, bo szybko uciekł. Nie chciałem go gonić, poza tym nie mogłem.
Kulejąc na lewą nogę podszedłem do Ally. Pomogłem jej wstać.
Ona popatrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem, jednak w jej oczach zobaczyłem tez chyba winę.
Przytuliła mnie.
-Wybacz, Austin. To moja wina. Nie powinnam wychodzić bez ciebie. Bardzo boli?- spytała pełna winy
-Tylko trochę- skłamałem, bo bolało strasznie
-To co, idziemy po ten wypis?- powiedziałem
-Ale nie pójdę tak.- faktycznie jej bluzka była podarta.
-Masz, trzymaj- ściągnąłem z siebie koszulkę i założyłem na Ally
-Dziękuję, nie musiałeś- powiedziała i poszła do szpitala
Stanąłem na uboczu. Noga coraz bardziej mi dokuczała, chłód także, bo stając tam miałem nagą klatkę piersiową i brzuch.
Po chwili wróciła Ally. Dziewczyna wzięła mnie pod ramię. Zmęczeni i obolali ruszyliśmy do domu.
Stałem w szpitalu i czekałem na wypis dziewczyny. Gdy wyszedłem usłyszałem krzyk dziewczyny.
-O nie- pomyślałem, bo wiem kto krzyczał.
Gdy pobiegłem w stronę wołania o pomoc, zobaczyłem Ally i jakiegoś mężczyznę, który chyba chciał ją zgwałcić.
Szybko otworzyłem swoje oczy. Nie chciałem widzieć tego co on zrobił szatynce. Była to chyba jakaś wiadomość, jednak coś takiego przyśniło mi się po raz pierwszy dlatego nie zamierzam tego ignorować.
Na szpitalnym łóżku było nam dość ciasno, na dodatek zrobiło się dość gorąco, a ja byłem w codziennym ubraniu.
Powoli wstałem nie chcąc obudzić mojej ukochanej. Nie zamierzałem otworzyć okna, bo na dworze było dość zimno, nie chciałem by Ally znowu się przeziębiła.
Rozebrałem się do samych bokserek i z powrotem się położyłem.
Zasnąłem dość szybko.
Oczami Ally
Nie mogłam spać, tak się cieszyłam na wiadomość, że dziś wrócę do domu.
Usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na zegarek. Wskazywał dopiero 1.30, ja jednak raczej już nie zasnę.
Po cichu wyszłam i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam widziałam już, że chłopak nie śpi.
-Dlaczego nie śpisz, Ally?- spytał
-Nie mogę spać, taka jestem szczęśliwa. Z tego co pamiętam to zasypiałeś w ubraniu- zauważyłam
-Zrobiło się dość gorąco- odparł- To co, może masz już ochotę wyjść?
-Oczywiście, że tak, ty się jeszcze pytasz. Tylko nie mam się w co przebrać.
-Poczekaj, pójdę do domu i coś ci przyniosę. okej? Tylko się ubiorę i już mnie nie ma.
Ubrał się i wyszedł. Czekając na niego nuciłam sobie jedna z moich nowszych piosenek, który jeszcze nikt nie słyszał. Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na niebo. Było piękne. Gwiazdy oświetlały noc i dawały jej nutkę tajemniczości. Trwałam tak w tej pozycji, kiedy poczułam, że ktoś od tyłu mnie przytula.
Przestraszyłam się, ale okazało się, że to był Austin.
-Szybko wróciłeś- zauważyłam uśmiechnięta
-To prawda. Piękna piosenka. Ty ją napisałaś?
-Tak, to jedna z moich nowszych piosenek. A tak w ogóle, ile tu stałeś?- spytałam speszona
-Parę minut. A jeśli mogę spytać. Kiedy piszesz piosenki?
-Ostatnie kilka napisałam w szpitalu. Ale ogółem piszę pod wpływem weny, którą akurat ktoś cały czas mi dostarcza.
-A któż to taki?- spytał blondyn
-Ty głuptasie.- dotknęłam jego policzka i lekko pocałowałam go w usta.
-Tęskniłam za tobą- wyszeptałam
-Ja za tobą też, Ally- odparł i namiętniej mnie pocałował
Całowalibyśmy się pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie to, że z tyłu usłyszeliśmy chrząknięcie.
Był to dobrze znany nam lekarz.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale niedługo dostanie pani wypis. Proszę by ktoś zszedł tam na dół i podszedł po wypis. Do widzenia- powiedział i wyszedł
-Zawsze musi nam ktoś przeszkodzić- powiedział zażenowany Austin
-Oj, przesadzasz trochę. Dobra, to ja się ubiorę, a ty zejdziesz na dół, dobrze?
-Okej- powiedział i już go nie było
Witajcie. Kolejny rozdział już jutro. Dziś jest taki trochę nijaki, ale oceńcie sami. Wpadłam ostatnio na taki pomysł. Niech każdy napisze wady i zalety tego bloga. Zobaczę co według was mogę poprawić, a co zostawić. Pozdrawiam
Dziewczyna popatrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Ally- zacząłem- Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale jest duże prawdopodobieństwo, że masz wściekliznę. Co oznacza, że masz jakieś 10% szans na przeżycie- ostatnie zdanie ledwo przeszło mi przez gardło.
Szatynka popatrzyła na mnie, a w jej oczach zobaczyłem łzy.
Mocno się we mnie wtuliła a ja przytuliłem ją przybity.
-Przepraszam, że się wtrącę- powiedział lekarz- Ale muszę wiedzieć jedno; czy zgadza się pani na przeprowadzenie dodatkowych badań, które wykażą, czy pani los jest już przesądzony.
-Dobrze, zgadzam się. A kiedy będą te badania?
-Zrobimy je dzisiaj, jutro już nie będzie można. Przyjdziemy po panią, kiedy będzie pora. Do widzenia- powiedział i wyszedł.
-Ally, wszystko będzie dobrze, obiecuję.
-A co jeśli nie? Nie chcę umierać.- wyszeptała łkając
-Cii, nie płacz, zobaczysz, że wszystko dobrze się skończy.-powiedziałem i wziąłem ją na kolana.
Ona jeszcze mocniej się we mnie wtuliła.
-A gdzie są moi rodzice, Dez, Trish?-spytała już trochę uspokojona
-Wyjechali na trochę, na razie zostaliśmy sami.- uśmiechnąłem się
Posiedzieliśmy tak jeszcze trochę i pogadaliśmy, kiedy przyszli po Ally.
Zabrali ją na badania, a ja w tym czasie poszedłem do sklepu i kupiłem nam coś do jedzenia.
Wróciłem i czekałem na wyniki.
Po chwili przyszła Ally, usiadła obok mnie i razem czekaliśmy.
Po chwili podszedł do nas lekarz wyraźnie uradowany.
-I jak doktorze?- spytaliśmy jednocześnie
-Sam nie wiem jak, ale to chyba cud. Pani Ally jest zupełnie zdrowa i może już jutro wyjść.- oznajmił szczęśliwy
Lekarz zostawił nas samych.
-Ally, jestem chyba najszczęśliwszym chłopakiem na świecie- powiedziałem
-Też się cieszę, Austiś. A tak się bałam. No to już jutro wychodzę.
Przenieśliśmy się do sali szatynki. Zjedliśmy po bułce, które kupiłem.
-To i tak o niebo lepsze niż szpitalne jedzenie. Ale najbardziej tęsknię za twoimi daniami.- oznajmiła w pewnej chwili brązowooka.
-Kiedy wrócimy od razu coś upichcę.- odparłem szczęśliwy, że moje jedzenie tak jej smakuje
Zrobiło się dosyć późno. Dziewczyna była dosyć zmęczona.
-Ally, położysz się?- spytałem w pewnej chwili
-Nie chcę cię wyganiać.
-Nie wyganiasz mnie. Widzisz tamto łóżko? Jest postawione po to bym spał blisko ciebie.
-Ooo to słodkie Austin, a nie wolałbyś jeszcze bliżej?- spytała
-Oczywiście.- porwałem ją i razem padliśmy na jej łóżko.
Przytuleni do siebie i szczęśliwi szybko zasnęliśmy.
W drodze do sali, w której przebywa Ally spotkałem dobrze znanego mi lekarza.
-Witam pana Austina. Dość szybko pan wrócił.- zauważył
-Miałem po drodze małą przygodę- odparłem
-A jakąż to jeśli można wiedzieć?
-Zaczepiło mnie kilku ludzi, szybko się z nimi rozprawiłem.
-Wierzę. To co, wybudzamy Ally? Widzę, że się pan dosyć wystroił.
-Dobrze, ale chciałbym powiedzieć, że nieważne co będzie chciałbym pana przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Czasami zachowuję się jak idiota, ale tylko dlatego, że martwię się o jedyną bliską mi osobę.
-Przyjmuję przeprosiny, to co idziemy? Bo jeszcze mi się tu pan rozklei.
Weszliśmy do sali Ally. Dziewczyna wyglądała tak słodko. Aż żal było ją budzić. Ale trzeba było to zrobić.
Za każdym razem, gdy pomyślę, że ta dziewczyna może umrzeć coś we mnie umiera.
Straciłam całą moją rodzinę w wieku 13 lat. Długo nie mogłem się po tym pozbierać. Wtedy poznałem Ally, a ona przywróciła mi wiarę w to, że mogę być szczęśliwy. A tu nagle wiadomość, że moja ukochana może umrzeć.
Nie, nie dopuszczę tego do siebie. Ale muszę jej o tym powiedzieć. Jej rodzice, babcia wyjechali na dość długo. Dez i Trish także gdzieś wyjechali. Nikt z nich nie wie, że szatynka może umrzeć.
Usiadłem obok Ally, a lekarze ją wybudzali.
Powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Próbowała się podnieść, ale lekarze powiedzieli, że musi leżeć i długo odpoczywać. Zacząłem niezręczną rozmowę.
-I jak się czujesz?- spytałem nie wiedząc jak zacząć
-Chyba dobrze. Trochę mnie boli, ale to nic. Myślisz, że będę mieć blizny?
-Sam nie wiem.- odparłem
-Myślę, że pani raczej nie będzie ich mieć.- powiedział w pewnej chwili lekarz
-To dobrze- Ally najwyraźniej odetchnęła z ulgą.
Chyba zauważyła, że jestem zmartwiony, bo zapytała:
-Austiś, co się dzieje?
-Nic takiego.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak, powiesz mi?
-No dobrze. Wiem, że to przeze mnie jesteś w szpitalu. Nie obroniłem cię. to ja powinien być na twoim miejscu. Przepraszam.- powiedziałem i częściowo zrzuciłem z siebie przytłaczający mnie ciężar.
-Austin...- przytuliła mnie- Wiesz, że nie zawsze zdołasz mnie obronić. Ale uratowałeś mnie tyle razy, że w zupełności to wystarczy, a ty wiedz, że nigdy cię nie opuszczę. I dziękuję ci, że jesteś.
-Nie ma za co, Ja także ci dziękuję. Ale jest coś co muszę ci powiedzieć Ally.
Co powie Austin? Chyba się domyślacie.
Słyszeliście może nową piosenkę R5 Crazy stupid love?
Aż szkoda, że ta piosenka jest dostępna tylko w Louder w Japonii w wersji deluxe.
Jeśli wydawać płytę to według mnie wszędzie te same piosenki. Wszędzie są te same, tylko w Japonii jest jeszcze kilka dodatkowych. Bonusem dla nich są także dwa wywiady, co jest trochę nie w porządku. Ale oceńcie sami.